Przed niedzielnym meczem rywale mieli o trzy punkty więcej. Dodatkowo można było się obawiać zmęczenia po pucharowym pojedynku z Wisłą Kraków. W przeszłości powrót do ligi po sukcesach w Totolotek Pucharze Polski bywał bolesny. - Bardzo mi się podoba gra Błękitnych w tym sezonie. Spodziewałem się bardzo trudnego meczu aczkolwiek po cichu liczyłem, że będą wypompowani po meczu z Wisłą i tak też chyba było. Dlatego nawet w dziesiątkę mieliśmy szansę żeby dogonić wynik - przyznał trener Olimpii Elbląg, Adam Nocoń.
Jego słowa potwierdził szkoleniowiec gospodarzy, który pochwalił bramkarza Mariusza Rzepeckiego. - Mario wybronił w decydującym momencie rzut karny, który miał duży wpływ na to, że wygraliśmy to spotkanie, bo byliśmy trochę podjechani. Nie było dynamiki, wyprowadzenia szybkiego akcji. Mecz nam się bardzo fajnie ułożył. Graliśmy w przewadze. Szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy, bo parę sytuacji było. Daliśmy się zepchnąć z tego względu, że raczej już broniliśmy wyniku, bo wiedzieliśmy, że na więcej nas nie stać. Tak robiliśmy zmiany żeby dowieźć trzy punkty - analizował Adam Topolski.
Drużyna miała kilka dni na to żeby zregenerować się po meczu z Wisłą Kraków. Trener i tak jednak zaskoczył wystawiając niemal identyczny skład. Odpoczywał tylko Patryk Paczuk, który pauzował za cztery żółte kartki. Wystawienie najsilniejszej możliwej jedenastki i wpuszczenie kilku zmienników w drugiej połowie okazało się jednak dobrym posunięciem.
- Wymiana trzech, czterech, czy pięciu zawodników nie byłaby z korzyścią. Mamy piłkarzy na ławce, którzy mogą zaczynać mecz, tylko muszą być obok ośmiu, dziewięciu podstawowych piłkarzy. Dwóch zawsze można wymienić. W czasie meczu dokonaliśmy zmian, bo zauważyliśmy, że padamy. Weszli Bochnak, Jabłoński i Mądrowski. Sprawdziło się wstawienie Krawczuna na defensywnego pomocnika. Potrzebowaliśmy tego, bo oni mieli wzrost przy stałych fragmentach. Pokazujemy młodych tylko nie za szybko, bo musimy zdobywać punkty w lidze. Dla nas bardzo ważne było żeby nie przegrać z Olimpią, a zwycięstwo daje nam swobodną pracę od poniedziałku i komfortowe podejście do każdego meczu - tłumaczył Adam Topolski.
Błękitni podkręcali tempo w ostatnich 20 minutach każdej z połów. To na Olimpię okazało się wystarczające. Dla drużyny z Elbląga był to czwarty mecz w Stargardzie, jaki rozgrywała w ostatnich latach i nadal nie zdobyła stadionu przy ulicy Ceglanej. Do tego doznała pierwszej wyjazdowej porażki w tym sezonie.
- Mecz z cyklu pechowych. Bardzo pechowo zaczęliśmy od niestrzelonego rzutu karnego. Potem czerwona kartka dla Czarka Demianiuka, który był negatywnym bohaterem w sensie takim, że uczestniczył w tych zdarzeniach. Na pewno nie zarzucam mu tego, że nam zawalił mecz. Uważam, że remis był bezwzględnie w naszym zasięgu nawet w dziesiątkę. Zmiana ustawienia na 3-4-2 dała efekt, że strzeliliśmy bramkę, ale też niestety straciliśmy. Mam niedosyt, że tutaj nie ugraliśmy choćby punktu, bo z przebiegu meczu było nas na to stać - twierdził trener gości, Adam Nocoń.
Jego słowa potwierdził szkoleniowiec gospodarzy, który pochwalił bramkarza Mariusza Rzepeckiego. - Mario wybronił w decydującym momencie rzut karny, który miał duży wpływ na to, że wygraliśmy to spotkanie, bo byliśmy trochę podjechani. Nie było dynamiki, wyprowadzenia szybkiego akcji. Mecz nam się bardzo fajnie ułożył. Graliśmy w przewadze. Szkoda, że tego nie wykorzystaliśmy, bo parę sytuacji było. Daliśmy się zepchnąć z tego względu, że raczej już broniliśmy wyniku, bo wiedzieliśmy, że na więcej nas nie stać. Tak robiliśmy zmiany żeby dowieźć trzy punkty - analizował Adam Topolski.
Drużyna miała kilka dni na to żeby zregenerować się po meczu z Wisłą Kraków. Trener i tak jednak zaskoczył wystawiając niemal identyczny skład. Odpoczywał tylko Patryk Paczuk, który pauzował za cztery żółte kartki. Wystawienie najsilniejszej możliwej jedenastki i wpuszczenie kilku zmienników w drugiej połowie okazało się jednak dobrym posunięciem.
- Wymiana trzech, czterech, czy pięciu zawodników nie byłaby z korzyścią. Mamy piłkarzy na ławce, którzy mogą zaczynać mecz, tylko muszą być obok ośmiu, dziewięciu podstawowych piłkarzy. Dwóch zawsze można wymienić. W czasie meczu dokonaliśmy zmian, bo zauważyliśmy, że padamy. Weszli Bochnak, Jabłoński i Mądrowski. Sprawdziło się wstawienie Krawczuna na defensywnego pomocnika. Potrzebowaliśmy tego, bo oni mieli wzrost przy stałych fragmentach. Pokazujemy młodych tylko nie za szybko, bo musimy zdobywać punkty w lidze. Dla nas bardzo ważne było żeby nie przegrać z Olimpią, a zwycięstwo daje nam swobodną pracę od poniedziałku i komfortowe podejście do każdego meczu - tłumaczył Adam Topolski.
Błękitni podkręcali tempo w ostatnich 20 minutach każdej z połów. To na Olimpię okazało się wystarczające. Dla drużyny z Elbląga był to czwarty mecz w Stargardzie, jaki rozgrywała w ostatnich latach i nadal nie zdobyła stadionu przy ulicy Ceglanej. Do tego doznała pierwszej wyjazdowej porażki w tym sezonie.
- Mecz z cyklu pechowych. Bardzo pechowo zaczęliśmy od niestrzelonego rzutu karnego. Potem czerwona kartka dla Czarka Demianiuka, który był negatywnym bohaterem w sensie takim, że uczestniczył w tych zdarzeniach. Na pewno nie zarzucam mu tego, że nam zawalił mecz. Uważam, że remis był bezwzględnie w naszym zasięgu nawet w dziesiątkę. Zmiana ustawienia na 3-4-2 dała efekt, że strzeliliśmy bramkę, ale też niestety straciliśmy. Mam niedosyt, że tutaj nie ugraliśmy choćby punktu, bo z przebiegu meczu było nas na to stać - twierdził trener gości, Adam Nocoń.
Materiał sponsorowany