Trener Jacek Winnicki ma, co analizować.
- Gratulacje dla zespołu z Lublina. Chciałbym bardzo podziękować kibicom. To jest najbardziej bolące dla nas, ponieważ po to trenujemy, gramy, jesteśmy w tym mieście żeby takie mecze grać przy kibicach. Na pewno zabrakło nam tego wsparcia. Bezwzględnie z tego powodu jest mi najbardziej przykro. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że to miało wpływ na nasz wynik, ale po to trenujemy, staramy się być zżyci z kibicami żeby mecze o takiej stawce grać z nimi żeby nam pomogli i zrobili atmosferę taką, jak zawsze - podkreślił szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.
Koszykarze jednak dostarczyli mu jeszcze więcej powodów do smutku. Co stało się z zespołem w dwóch ostatnich meczach? - Jesteśmy w trudnej sytuacji. Nie możemy po przerwie złapać rytmu. Praktycznie niewiele się zmieniło poza tym, że Harry Froling doszedł do nas. Nie jesteśmy wstanie realizować na boisku systemu, który zbudowaliśmy. Nie jesteśmy w stanie egzekwować swoich zasad w ataku i obronie. To powoduje drugą porażkę z rzędu. Teraz czeka nas bardzo trudna seria wyjazdowa i to jest bardzo ważny czas dla nas i myślę, że kluczowy - przyznał Jacek Winnicki.
Zdecydowanie spadła skuteczność. Nie trafia Raymond Cowels III, ale nie tylko on ma problemy, bo procenty większości koszykarzy nie są zadowalające. Trener dostrzegł jednak inny problem, który bezpośrednio przekłada się na niższą skuteczność.
- Oczywiście jestem trenerem i biorę za to odpowiedzialność, ale nie możemy nie widzieć pewnych podstawowych rzeczy. Nie chodzi o to, że przestaliśmy trafiać. Nasza gra się zmieniła, bo nie gramy tego, w jakim systemie graliśmy kilka tygodni temu. To jest nasz problem. Każdy musi znaleźć siebie w tym systemie gry - ocenił trener Biało-Bordowych.
- Przegraliśmy 12 punktami, ale dwie minuty do końca była różnica sześciu punktów. We Wrocławiu mecz nam nie wyszedł. Były różne powody tego. De Leon dopiero przyjechał, a Froling był nowy. Tutaj nie byliśmy zespołem, który byłby w sytuacji nie do wygrania. Cały czas byliśmy w grze, goniliśmy, ale nie jesteśmy w stanie złapać rytmu. Na pewno nam zabrakło kibiców, którzy w trudnych momentach zawsze potrafią nam pomóc. Musimy przeanalizować to. Każdy musi wrócić do podstaw - dodał Jacek Winnicki.
- Gratulacje dla zespołu z Lublina. Chciałbym bardzo podziękować kibicom. To jest najbardziej bolące dla nas, ponieważ po to trenujemy, gramy, jesteśmy w tym mieście żeby takie mecze grać przy kibicach. Na pewno zabrakło nam tego wsparcia. Bezwzględnie z tego powodu jest mi najbardziej przykro. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że to miało wpływ na nasz wynik, ale po to trenujemy, staramy się być zżyci z kibicami żeby mecze o takiej stawce grać z nimi żeby nam pomogli i zrobili atmosferę taką, jak zawsze - podkreślił szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.
Koszykarze jednak dostarczyli mu jeszcze więcej powodów do smutku. Co stało się z zespołem w dwóch ostatnich meczach? - Jesteśmy w trudnej sytuacji. Nie możemy po przerwie złapać rytmu. Praktycznie niewiele się zmieniło poza tym, że Harry Froling doszedł do nas. Nie jesteśmy wstanie realizować na boisku systemu, który zbudowaliśmy. Nie jesteśmy w stanie egzekwować swoich zasad w ataku i obronie. To powoduje drugą porażkę z rzędu. Teraz czeka nas bardzo trudna seria wyjazdowa i to jest bardzo ważny czas dla nas i myślę, że kluczowy - przyznał Jacek Winnicki.
Zdecydowanie spadła skuteczność. Nie trafia Raymond Cowels III, ale nie tylko on ma problemy, bo procenty większości koszykarzy nie są zadowalające. Trener dostrzegł jednak inny problem, który bezpośrednio przekłada się na niższą skuteczność.
- Oczywiście jestem trenerem i biorę za to odpowiedzialność, ale nie możemy nie widzieć pewnych podstawowych rzeczy. Nie chodzi o to, że przestaliśmy trafiać. Nasza gra się zmieniła, bo nie gramy tego, w jakim systemie graliśmy kilka tygodni temu. To jest nasz problem. Każdy musi znaleźć siebie w tym systemie gry - ocenił trener Biało-Bordowych.
- Przegraliśmy 12 punktami, ale dwie minuty do końca była różnica sześciu punktów. We Wrocławiu mecz nam nie wyszedł. Były różne powody tego. De Leon dopiero przyjechał, a Froling był nowy. Tutaj nie byliśmy zespołem, który byłby w sytuacji nie do wygrania. Cały czas byliśmy w grze, goniliśmy, ale nie jesteśmy w stanie złapać rytmu. Na pewno nam zabrakło kibiców, którzy w trudnych momentach zawsze potrafią nam pomóc. Musimy przeanalizować to. Każdy musi wrócić do podstaw - dodał Jacek Winnicki.
Materiał sponsorowany