Materiał sponsorowany
Koszykarze Spójni Stargard rozegrali pierwszy sparing z ligowym rywalem. Mecz z AZS-em Koszalin podsumował trener Krzysztof Koziorowicz.
Przypomnijmy, że nasz zespół prowadził po 20 minutach 41:25. Czwartą kwartę jednak przegrał 4:23, a całe spotkanie 61:68.
Patryk Neumann: Jak pan ocenia sobotni mecz z AZS-em Koszalin?
Krzysztof Koziorowicz: W każdym meczu trzeba walczyć do końca o zwycięstwo. Jedynym i ważnym tłumaczeniem jest to, że nie mógł grać Albert Owens w drugiej połowie. Posadziłem go po kilku minutach ze względu na uraz stawu skokowego. Nie mieliśmy dużej głębi grania pod koszami. Tego zabrakło. W tym momencie zawodnicy koszalińscy nas wypchnęli na obwód. Jeszcze póki trafialiśmy to wynik się utrzymywał. W końcówce wszystko bronili przekazami z mocnym naciskiem na rzut, a pod koszem mieliśmy mniej atutów. Dla odmiany AZS był zdecydowanie skuteczniejszy na obwodzie. Trafiał właściwie wszystko w czwartej kwarcie. Mogę powiedzieć, że z trzech kwart jestem zadowolony. W czwartej zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie. Szukaliśmy pozycji dla siebie, nie dla kolegi. My musimy grać rozsądnie. Nie jesteśmy zespołem mocnym fizycznie.
Pierwsza połowa zaskoczyła trenera, że układało się to aż tak dobrze?
- Jak gramy rozsądnie, bardzo spokojnie, to były nawet takie sytuacje, że grała przez kilka minut druga piątka i radziła sobie całkiem fajnie. Na tym to właśnie polega, żeby grać swoje i nie dać sobie narzucić takiego stylu, jaki chce przeciwnik. Rywal chciał grać szybko, jeden na jednego, bardzo agresywnie, krótkie akcje. W końcówce niepotrzebnie się dostosowaliśmy.
W drużynie jest aż sześciu podkoszowych. Nie za dużo?
- Sparingi pokazują, że pomimo parametrów pod koszem aż tak bogato nie jest. Nick Madray woli grać na obwodzie. Musi Albert Owens być w pełni sił żeby granie pod kosz było skuteczniejsze.
W porównaniu z turniejem w Rostocku jest progres?
- Wydaje się, że tak, ale wolę powiedzieć, że liga pokaże. Spotkania o punkty są dla nas sprawą nadrzędną. Każde zwycięstwo w tej lidze będzie przybliżało nas do realizacji celu.
Przypomnijmy, że nasz zespół prowadził po 20 minutach 41:25. Czwartą kwartę jednak przegrał 4:23, a całe spotkanie 61:68.
Patryk Neumann: Jak pan ocenia sobotni mecz z AZS-em Koszalin?
Krzysztof Koziorowicz: W każdym meczu trzeba walczyć do końca o zwycięstwo. Jedynym i ważnym tłumaczeniem jest to, że nie mógł grać Albert Owens w drugiej połowie. Posadziłem go po kilku minutach ze względu na uraz stawu skokowego. Nie mieliśmy dużej głębi grania pod koszami. Tego zabrakło. W tym momencie zawodnicy koszalińscy nas wypchnęli na obwód. Jeszcze póki trafialiśmy to wynik się utrzymywał. W końcówce wszystko bronili przekazami z mocnym naciskiem na rzut, a pod koszem mieliśmy mniej atutów. Dla odmiany AZS był zdecydowanie skuteczniejszy na obwodzie. Trafiał właściwie wszystko w czwartej kwarcie. Mogę powiedzieć, że z trzech kwart jestem zadowolony. W czwartej zaczęliśmy grać zbyt indywidualnie. Szukaliśmy pozycji dla siebie, nie dla kolegi. My musimy grać rozsądnie. Nie jesteśmy zespołem mocnym fizycznie.
Pierwsza połowa zaskoczyła trenera, że układało się to aż tak dobrze?
- Jak gramy rozsądnie, bardzo spokojnie, to były nawet takie sytuacje, że grała przez kilka minut druga piątka i radziła sobie całkiem fajnie. Na tym to właśnie polega, żeby grać swoje i nie dać sobie narzucić takiego stylu, jaki chce przeciwnik. Rywal chciał grać szybko, jeden na jednego, bardzo agresywnie, krótkie akcje. W końcówce niepotrzebnie się dostosowaliśmy.
W drużynie jest aż sześciu podkoszowych. Nie za dużo?
- Sparingi pokazują, że pomimo parametrów pod koszem aż tak bogato nie jest. Nick Madray woli grać na obwodzie. Musi Albert Owens być w pełni sił żeby granie pod kosz było skuteczniejsze.
W porównaniu z turniejem w Rostocku jest progres?
- Wydaje się, że tak, ale wolę powiedzieć, że liga pokaże. Spotkania o punkty są dla nas sprawą nadrzędną. Każde zwycięstwo w tej lidze będzie przybliżało nas do realizacji celu.