Obaj trenerzy po niedzielnym spotkaniu byli trochę rozczarowani. - Mecz niewykorzystanych szans. Mieliśmy przynajmniej pięć stuprocentowych sytuacji, z których powinniśmy zdobyć bramki. Okazuje się, że sztuką było trafić w sytuacji sam na sam z bramkarzem w światło bramki. Nieraz tak się zdarza - przyznał Adam Topolski.
- Myślę, że już od 30. minuty dominacja należała do nas. Dobrze wyprowadzaliśmy kontry i dochodziliśmy do sytuacji. Nie chcieliśmy stracić drugiej bramki, bo wtedy byłoby już ciężko przynajmniej zremisować. Przyjechaliśmy tutaj po to żeby przynajmniej nie przegrać, chociaż do tej pory zawsze wygrywaliśmy, albo przegrywaliśmy - dodał szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
Nasz zespół był nieskuteczny, ale odrobił straty i w końcówce utrzymał remis. To akurat pozytyw z niedzielnego pojedynku, bo kilka razy w tym sezonie cenne punkty w wyjazdowych meczach uciekały już Błękitnym. Stargardzianie z 25 oczkami awansowali na siódme miejsce w tabeli, choć spokojnie mogliby być wyżej.
- Byliśmy bardzo blisko żeby wywieźć trzy punkty, ale nie udało się. Na pewno jest żal, że nie wykorzystaliśmy sytuacji. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Przyjmujemy punkt i jesteśmy przynajmniej połowicznie zadowoleni - analizował trener Błękitnych Stargard.
Szkoleniowiec Garbarni żałował straconego prowadzenia. Nie oceniał on sytuacji z rzutem karnym, ale gospodarze długo protestowali, gdy sędzia Rafał Rokosz odgwizdał faul Mateusza Dudy na Krystianie Sanockim. Dla równowagi trzeba dodać, że w końcówce Błękitni domagali się odgwizdania zagrania ręką przez jednego z miejscowych piłkarzy.
- Mam mieszane uczucia. Po raz drugi nie utrzymaliśmy prowadzenia. Tak samo było z Gryfem Wejherowo. Trzeba przyznać, że przeciwnik był momentami lepiej dysponowany od nas. Naciskał na nas i tworzył sytuacje. Strzelił bramkę z sytuacji, z której nie powinien strzelić. Przede wszystkim muszę się martwić, jak poprawić grę w obronie, aby sytuacji było mniej. Rzut karny? Zostawiam to obserwatorom, dziennikarzom, kibicom. To nie jest w ogóle moja rola. Szanujemy ten punkt, ale mamy niedosyt - powiedział Łukasz Surma.
- Myślę, że już od 30. minuty dominacja należała do nas. Dobrze wyprowadzaliśmy kontry i dochodziliśmy do sytuacji. Nie chcieliśmy stracić drugiej bramki, bo wtedy byłoby już ciężko przynajmniej zremisować. Przyjechaliśmy tutaj po to żeby przynajmniej nie przegrać, chociaż do tej pory zawsze wygrywaliśmy, albo przegrywaliśmy - dodał szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
Nasz zespół był nieskuteczny, ale odrobił straty i w końcówce utrzymał remis. To akurat pozytyw z niedzielnego pojedynku, bo kilka razy w tym sezonie cenne punkty w wyjazdowych meczach uciekały już Błękitnym. Stargardzianie z 25 oczkami awansowali na siódme miejsce w tabeli, choć spokojnie mogliby być wyżej.
- Byliśmy bardzo blisko żeby wywieźć trzy punkty, ale nie udało się. Na pewno jest żal, że nie wykorzystaliśmy sytuacji. Trzeba się cieszyć z tego, co się ma. Przyjmujemy punkt i jesteśmy przynajmniej połowicznie zadowoleni - analizował trener Błękitnych Stargard.
Szkoleniowiec Garbarni żałował straconego prowadzenia. Nie oceniał on sytuacji z rzutem karnym, ale gospodarze długo protestowali, gdy sędzia Rafał Rokosz odgwizdał faul Mateusza Dudy na Krystianie Sanockim. Dla równowagi trzeba dodać, że w końcówce Błękitni domagali się odgwizdania zagrania ręką przez jednego z miejscowych piłkarzy.
- Mam mieszane uczucia. Po raz drugi nie utrzymaliśmy prowadzenia. Tak samo było z Gryfem Wejherowo. Trzeba przyznać, że przeciwnik był momentami lepiej dysponowany od nas. Naciskał na nas i tworzył sytuacje. Strzelił bramkę z sytuacji, z której nie powinien strzelić. Przede wszystkim muszę się martwić, jak poprawić grę w obronie, aby sytuacji było mniej. Rzut karny? Zostawiam to obserwatorom, dziennikarzom, kibicom. To nie jest w ogóle moja rola. Szanujemy ten punkt, ale mamy niedosyt - powiedział Łukasz Surma.
Materiał sponsorowany