PGE Spójnia musiała pokonać wyżej notowanego rywala, jeżeli chciała włączyć się do walki o play-offy. W 13. kolejce Energa Basket Ligi zwyciężyła z HydroTruckiem Radom 77:75.
Stargardzianie w pierwszych minutach byli bezbłędni z dystansu. Później skuteczność spadła, ale nasi koszykarze mozolnie budowali przewagę. To głównie dzięki świetnej defensywie. Radomianie nie mogli się rozpędzić. Kilka razy próbowali się zbliżać, ale to nie było groźne. Biało-Bordowi mieli nawet 18 punktów przewagi. W porównaniu ze wcześniejszymi meczami w ich grze był duży progres i wydawało się, że po dość nudnym spotkaniu pewnie zmierzają po piąte zwycięstwo.
To ocena za 37 minut meczu. W to, co działo się w ostatnich trzech minutach trudno uwierzyć, choć HyDroTruck już w tym sezonie pokazał, że walczy do końca. Gospodarze przegrywali 58:74 i zdobyli wtedy aż 13 punktów z rzędu. Nasi koszykarze gubili się w każdej kolejnej akcji. Straty robił Tomasz Śnieg, ale i inni dokładali cegiełki do wielkiego powrotu rywali. W takim momencie pojedyncze błędy poszczególnych graczy składały się na zbliżającą się katastrofę. Radomianie do przechwytów dodali zbiórki w ataku. Nawet, gdy pudłowali piłka wracała do nich.
Nasi koszykarze długo zatrzymywali Roda Camphora. Były zawodnik Biało-Bordowych miał jednak duży udział w tym pościgu zdobywając osiem z 13 swoich punktów. W kluczowym momencie jednak nie popisał się. Apelował o faul niesportowy rywala, a zamiast tego został ukarany przewinieniem technicznym i był to jego piąty faul. Gospodarze mieli jednak nadal Obie Trottera (20 punktów) i Carla Lindboma (19). Radomianie mogli nawet pokusić się o coś więcej. Po jednym pudle z rzutu wolnego zaliczyli w końcówce Trotter oraz Artur Mielczarek. Po kolejnym błędzie PGE Spójni to gospodarzom przypadła ostatnia akcja, w której mieli szansę na dogrywkę lub zwycięstwo. Na szczęście jednak nie trafili i można było odetchnąć.
W końcówce dla PGE Spójni trafili tylko Mateusz Kostrzewski, który wrócił do gry po pauzie ze Stelmetem i Raymond Cowels III. Najlepszy strzelec utrzymał swój poziom zdobywając 18 punktów (6/14 z gry), dokładając sześć zbiórek, cztery asysty oraz cztery straty. Stargardzianie trafili 11/25 prób za trzy punkty przy 8/28 rywali. Popełnili jednak 18 strat przy 17 takich błędach radomian. Aż 10 błędów PGE Spójnia zrobiła w czwartej kwarcie.
Gospodarze mieli trzech liderów (Trotter, Lindbom i Camphor). Całkowicie udało się zatrzymać centra Adriana Boguckiego (1/7 z gry) i Artura Mielczarka (1/6). W decydujących momentach PGE Spójnia musiała sobie radzić bez trzech koszykarzy, którzy popełnili po pięć przewinień (Tony Bishop, Adris De Leon i Kacper Młynarski). Bishop miał 11 zbiórek, ale trafił tylko 2/12 prób z gry i zrobił trzy straty. De Leon na parkiecie spędził tylko kwadrans. Pomimo urazu w początkowej części meczu powalczył w obronie popełniając jednak głupi, ofensywny, piąty faul.
Było to cztery minuty przed końcem i wydawało się, że nie będzie miało znaczenia. To jednak okazało się problemem, bo Tomasz Śnieg nie miał dobrego dnia. Na plus można zapisać pięć asyst, ale na minus pięć strat i tyle samo pudeł z gry. Solidne zawody rozegrali Kacper Młynarski (12 punktów i sześć zbiórek), Darnell Jackson (11 punktów i sześć zbiórek) oraz Mateusz Kostrzewski (11 punktów).
Największym zaskoczeniem meczu był Adam Brenk, który w 21 minut zdobył 13 punktów. Tego nie dało się przewidzieć, bo we wcześniejszych ośmiu meczach rzucił łącznie osiem oczek. W piątek trafił 4/5 prób za trzy, a w jednej akcji zdobył nawet cztery punkty, bo był faulowany. Szybko zmienił Bartosza Bochno, który pojawił się w pierwszej piątce, ale na parkiecie spędził nieco ponad minutę. Adam Brenk świetnie wszedł w mecz i w kolejnych fragmentach potwierdzał dobrą formę. Oby więcej takich spotkań.
Nie zagrał w ogóle Peter Olisemeka, a trener Jacek Winnicki często grał bez nominalnego centra. Ciekawe, czy to tylko taka taktyka na przeciwnika, który też nie miał podkoszowych (oprócz młodego Boguckiego), czy jednak wnioski wyciągnięte ze wcześniejszych spotkań. Następny mecz PGE Spójnia rozegra u siebie 28 grudnia, a o godz. 16:00 rywalem będzie MKS Dąbrowa Górnicza.
HydroTruck Radom - PGE Spójnia Stargard 75:77 (13:19, 16:19, 16:19, 30:20)
HydroTruck: Obie Trotter 20, Carl Lindbom 19, Rod Camphor 13, Adrian Bogucki 8, Marcin Piechowicz 7, Artur Mielczarek 6, Wojciech Wątroba 2, Daniel Wall 0, Filip Zegzuła 0.
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 18, Adam Brenk 13, Kacper Młynarski 12, Darnell Jackson 11, Mateusz Kostrzewski 11, Adris De Leon 7, Tony Bishop 4, Tomasz Śnieg 1, Bartosz Bochno 0.
