Materiał sponsorowany
Nasz zespół przegrał z MKS-em 80:86. - Dla mnie sprawa jest jasna. Mieliśmy dwa cele. Kontrolować tempo gry, czyli nie robić strat. To ewidentnie się nie udało. Po naszej stronie 15 strat, tylko osiem po stronie gospodarzy. Drugą rzeczą było wracanie do obrony po szybkich rzutach, które niekoniecznie były naszym celem. MKS zdobył 26 punktów z ławki, ale 22 z szybkiego ataku. To zrobiło różnicę i przegraliśmy ten mecz - powiedział szkoleniowiec Spójni Stargard.
- Sezon się nie skończył. Jestem zniesmaczony poziomem strat i stylem strat, jaki mieliśmy, bo to nam nie dało szansy być w meczu. Jestem też trochę zawiedziony, że moim zdaniem niesłusznie Jimmie Taylor w pierwszej połowie musiał opuścić boisko z faulami. Moim zdaniem tam nie było żadnych fauli. Może jeden, ale na pewno nie trzy - dodał Kamil Piechucki. Podkoszowy miał solidne 10 punktów i osiem zbiórek, ale jego poczynania były znacząco ograniczone, bo większość pierwszej połowy właśnie ze względu na trzy przewinienia spędził na ławce rezerwowych.
Poniedziałkowy mecz skomentował również Piotr Pamuła. Dla strzelca było to wyjątkowe spotkanie, bo trzy poprzednie sezony spędził w Dąbrowie Górniczej. - Jeden czynnik wynikał z drugiego, czyli straty i kontry MKS-u. Trener na to nas uczulał, ale tego nie wyegzekwowaliśmy. Były to wręcz banalne kontry. Nawet trudno było je zatrzymać faulem, bo pewnie byłby umyślny. Nie wynikało to czasem ze strat tylko z rzutów, których nie chcemy oddawać. Przegraliśmy mecz, który moim zdaniem powinniśmy ugrać. Grając takim rytmem, jak poprzednie mecze pewnie byśmy wygrali. Niestety nie wiem, czy jest to kwestia mentalna, ale przegrywamy. Skoro robiliśmy takie głupie błędy to Dąbrowa wygrała zasłużenie - ocenił koszykarz, który zdobył 10 punktów.
Z przełamania po czterech porażkach z rzędu cieszył się natomiast trener gospodarzy. - Przede wszystkim gratuluję swoim zawodnikom walki, zaangażowania, poświęcenia. Dla nas to jest wielka rzecz. Nie ma dla nas znaczenia, że Spójnia Stargard jest jedną z drużyn, która zamyka tabelę. Mamy 12. zwycięstwo. Bardzo się z tego cieszymy. Po tych wszystkich perypetiach, różnych problemach, jakie mamy po odejściu kilku zawodników najważniejsze, że trzymamy się razem - powiedział Jacek Winnicki.
Może nie kluczową, ale istotną rolę odegrał nowy podkoszowy MKS-u. Deng Deng zdobył osiem punktów i miał pięć zbiórek. Na parkiecie spędził kwadrans dając dobrą zmianę. - To człowiek, który przyleciał z Australii w niedzielę o 8 rano. Dla niego poniedziałkowy mecz się odbywał o 6 rano. Widać zaangażowanie, twarz człowieka, który przyjechał tutaj po to żeby się pokazać, walczyć. Chce zagrać do końca sezonu, nie chce siedzieć w domu. Oceniam go bardzo pozytywnie. Odbył z nami tylko jeden trening - tłumaczył szkoleniowiec gospodarzy.