Materiał sponsorowany
Sensacja na początek 5. kolejki Energa Basket Ligi. Koszykarze Spójni Stargard pokonali Anwil Włocławek 81:80.
Przed tym spotkaniem beniaminek był skazywany na pożarcie. Dokonał jednak wielkiego wyczynu. Tym bardziej, że trener Krzysztof Koziorowicz nie miał do dyspozycji kilku podstawowych koszykarzy. Oprócz Alberta Owensa, z którym rozwiązano kontrakt, brakowało również Byrona Wesley’a i Huberta Pabiana. Grała, więc ósemka, a w trudnej drugiej połowie czwartej kwarty na placu boju pozostała tylko szóstka. Za pięć przewinień boisko opuścili Marcel Wilczek i Nick Madray. Jedynym wysokim był tylko Wojciech Fraś.
Oczywiście również w Anwilu brakowało ważnego ogniwa. Wolne dostał zmagający się z kontuzją Kamil Łączyński. Rozgrywający był w składzie, ale nawet pomimo niekorzystnego wyniku trener Igor Milicić nie wpuścił go na parkiet. Trochę to wyglądało tak, jakby szkoleniowiec mistrza Polski był pewien, że w końcu jego zespół upora się z beniaminkiem.
Tymczasem Spójnia kapitalnie zaczęła piątkowe zawody. Po siedmiu minutach prowadziła aż 23:5. Marcel Wilczek, Piotr Pamuła i Marcin Dymała z łatwością punktowali mistrza. Anwil w tym okresie trafił 2/16 rzutów z gry. Gospodarze powoli zaczęli jednak odzyskiwać inicjatywę. Zdobyli 12 punktów z rzędu znacząco niwelując stratę. Nie potrafili jednak tego zrobić do końca. Skuteczny w ich szeregach był Mateusz Kostrzewski, który zdobył 15 punktów, ale trafił zaledwie 3/8 rzutów wolnych.
Biało-bordowi wspierani przez grupę kilkudziesięciu kibiców długo nie dawali się dogonić. Rottweilery na pierwsze prowadzenie wyszły w końcówce trzeciej kwarty po akcji 2+1 Igora Wadowskiego. Faworyt na początku czwartej kwarty odskoczył nawet na sześć punktów (65:59). Nieskuteczny Michał Michalak (2/9) miał wtedy kilka udanych akcji.
Stracona przewaga nie podłamała Spójni. Szalone trójki w końcówkach akcji trafiał Anthony Hickey. Po jego kolejnym rzucie było 75:71. W końcówce działo się jeszcze wiele. Anwil wyrównał, ale po chwili nadział się na odpowiedź Pamuły. Tylko jeden rzut wolny trafił Dawid Bręk, ale po nieskutecznej drugiej próbie piłkę zebrał Wojciech Fraś. Faulowany Pamuła trafił dwa razy.
Spójnia w ostatniej minucie nie mogła zmarnować czterech punktów przewagi (81:77). A jednak Anwil dzięki dobrej obronie miał jeszcze szansę na dogrywkę. Ważny rzut wolny spudłował jednak Chase Simon. Amerykanin zdobył 18 punktów. Miał również 11 zbiórek i cztery asysty. Po emocjonującym finiszu stargardzianie wygrali 81:80. Kluczowa okazała się skuteczność za trzy punkty. Spójnia w końcu trafiła bardzo dobre 13/30 przy 4/17 Anwilu. Nie przeszkodziła przegrana rywalizacja pod tablicami - 35:44 i trochę więcej strat (15:12).
Kapitalne zawody rozegrał wszechstronny Anthony Hickey. Zdobył 25 punktów (6/10 za trzy). Miał również osiem zbiórek, siedem asyst i trzy przechwyty. Złożyło się to na wysoki wskaźnik efektywności (31). Piotr Pamuła rzucił 23 punkty, a 13 oczek i 13 zbiórek miał Marcel Wilczek, który na parkiecie spędził blisko 30 minut.
Po piątkowym meczu Spójnia legitymuje się bilansem dwóch zwycięstw i trzech porażek. Taki sam dorobek ma Anwil. Następny pojedynek stargardzianie rozegrają w kolejny piątek (9 listopada), gdy zmierzą się na wyjeździe z Rosą Radom.
Anwil Włocławek - Spójnia Stargard 80:81 (13:23, 28:23, 18:11, 21:24)
Anwil: Chase Simon 18, Mateusz Kostrzewski 15, Szymon Szewczyk 10, Jarosław Zyskowski 10, Walerij Lichodiej 6, Michał Michalak 6, Igor Wadowski 5, Nikola Marković 4, Josip Sobin 4, Jakub Parzeński 2.
Spójnia: Anthony Hickey 25, Piotr Pamuła 23, Marcel Wilczek 13, Marcin Dymała 10, Nick Madray 5, Dawid Bręk 3, Wojciech Fraś 2, Maciej Raczyński 0.
