Ten mecz ocenili trenerzy Adam Topolski i Andrzej Prawda.
- Dobry mecz trzymający do końca w napięciu. Duże emocje, pięć bramek. Myślę, że coraz lepiej się prezentujemy. Gramy ciekawą piłkę. Chcieliśmy tutaj zapunktować - przyznał szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
Rywale byli faworytem, bo mieli przed tym meczem cztery punkty przewagi nad Błękitnymi. Stargardzianie jednak mogli podbudowywać się bardzo korzystnym bilansem bezpośrednich spotkań ze Zniczem. W sobotę to oni byli stroną, która dyktowała warunki gry. Zdecydował o tym pierwszy gol strzelony w 13. minucie przez Wojciecha Fadeckiego.
- Wyszliśmy na prowadzenie. Szkoda straconej bramki na 1:1. Znowu lekkie błędy w ustawieniu w obronie. Prowadząc 2:1 cofnęliśmy się. Gra nam się układała, bo wolimy grać z kontry niż w ataku pozycyjnym. Wykorzystaliśmy błędy Znicza, który musiał się odkryć, żeby zdobyć bramkę na 2:2 - analizował Adam Topolski.
Znicz doczekał się drugiego trafienia, ale nie dało ono remisu. Miejscowym kibicom zapewniło jednak emocje do ostatniej sekundy, a fanom Błękitnych nerwowe odliczanie na końcowy gwizdek. - Mamy zbyt dobrego bramkarza, który wszystko chce przewidywać. Stał na piątce. Był pewny, że złapie dośrodkowanie jednak piłka zeszła z nogi obrońcy Znicza i strzelili przypadkową bramkę na 2:3. Chcieliśmy ten wynik dowieźć. Udało nam się, ale było to trudne spotkanie - ocenił końcówkę wyjazdowego meczu trener Błękitnych.
Nasz zespół pochwalił szkoleniowiec gospodarzy. Kluczowe było zmęczenie (obaj trenerzy nie stosują zbyt szerokiej rotacji w składzie). Okazało się, że lepiej sierpniowy maraton wytrzymali Błękitni. We wrześniu czekają ich cztery ligowe mecze oraz pucharowy pojedynek z Wisłą Kraków.
- Zespół gości po prostu był od nas szybszy. Lepiej biegał, swobodnie się poruszał po boisku. Łatwość, z jaką Błękitni zdobywali teren i stwarzali sytuacje bramkowe powodowała, że nie potrafiliśmy ich zatrzymać - przyznał Andrzej Prawda.
- Dobry mecz trzymający do końca w napięciu. Duże emocje, pięć bramek. Myślę, że coraz lepiej się prezentujemy. Gramy ciekawą piłkę. Chcieliśmy tutaj zapunktować - przyznał szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
Rywale byli faworytem, bo mieli przed tym meczem cztery punkty przewagi nad Błękitnymi. Stargardzianie jednak mogli podbudowywać się bardzo korzystnym bilansem bezpośrednich spotkań ze Zniczem. W sobotę to oni byli stroną, która dyktowała warunki gry. Zdecydował o tym pierwszy gol strzelony w 13. minucie przez Wojciecha Fadeckiego.
- Wyszliśmy na prowadzenie. Szkoda straconej bramki na 1:1. Znowu lekkie błędy w ustawieniu w obronie. Prowadząc 2:1 cofnęliśmy się. Gra nam się układała, bo wolimy grać z kontry niż w ataku pozycyjnym. Wykorzystaliśmy błędy Znicza, który musiał się odkryć, żeby zdobyć bramkę na 2:2 - analizował Adam Topolski.
Znicz doczekał się drugiego trafienia, ale nie dało ono remisu. Miejscowym kibicom zapewniło jednak emocje do ostatniej sekundy, a fanom Błękitnych nerwowe odliczanie na końcowy gwizdek. - Mamy zbyt dobrego bramkarza, który wszystko chce przewidywać. Stał na piątce. Był pewny, że złapie dośrodkowanie jednak piłka zeszła z nogi obrońcy Znicza i strzelili przypadkową bramkę na 2:3. Chcieliśmy ten wynik dowieźć. Udało nam się, ale było to trudne spotkanie - ocenił końcówkę wyjazdowego meczu trener Błękitnych.
Nasz zespół pochwalił szkoleniowiec gospodarzy. Kluczowe było zmęczenie (obaj trenerzy nie stosują zbyt szerokiej rotacji w składzie). Okazało się, że lepiej sierpniowy maraton wytrzymali Błękitni. We wrześniu czekają ich cztery ligowe mecze oraz pucharowy pojedynek z Wisłą Kraków.
- Zespół gości po prostu był od nas szybszy. Lepiej biegał, swobodnie się poruszał po boisku. Łatwość, z jaką Błękitni zdobywali teren i stwarzali sytuacje bramkowe powodowała, że nie potrafiliśmy ich zatrzymać - przyznał Andrzej Prawda.
Materiał sponsorowany