Materiał sponsorowany
Jednym z wygranych okresu przygotowawczego przed sezonem 2018/2019 jest Marcin Dymała.
Koszykarz w poprzednich latach był jednym z liderów Spójni Stargard. Teraz pomimo wzmocnień zachował swoją pozycję w pierwszej piątce. Ten fakt nie może jednak dziwić. We wszystkich punktowanych meczach, w których wystąpił rzucał przynajmniej 10 oczek. Grał może trochę mniej niż w I lidze, ale na tyle długo, że mógł efektywnie wykorzystać czas spędzony na parkiecie. Jeżeli taką regularność utrzyma w meczach ligowych to będzie pewnym punktem beniaminka EBL.
- Nieważne, czy wychodzi się w pierwszej piątce, czy z ławki. Najważniejsze jest, kto kończy mecz. Cieszy mnie, że mam zaufanie trenerów. Ciężko pracuję cały czas. W wakacje też dużo trenowałem. Wiem, że jestem dobrze przygotowany do sezonu i mam nadzieję, że sprawimy sporo niespodzianek - podkreśla Marcin Dymała.
Pierwszy ligowy mecz Spójnia rozegra 6 października o godz. 12:40. Rywalem w hali OSiR będzie King Szczecin. Jaka atmosfera panuje w stargardzkiej drużynie przed tym spotkaniem? - Na pewno już napięcie rośnie, bo coraz bliżej do startu ligi. Szybko minęło te sześć tygodni. Ciężko trenowaliśmy w tym czasie. Zagraliśmy kilkanaście sparingów. Już od poniedziałku przygotowujemy się pod kontem tego spotkania. Myślę, że trenerzy dobrze nas do tego meczu przygotują i będziemy w jak najlepszej dyspozycji w sobotę - tłumaczy nasz rozmówca.
W poniedziałek rozpoczęła się internetowa sprzedaż biletów, ale potrwała tylko kilka minut. Fani błyskawicznie wykupili ponad 200 wejściówek. Ostatni szczęśliwcy mają jeszcze szansę w sobotę, bo do kas trafi około 165 biletów, a dystrybucja zacznie się 1,5 godziny przed meczem. Czy koszykarze śledzą, jakim zainteresowaniem cieszy się sobotni pojedynek?
- Słyszymy przed treningiem, jak ludzie przychodzą. Nic tylko się cieszyć. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy kibiców w sobotę, bo jestem pewny, że publiczność dopisze. Jestem tutaj trzeci sezon z rzędu także wiem, jak reagują na wydarzenia na boisku stargardzcy kibice. O tą stronę meczu jestem spokojny. Na pewno hala będzie pękała w szwach - mówi Marcin Dymała.
Koszykarz w poprzednich latach był jednym z liderów Spójni Stargard. Teraz pomimo wzmocnień zachował swoją pozycję w pierwszej piątce. Ten fakt nie może jednak dziwić. We wszystkich punktowanych meczach, w których wystąpił rzucał przynajmniej 10 oczek. Grał może trochę mniej niż w I lidze, ale na tyle długo, że mógł efektywnie wykorzystać czas spędzony na parkiecie. Jeżeli taką regularność utrzyma w meczach ligowych to będzie pewnym punktem beniaminka EBL.
- Nieważne, czy wychodzi się w pierwszej piątce, czy z ławki. Najważniejsze jest, kto kończy mecz. Cieszy mnie, że mam zaufanie trenerów. Ciężko pracuję cały czas. W wakacje też dużo trenowałem. Wiem, że jestem dobrze przygotowany do sezonu i mam nadzieję, że sprawimy sporo niespodzianek - podkreśla Marcin Dymała.
Pierwszy ligowy mecz Spójnia rozegra 6 października o godz. 12:40. Rywalem w hali OSiR będzie King Szczecin. Jaka atmosfera panuje w stargardzkiej drużynie przed tym spotkaniem? - Na pewno już napięcie rośnie, bo coraz bliżej do startu ligi. Szybko minęło te sześć tygodni. Ciężko trenowaliśmy w tym czasie. Zagraliśmy kilkanaście sparingów. Już od poniedziałku przygotowujemy się pod kontem tego spotkania. Myślę, że trenerzy dobrze nas do tego meczu przygotują i będziemy w jak najlepszej dyspozycji w sobotę - tłumaczy nasz rozmówca.
W poniedziałek rozpoczęła się internetowa sprzedaż biletów, ale potrwała tylko kilka minut. Fani błyskawicznie wykupili ponad 200 wejściówek. Ostatni szczęśliwcy mają jeszcze szansę w sobotę, bo do kas trafi około 165 biletów, a dystrybucja zacznie się 1,5 godziny przed meczem. Czy koszykarze śledzą, jakim zainteresowaniem cieszy się sobotni pojedynek?
- Słyszymy przed treningiem, jak ludzie przychodzą. Nic tylko się cieszyć. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy kibiców w sobotę, bo jestem pewny, że publiczność dopisze. Jestem tutaj trzeci sezon z rzędu także wiem, jak reagują na wydarzenia na boisku stargardzcy kibice. O tą stronę meczu jestem spokojny. Na pewno hala będzie pękała w szwach - mówi Marcin Dymała.