Ten mecz nie mógł przejść bez echa. Przypomnijmy, że w 30. kolejce II ligi piłkarze Błękitnych przed stargardzką publicznością przegrali z przedostatnią w tabeli Legionovią Legionowo 0:3. Rozmiary tej porażki są wysokie, ale zasłużone. Tym bardziej szokuje fakt, że gospodarze przez prawie całą drugą połowę grali z przewagą zawodnika.
- Chciałbym pogratulować trenerowi zasłużonego zwycięstwa. W imieniu własnym, ale też przede wszystkim całej drużyny chciałbym przeprosić wszystkich kibiców, zarząd klubu za to, że musieli oglądać nas, bo graliśmy słabo. Nie ma żadnych wytłumaczeń na naszą postawę. Mamy świadomość tego, że zawiedliśmy na całej linii - podkreśla trener Błękitnych.
- Wygrała drużyna, która bardziej chciała wygrać. To nie ulega wątpliwości. Straciliśmy bramkę na 0:1. Powinniśmy dążyć do tego, żeby wygrać. Postarać się zaatakować mocniej, wyżej. Mieliśmy złe wybory. W prostych sytuacjach nie potrafiliśmy oddać strzałów. W sytuacjach trudnych wymyślaliśmy rzeczy, których kompletnie sobie nie zakładaliśmy. Mieliśmy inny pomysł na ten mecz - analizuje Krzysztof Kapuściński.
- Cieszymy się bardzo z trzech punktów zdobytych na tak trudnym terenie. Będziemy do końca walczyć o utrzymanie. Z przebiegu meczu myślę, że drużyna Legionovii zasłużyła na zwycięstwo. Było bardzo gorąco. Trzeba było pokazać charakter i determinację. Tak, jak trener wspomniał zespół Legionovii więcej chciał. Zawodnicy zostawili serducho na boisku. To było widać w szatni po meczu, że ciężko było im się cieszyć, bo byli tak zmęczeni - dodaje szkoleniowiec gości, Bartosz Tarachulski.
Ekipa z Legionowa cieszyła się ze zwycięstwa, ale paradoks tej sytuacji polega na tym, że wolałaby znajdować się w sytuacji pokonanych tego dnia Błękitnych. Nasz zespół zgromadził 37 punktów, a rywale 26. Oczywiście Błękitni nie mają już wielkiego komfortu, bo strefa spadkowa zbliżyła się niebezpiecznie. Legionovia jednak musiałaby wygrać wszystkie mecze do końca i liczyć na serię niepowodzeń rywali. Tylko w taki sposób może się utrzymać.
- Nie popadamy w hurraoptymizm, bo wiemy, w którym miejscu znajdujemy się. Zazdrościmy Błękitnym punktów, które udało się im zdobyć - przyznaje Bartosz Tarachulski.