Stargardzianie w pierwszych minutach byli bezbłędni z dystansu. Później skuteczność spadła, ale nasi koszykarze mozolnie budowali przewagę. To głównie dzięki świetnej defensywie. Radomianie nie mogli się rozpędzić. Kilka razy próbowali się zbliżać, ale to nie było groźne. Biało-Bordowi mieli nawet 18 punktów przewagi. W porównaniu ze wcześniejszymi meczami w ich grze był duży progres i wydawało się, że po dość nudnym spotkaniu pewnie zmierzają po piąte zwycięstwo.
To ocena za 37 minut meczu. W to, co działo się w ostatnich trzech minutach trudno uwierzyć, choć HyDroTruck już w tym sezonie pokazał, że walczy do końca. Gospodarze przegrywali 58:74 i zdobyli wtedy aż 13 punktów z rzędu. Nasi koszykarze gubili się w każdej kolejnej akcji. Straty robił Tomasz Śnieg, ale i inni dokładali cegiełki do wielkiego powrotu rywali. W takim momencie pojedyncze błędy poszczególnych graczy składały się na zbliżającą się katastrofę. Radomianie do przechwytów dodali zbiórki w ataku. Nawet, gdy pudłowali piłka wracała do nich.
Nasi koszykarze długo zatrzymywali Roda Camphora. Były zawodnik Biało-Bordowych miał jednak duży udział w tym pościgu zdobywając osiem z 13 swoich punktów. W kluczowym momencie jednak nie popisał się. Apelował o faul niesportowy rywala, a zamiast tego został ukarany przewinieniem technicznym i był to jego piąty faul. Gospodarze mieli jednak nadal Obie Trottera (20 punktów) i Carla Lindboma (19). Radomianie mogli nawet pokusić się o coś więcej. Po jednym pudle z rzutu wolnego zaliczyli w końcówce Trotter oraz Artur Mielczarek. Po kolejnym błędzie PGE Spójni to gospodarzom przypadła ostatnia akcja, w której mieli szansę na dogrywkę lub zwycięstwo. Na szczęście jednak nie trafili i można było odetchnąć.
W końcówce dla PGE Spójni trafili tylko Mateusz Kostrzewski, który wrócił do gry po pauzie ze Stelmetem i Raymond Cowels III. Najlepszy strzelec utrzymał swój poziom zdobywając 18 punktów (6/14 z gry), dokładając sześć zbiórek, cztery asysty oraz cztery straty. Stargardzianie trafili 11/25 prób za trzy punkty przy 8/28 rywali. Popełnili jednak 18 strat przy 17 takich błędach radomian. Aż 10 błędów PGE Spójnia zrobiła w czwartej kwarcie.
Gospodarze mieli trzech liderów (Trotter, Lindbom i Camphor). Całkowicie udało się zatrzymać centra Adriana Boguckiego (1/7 z gry) i Artura Mielczarka (1/6). W decydujących momentach PGE Spójnia musiała sobie radzić bez trzech koszykarzy, którzy popełnili po pięć przewinień (Tony Bishop, Adris De Leon i Kacper Młynarski). Bishop miał 11 zbiórek, ale trafił tylko 2/12 prób z gry i zrobił trzy straty. De Leon na parkiecie spędził tylko kwadrans. Pomimo urazu w początkowej części meczu powalczył w obronie popełniając jednak głupi, ofensywny, piąty faul.
Było to cztery minuty przed końcem i wydawało się, że nie będzie miało znaczenia. To jednak okazało się problemem, bo Tomasz Śnieg nie miał dobrego dnia. Na plus można zapisać pięć asyst, ale na minus pięć strat i tyle samo pudeł z gry. Solidne zawody rozegrali Kacper Młynarski (12 punktów i sześć zbiórek), Darnell Jackson (11 punktów i sześć zbiórek) oraz Mateusz Kostrzewski (11 punktów).
Największym zaskoczeniem meczu był Adam Brenk, który w 21 minut zdobył 13 punktów. Tego nie dało się przewidzieć, bo we wcześniejszych ośmiu meczach rzucił łącznie osiem oczek. W piątek trafił 4/5 prób za trzy, a w jednej akcji zdobył nawet cztery punkty, bo był faulowany. Szybko zmienił Bartosza Bochno, który pojawił się w pierwszej piątce, ale na parkiecie spędził nieco ponad minutę. Adam Brenk świetnie wszedł w mecz i w kolejnych fragmentach potwierdzał dobrą formę. Oby więcej takich spotkań.
Nie zagrał w ogóle Peter Olisemeka, a trener Jacek Winnicki często grał bez nominalnego centra. Ciekawe, czy to tylko taka taktyka na przeciwnika, który też nie miał podkoszowych (oprócz młodego Boguckiego), czy jednak wnioski wyciągnięte ze wcześniejszych spotkań. Następny mecz PGE Spójnia rozegra u siebie 28 grudnia, a o godz. 16:00 rywalem będzie MKS Dąbrowa Górnicza.
HydroTruck Radom - PGE Spójnia Stargard 75:77 (13:19, 16:19, 16:19, 30:20)
HydroTruck: Obie Trotter 20, Carl Lindbom 19, Rod Camphor 13, Adrian Bogucki 8, Marcin Piechowicz 7, Artur Mielczarek 6, Wojciech Wątroba 2, Daniel Wall 0, Filip Zegzuła 0.
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 18, Adam Brenk 13, Kacper Młynarski 12, Darnell Jackson 11, Mateusz Kostrzewski 11, Adris De Leon 7, Tony Bishop 4, Tomasz Śnieg 1, Bartosz Bochno 0.
Materiał sponsorowany