Gospodarze zwyciężyli 82:73 i z bilansem 5-2 są na szóstym miejscu. Nasi koszykarze mają odwrotny bilans (2-5) i plasują się na odległej 12. lokacie. Do premiowanej awansem do play-offów ósmej lokaty tracą już dwa punkty.
Start od początku przeważał. Po pierwszej kwarcie było 24:16. W kolejnej części dzięki lepszej defensywie stargardzianie zbliżyli się nawet na dwa punkty. Po 20 minutach było 38:33. Trener Kamil Piechucki zaskoczył wystawiając w pierwszej piątce Adama Brenka. Mecz świetnie zaczął Jimmie Taylor, który zdobył dziewięć z 11 punktów Startu. Były podkoszowy PGE Spójni surowo egzaminował obecnych wysokich Biało-Bordowych. Darnell Jackson w dwie minuty złapał na nim dwa faule. Szybko zmienił go Peter Olisemeka, który spędził na parkiecie kolejnych kilkanaście minut.
W pierwszej połowie obie drużyny były niegroźne z dystansu. Start trafił 2/9 trójek, a PGE Spójnia 1/10. Nie mogli wstrzelić się liderzy. Brynton Lemar trafił 4/12 prób z gry, a dobrze pilnowany Raymond Cowels III 2/7.
Po zmianie stron wpadło kilka trójek. PGE Spójnia miała w całym meczu 7/24. Skuteczność w rzutach z gry była jednak fatalna i wyniosła 36%. Seria kilku trafień na niewiele się zdała, bo gospodarze błyskawicznie odpowiadali. To była wymiana ciosów, ale cały czas przy przewadze Startu Lublin.
Końcówka trzeciej kwarty dała nadzieję na korzystny rezultat. Z za łuku trafił Cowels i stargardzianie przegrywali tylko 56:58. Czwartą kwartę jednak zagrali równie źle, jak pierwszą. Ta część należała do Martinsa Laksy. Łotysz zdobył w niej ponad 10 ze swoich 18 punktów i został najlepszym strzelcem miejscowych. PGE Spójnia popełniła łącznie 13 strat przy ośmiu rywali. Miała za to więcej zbiórek (45:39).
Nie pomogło wsparcie grupy stargardzkich kibiców, która udała się w daleką podróż do Lublina. Fani Biało-Bordowych byli słyszalni szczególnie w pierwszej połowie. Dla nich należy się duże uznanie za taki doping.
Oczywiście wpływ na porażkę miało duże osłabienie, jakim jest kontuzja Kacpra Młynarskiego. Komentujący spotkanie w Polsacie Sport Extra Adam Romański informował, że skrzydłowego może zabraknąć przez miesiąc. Kontuzje to jednak element długiego, ligowego sezonu. Kilka drużyn ma zdecydowanie więcej osłabień.
Start też stracił w pierwszej połowie kluczowego gracza - Kacpra Borowskiego. W drugiej części kapitalnie zastąpił go jednak Damian Jeszke - 14 punktów (6/7 z gry), pięć zbiórek i trzy asysty. Po 13 oczek dołożyli byli koszykarze naszej ekipy. Tweety Carter miał do tego osiem asyst, a Jimmie Taylor pięć zbiórek i dwa bloki.
Najlepszym strzelcem PGE Spójni był Jokubas Gintvainis - 19 punktów, sześć asyst i pięć zbiórek. To drugi taki mecz Litwina w tym sezonie. W Lublinie oddał zaskakująco dużo rzutów (5/15). Spora w tym zasługa miejscowych, którzy pozwalali mu na takie granie. Taką po prostu mieli taktykę koncentrując się na innych - ich zdaniem - groźniejszych graczach. Solidne zawody rozegrali: Tomasz Śnieg - 12 punktów i pięć asyst oraz Mateusz Kostrzewski - 10 punktów i siedem zbiórek. Potencjał skrzydłowego ponownie jednak nie został wykorzystany. Blisko double-double był też Peter Olisemeka - 10 punktów i dziewięć zbiórek.
Ponownie słabo wypadł Darnell Jackson - pięć punktów i sześć zbiórek. Pierwszy mecz rozegrał natomiast Tony Bishop. W 11 minut skrzydłowy zdobył cztery punkty i miał pięć zbiórek. Ponownie nieskuteczny był Raymond Cowels III. Zdobył tylko siedem punktów trafiając 3/14 prób z gry.
Przed PGE Spójnią Stargard seria trzech domowych spotkań. Najbliższy pojedynek już w niedzielę o godz. 15:00. Rywalem będzie BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
Start Lublin - PGE Spójnia Stargard 82:73 (24:16, 14:17, 20:23, 24:17)
Start: Martins Laksa 18, Damian Jeszke 14, Tweety Carter 13, Brynton Lemar 13, Jimmie Taylor 13, Mateusz Dziemba 8, Bartłomiej Pelczar 2, Kacper Borowski 1, Tymoteusz Pszczoła 0, Roman Szymański 0.
PGE Spójnia: Jokubas Gintvainis 19, Tomasz Śnieg 12, Mateusz Kostrzewski 10, Peter Olisemeka 10, Raymond Cowels III 7, Darnell Jackson 5, Tony Bishop 4, Bartosz Bochno 3, Piotr Pamuła 3, Adam Brenk 0.