Przed tym spotkaniem beniaminek był skazywany na pożarcie. Dokonał jednak wielkiego wyczynu. Tym bardziej, że trener Krzysztof Koziorowicz nie miał do dyspozycji kilku podstawowych koszykarzy. Oprócz Alberta Owensa, z którym rozwiązano kontrakt, brakowało również Byrona Wesley’a i Huberta Pabiana. Grała, więc ósemka, a w trudnej drugiej połowie czwartej kwarty na placu boju pozostała tylko szóstka. Za pięć przewinień boisko opuścili Marcel Wilczek i Nick Madray. Jedynym wysokim był tylko Wojciech Fraś.
Oczywiście również w Anwilu brakowało ważnego ogniwa. Wolne dostał zmagający się z kontuzją Kamil Łączyński. Rozgrywający był w składzie, ale nawet pomimo niekorzystnego wyniku trener Igor Milicić nie wpuścił go na parkiet. Trochę to wyglądało tak, jakby szkoleniowiec mistrza Polski był pewien, że w końcu jego zespół upora się z beniaminkiem.
Tymczasem Spójnia kapitalnie zaczęła piątkowe zawody. Po siedmiu minutach prowadziła aż 23:5. Marcel Wilczek, Piotr Pamuła i Marcin Dymała z łatwością punktowali mistrza. Anwil w tym okresie trafił 2/16 rzutów z gry. Gospodarze powoli zaczęli jednak odzyskiwać inicjatywę. Zdobyli 12 punktów z rzędu znacząco niwelując stratę. Nie potrafili jednak tego zrobić do końca. Skuteczny w ich szeregach był Mateusz Kostrzewski, który zdobył 15 punktów, ale trafił zaledwie 3/8 rzutów wolnych.
Biało-bordowi wspierani przez grupę kilkudziesięciu kibiców długo nie dawali się dogonić. Rottweilery na pierwsze prowadzenie wyszły w końcówce trzeciej kwarty po akcji 2+1 Igora Wadowskiego. Faworyt na początku czwartej kwarty odskoczył nawet na sześć punktów (65:59). Nieskuteczny Michał Michalak (2/9) miał wtedy kilka udanych akcji.
Stracona przewaga nie podłamała Spójni. Szalone trójki w końcówkach akcji trafiał Anthony Hickey. Po jego kolejnym rzucie było 75:71. W końcówce działo się jeszcze wiele. Anwil wyrównał, ale po chwili nadział się na odpowiedź Pamuły. Tylko jeden rzut wolny trafił Dawid Bręk, ale po nieskutecznej drugiej próbie piłkę zebrał Wojciech Fraś. Faulowany Pamuła trafił dwa razy.
Spójnia w ostatniej minucie nie mogła zmarnować czterech punktów przewagi (81:77). A jednak Anwil dzięki dobrej obronie miał jeszcze szansę na dogrywkę. Ważny rzut wolny spudłował jednak Chase Simon. Amerykanin zdobył 18 punktów. Miał również 11 zbiórek i cztery asysty. Po emocjonującym finiszu stargardzianie wygrali 81:80. Kluczowa okazała się skuteczność za trzy punkty. Spójnia w końcu trafiła bardzo dobre 13/30 przy 4/17 Anwilu. Nie przeszkodziła przegrana rywalizacja pod tablicami - 35:44 i trochę więcej strat (15:12).
Kapitalne zawody rozegrał wszechstronny Anthony Hickey. Zdobył 25 punktów (6/10 za trzy). Miał również osiem zbiórek, siedem asyst i trzy przechwyty. Złożyło się to na wysoki wskaźnik efektywności (31). Piotr Pamuła rzucił 23 punkty, a 13 oczek i 13 zbiórek miał Marcel Wilczek, który na parkiecie spędził blisko 30 minut.
Po piątkowym meczu Spójnia legitymuje się bilansem dwóch zwycięstw i trzech porażek. Taki sam dorobek ma Anwil. Następny pojedynek stargardzianie rozegrają w kolejny piątek (9 listopada), gdy zmierzą się na wyjeździe z Rosą Radom.
Anwil Włocławek - Spójnia Stargard 80:81 (13:23, 28:23, 18:11, 21:24)
Anwil: Chase Simon 18, Mateusz Kostrzewski 15, Szymon Szewczyk 10, Jarosław Zyskowski 10, Walerij Lichodiej 6, Michał Michalak 6, Igor Wadowski 5, Nikola Marković 4, Josip Sobin 4, Jakub Parzeński 2.
Spójnia: Anthony Hickey 25, Piotr Pamuła 23, Marcel Wilczek 13, Marcin Dymała 10, Nick Madray 5, Dawid Bręk 3, Wojciech Fraś 2, Maciej Raczyński 0.