Materiał sponsorowany
To pierwsze z kilku spotkań, które można określić mianem meczu o wszystko, a w przypadku Spójni to wszystko oznacza utrzymanie w EBL. Podobnie będzie przed domowymi pojedynkami z AZS-em Koszalin, Hydrotruckiem Radom i Miastem Szkła Krosno. W obecnej sytuacji stargardzianie nawet z tymi rywalami nie będą faworytem. Gdzieś muszą jednak szukać punktów, a teoretycznie powinni robić to z najsłabszymi możliwymi przeciwnikami.
Cele przed sezonem były inne, ale obecnie pomiędzy Treflem Sopot i Spójnią Stargard więcej jest podobieństw niż różnic. Gospodarze pojedynku 17. kolejki mieli nawet walczyć o play-offy. Tymczasem po 16 meczach mają trzy zwycięstwa, czyli tyle, ile beniaminek. Sytuacja Trefla to chyba największe rozczarowanie sezonu.
W pierwszej rundzie w Stargardzie sopocianie wygrali 82:76. Wtedy pomimo porażki uznawaliśmy to za niezły prognostyk na kolejne mecze. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna i było to jedno z kilku spotkań, których najbardziej można żałować. Trefl na kolejne zwycięstwo czekał bardzo długo, bo aż do 23 grudnia. Wtedy pokonał TBV Start Lublin, a później tryumfował jeszcze w Szczecinie (104:94). To jednak nie był przełom w grze Trefla, który uległ następnie AZS-owi Koszalin 90:100, a w Toruniu po niezłym meczu przegrał z silnym Polskim Cukrem 83:90. Spójnia również potrafiła postawić się kilku silniejszym ekipom. Najważniejsze mecze jednak zwykle wyraźnie przegrywała. Obie drużyny z porażkami wyjeżdżały więc z Krosna i Radomia.
Kolejny punkt wspólny to częste zmiany. Te dokonane w Spójni trudno wymienić bez posiłkowania się notatkami czy też stroną PLK. Również w Treflu sporo się działo. Na krótko w tej drużynie zagościł Toney Mccray. Nowymi koszykarzami od jakiegoś czasu są Jonte Flowers, Sasa Zagorac i Ovidijus Varanauskas. Litewski rozgrywający zadebiutował w Toruniu zdobywając 15 punktów (7/11 z gry). Nie ma już za to Vernona Taylora, który w Stargardzie rzucił 17 oczek.
W Spójni ten ubytek jest teoretycznie większy, bo porównując do pierwszego meczu z Treflem w składzie nie ma pięciu graczy. Zdobyli oni wtedy łącznie 44 z 76 punktów. Teraz zastąpić mają ich Rod Camphor, Shane Richards i Norbertas Giga oraz polscy koszykarze, którzy dostają więcej minut. Mecz w Szczecinie (porażka 62:91) pokazał jednak, że nie skończyło się to dobrze. Oczywiście wiele, łącznie z rotacją, może teraz się zmienić, bo od środy stery w zespole przejął Kamil Piechucki.
W roli pierwszego szkoleniowca zastąpił on Krzysztofa Koziorowicza, który zrezygnował we wtorek. Zespół zna dobrze, bo od początku przygotowań był w sztabie szkoleniowym. Czy będzie jednak w stanie dokonać takich zmian żeby utrzymać Spójnię w EBL? Czasu nie ma dużo, bo terminarz nie jest korzystny i kluczowe mecze odbędą się w lutym oraz marcu. Jeżeli przed ostatnim miesiącem rozgrywek nie uda się opuścić ostatniego miejsca i zbudować choćby minimalnej przewagi to trudno liczyć na pozytywne zakończenie sezonu.
Trefl zmianę trenera ma już dawno za sobą. Z klubu odszedł Marcin Kloziński, a po krótkich poszukiwaniach zastąpił go Fin Jukka Toijala. Nowy szkoleniowiec wygrał dwa z ośmiu spotkań. Nie dokonał więc gigantycznego skoku jakościowego, na którym z tym składem miał teoretycznie duże szanse. Potencjał kadrowy jest wyraźnie po stronie Trefla i to w ekipie gospodarzy trzeba upatrywać zdecydowanego faworyta. Są oni mocniejsi przede wszystkim w ofensywie, a podkoszowy tercet: Sasa Zagorac, Paweł Leończyk i Milan Milovanović na pewno będzie starał się wykorzystać dziury w defensywie Spójni.
Trefl też traci sporo, bo średnio prawie 88 punktów. Stargardzianie muszą jednak zaprezentować swoje atuty. Szansy mogą upatrywać w rzutach z dystansu, choć ten element wielokrotnie zawodził. Niedzielny mecz będzie dla Spójni trzecim w tym sezonie transmitowanym przez Polsat Sport. Wcześniej telewizyjne kamery gościły dwa razy w Stargardzie i kończyło się wysokimi porażkami. Z Kingiem Szczecin było 64:95, a z Legią Warszawa 72:94.
Trefl Sopot - Spójnia Stargard / niedziela 27.01.2019 godz. 12:40. Transmisja w Polsacie Sport.