Start od początku przeważał. Po pierwszej kwarcie było 24:16. W kolejnej części dzięki lepszej defensywie stargardzianie zbliżyli się nawet na dwa punkty. Po 20 minutach było 38:33. Trener Kamil Piechucki zaskoczył wystawiając w pierwszej piątce Adama Brenka. Mecz świetnie zaczął Jimmie Taylor, który zdobył dziewięć z 11 punktów Startu. Były podkoszowy PGE Spójni surowo egzaminował obecnych wysokich Biało-Bordowych. Darnell Jackson w dwie minuty złapał na nim dwa faule. Szybko zmienił go Peter Olisemeka, który spędził na parkiecie kolejnych kilkanaście minut.
W pierwszej połowie obie drużyny były niegroźne z dystansu. Start trafił 2/9 trójek, a PGE Spójnia 1/10. Nie mogli wstrzelić się liderzy. Brynton Lemar trafił 4/12 prób z gry, a dobrze pilnowany Raymond Cowels III 2/7.
Po zmianie stron wpadło kilka trójek. PGE Spójnia miała w całym meczu 7/24. Skuteczność w rzutach z gry była jednak fatalna i wyniosła 36%. Seria kilku trafień na niewiele się zdała, bo gospodarze błyskawicznie odpowiadali. To była wymiana ciosów, ale cały czas przy przewadze Startu Lublin.
Końcówka trzeciej kwarty dała nadzieję na korzystny rezultat. Z za łuku trafił Cowels i stargardzianie przegrywali tylko 56:58. Czwartą kwartę jednak zagrali równie źle, jak pierwszą. Ta część należała do Martinsa Laksy. Łotysz zdobył w niej ponad 10 ze swoich 18 punktów i został najlepszym strzelcem miejscowych. PGE Spójnia popełniła łącznie 13 strat przy ośmiu rywali. Miała za to więcej zbiórek (45:39).
Nie pomogło wsparcie grupy stargardzkich kibiców, która udała się w daleką podróż do Lublina. Fani Biało-Bordowych byli słyszalni szczególnie w pierwszej połowie. Dla nich należy się duże uznanie za taki doping.
Oczywiście wpływ na porażkę miało duże osłabienie, jakim jest kontuzja Kacpra Młynarskiego. Komentujący spotkanie w Polsacie Sport Extra Adam Romański informował, że skrzydłowego może zabraknąć przez miesiąc. Kontuzje to jednak element długiego, ligowego sezonu. Kilka drużyn ma zdecydowanie więcej osłabień.
Start też stracił w pierwszej połowie kluczowego gracza - Kacpra Borowskiego. W drugiej części kapitalnie zastąpił go jednak Damian Jeszke - 14 punktów (6/7 z gry), pięć zbiórek i trzy asysty. Po 13 oczek dołożyli byli koszykarze naszej ekipy. Tweety Carter miał do tego osiem asyst, a Jimmie Taylor pięć zbiórek i dwa bloki.
Najlepszym strzelcem PGE Spójni był Jokubas Gintvainis - 19 punktów, sześć asyst i pięć zbiórek. To drugi taki mecz Litwina w tym sezonie. W Lublinie oddał zaskakująco dużo rzutów (5/15). Spora w tym zasługa miejscowych, którzy pozwalali mu na takie granie. Taką po prostu mieli taktykę koncentrując się na innych - ich zdaniem - groźniejszych graczach. Solidne zawody rozegrali: Tomasz Śnieg - 12 punktów i pięć asyst oraz Mateusz Kostrzewski - 10 punktów i siedem zbiórek. Potencjał skrzydłowego ponownie jednak nie został wykorzystany. Blisko double-double był też Peter Olisemeka - 10 punktów i dziewięć zbiórek.
Ponownie słabo wypadł Darnell Jackson - pięć punktów i sześć zbiórek. Pierwszy mecz rozegrał natomiast Tony Bishop. W 11 minut skrzydłowy zdobył cztery punkty i miał pięć zbiórek. Ponownie nieskuteczny był Raymond Cowels III. Zdobył tylko siedem punktów trafiając 3/14 prób z gry.
Przed PGE Spójnią Stargard seria trzech domowych spotkań. Najbliższy pojedynek już w niedzielę o godz. 15:00. Rywalem będzie BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.
Start Lublin - PGE Spójnia Stargard 82:73 (24:16, 14:17, 20:23, 24:17)
Start: Martins Laksa 18, Damian Jeszke 14, Tweety Carter 13, Brynton Lemar 13, Jimmie Taylor 13, Mateusz Dziemba 8, Bartłomiej Pelczar 2, Kacper Borowski 1, Tymoteusz Pszczoła 0, Roman Szymański 0.
PGE Spójnia: Jokubas Gintvainis 19, Tomasz Śnieg 12, Mateusz Kostrzewski 10, Peter Olisemeka 10, Raymond Cowels III 7, Darnell Jackson 5, Tony Bishop 4, Bartosz Bochno 3, Piotr Pamuła 3, Adam Brenk 0.
Materiał sponsorowany