To był trzeci ligowy mecz Sebastiana Szymańskiego w tym sezonie. W 12,5 minut zdobył on sześć punktów. W rozmowie z naszym portalem opowiedział o powrocie do gry oraz transferze z Sokoła Łańcut do Spójni.
Patryk Neumann: Wygraliście bardzo wysoko. Postraszyliście kolejnych przeciwników takim zwycięstwem.
Sebastian Szymański: Byliśmy bardzo zmobilizowani na to spotkanie. Chcieliśmy pokazać, że to pierwsze miejsce nam się należy, jak to udowodniliśmy w Siedlcach. Wszystko poszło po naszej myśli. Może nie wszystkie założenia wyszły aczkolwiek wynik pokazuje wszystko. Odesłaliśmy Tychy jak najszybciej do domu przed świętami.
Musieliście być skoncentrowani od początku. W pierwszej kwarcie oni zdobyli bardzo dużo punktów, ale wy trafialiście na świetnej skuteczności przez cały mecz.
- Byliśmy przygotowani, że to jest zespół ofensywny na obwodzie. Wiedzieliśmy, że oni trafią trójki. Nie mogliśmy się załamać. Trafialiśmy seryjnie i pociągnęliśmy ten mecz do końca.
Dla pana to dopiero trzecie spotkanie w tym sezonie. Czy ze zdrowiem jest już wszystko w porządku?
- Jest już w porządku. Spokojnie się wdrażam. Wiadomo, że potrzebuję czasu. Jest ciężko po prawie trzymiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzjią pleców. Powoli wchodzę w grę. Miejmy nadzieję, że będzie wszystko dobrze z moim zdrowiem.
Już w poprzednim spotkaniu bardzo pan pomógł. Mecz z SKK Siedlce był dla Spójni trudny a pan grał w kluczowych momentach.
- Powiedzmy, że trener mi zaufał w końcówce. Wie dobrze, że strzelam za trzy. Postawił na mnie. Udało się trafić ważną trójkę w dogrywce, dlatego jestem zadowolony z tego zaufania. Mam nadzieję, że jeszcze moje minuty pójdą do góry i będę miał coraz większe zaufanie u trenera.
Teraz pojedziecie do Leszna. Chyba najtrudniejszy z przeciwników w I lidze. Was to na pewno nie przestraszy.
- Nie boimy się nikogo. Mamy jakiś cel założony i nie możemy się bać żadnej drużyny, jeśli myślimy o pierwszym miejscu po rundzie zasadniczej i play-offach.
Latem trafił pan z Sokoła Łańcut do Spójni. Co zadecydowało o wyborze tego klubu?
- Głównie to, że jest tutaj walka o najwyższe cele. Jestem zawodnikiem, który kiedyś był mocno obiecujący. Bujałem się po I lidze po słabszych drużynach. Z Łańcutem udało nam się trochę więcej ugrać. Czas po prostu coś wygrać.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Spójnia - GKS. Sebastian Szymański: Chcieliśmy pokazać, że pierwsze miejsce nam się należy