Patryk Neumann: Dość pewnie przechodzicie play-offy. Wygraliście 3:1 z Biofarmem Basket Poznań, a z GKS-em Tychy prowadzicie 2:0. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Marcel Wilczek: Dokładnie. Dobry mecz w naszym wykonaniu. Myślę, że trochę lepszy niż ten sobotni. Od początku dobra obrona i dzięki temu wygraliśmy. Jak bronimy na swoim optymalnym poziomie drużynowo, gdzie sobie pomagamy, są rotacje to myślę, że żadna drużyna nie jest w stanie tutaj z nami wygrać.
W ataku też zagraliście bardzo zespołowo. Każdy miał swój moment w którym pociągnął wynik.
- Wydaje mi się, że w niedzielę bardziej zespołowo niż w sobotę. Jak jest zespół to zawsze mamy 10-15 punktów na plusie. Mam nadzieję, że dalsze mecze będą tak wyglądały, bo w play-offach wygrywa drużyna.
Przed Spójnią wyjazd do Tychów. Mieliście niedawno okazję zapoznać się z tym terenem. Na pewno sprzyja gospodarzom pod względem rzutowym.
- Tamte kosze przyjmują dużo. Wystarczy walnąć w okolicach dechy i wpada. Nie ma co się na to oglądać. Trzeba grać naszym normalnym stylem w obronie i w ataku. Myślę, że powinno być dobrze.
Finał może być trochę zaskakujący, bo w drugiej parze Sokół Łańcut prowadzi z Jamalexem Polonią Leszno 2:0.
- Słyszałem w szatni, że Sokół wygrał różnicą 20 punktów. Myślałem, że tam będzie 1:1. Widać, że Sokół złapał trochę wiatru w żagle i wygrał na trudnym terenie. Jestem ciekawy tej rywalizacji. Gdyby Leszno wygrało pierwszy mecz to może się jeszcze dużo wydarzyć.
O tym na razie jeszcze nie myślicie, bo trzeba zrobić ostatni krok do finału.
- Dokładnie. Niby tak blisko, bo 2:0, ale już nie raz pamiętam, że kończyło się inaczej. Musimy być skoncentrowani. Najlepiej wygrać w tym pierwszym meczu. Wrócić do domu i mieć dużo czasu na regenerację do finału.