Wciąż jesteśmy świadkami piszącej się historii polskiej piłki nożnej. Polska reprezentacja potrzebowała aż rzutów karnych, by wyeliminować z turnieju Szwajcarów. Historyczny awans do ćwierćfinału Mistrzostw Europy stał się faktem, a tam zagramy z Portugalią i wielkim Ronaldo w składzie.
Reprezentacja Polski mocno rozpoczęła spotkanie i już w pierwszej minucie poważnie zagroziła rywalowi. Było bardzo blisko szybkiego prowadzenia – niestety Milik źle trafił w piłkę. Zwiastun tego co będzie się działo w tym spotkaniu został przyjęty wielkimi owacjami przez Polskich kibiców.
To był najciekawszy sobotni mecz, toczony w bardzo dobrym tempie. Oba zespoły pomimo skoncentrowaniu głównych sił na defensywie, stworzyły wiele groźnych akcji w ataku. W pierwszej połowie więcej okazji bramkowych mieli Polacy, a jedną z nich wykorzystał w 39 minucie Kuba Błaszczykowski. To już jego drugi mecz z rzędu na tym turnieju, gdy zdobywa tak ważną bramkę. W tym momencie nikt nie wyobraża sobie reprezentacji bez tego zawodnika.
Bramka był efektem szybkiej kontry, a zaczęła się od fenomenalnego wyrzutu Łukasza Fabiańskiego. Piłkę dostał Grosicki i ruszył lewą stroną. Pewnie w momencie wbiegnięcia w 3 obrońców i za daleko wypuszczonej piłki, wielu pomyślało o kolejnym rajdzie typu jeździec bez głowy, jednak pika szczęśliwie odbiła się od obrońcy i akcja mogła być kontynuowana. Dalej było już książkowe wykończenie. Najpierw Kamil zbiegł do środka, a później przerzucił piłkę na drugą stronę pola karnego, gdzie niepilnowany Kuba wykończył akcję. Szczęście było po naszej stronie. Piękny scenariusz trwał.
Od tej pory to Szwajcarzy ruszyli do ataku. Jednak nasza kultura w defensywie była na najwyższym poziomie, a w razie drobnych przecieków na posterunku był pewny Fabiański. Z czasem jednak sił ubywało, a determinacji Szwajcarom przybywało. Coraz więcej groźnych akcji nie przyniosło efektu aż do 82 minuty. Wtedy to po nieudanym dośrodkowaniu odbita piłka spadło wprost do niepilnowanego Shaqiriego i ten fenomenalnym strzałem pół-przewrotką pokonał naszego golkipera. Dla Nas dramat, dla Szwajcarów ogromna radość i powrót do żywych. Byliśmy świadkami bramki turnieju i nerwów do samego końca.
Dogrywka zwiastowała mocno zachowawczą grę. Wtedy też zostały wykonane dopiero pierwsze zmiany w zespole Adama Nawałki. Przypływ świeżych sił był wyjątkowo potrzebny na dodatkowy czas. Więcej dogodnych okazji mieli jednak rywale, ale brak skuteczności i Łukasz na bramce wystarczyły, by dowieźć wynik do końca. Pierwsze w historii rzuty karne reprezentacji Polski stały się faktem, a my kibice znaleźliśmy się w całkowicie nowej nerwowej sytuacji. Presja ciążyła na obu zespołach. My konkurs rzutów karnych mieliśmy po raz pierwszy, Szwajcarzy mieli złe wspomnienia i komentatorzy podkreślali, że mogą mieć problem w karnych. Nasi reprezentanci wywiązali się znakomicie z historycznego zadania.
5 na 5 trafionych karnych, oznaczało wytrzymanie ciśnienia i zachowanie zimnej krwi do samego końca. Sygnał do celnego strzelania dał kapitan Robert Lewandowski, a serię kończył Grzegorz Krychowiak – filar środka pola. Oprócz nich strzelali jeszcze Milik, Glik i Błaszczykowski, czyli razem wielka doświadczona piątka. Nikt nie zawiódł, nikt nie zwątpił. Problem mieli Szwajcarzy, gdy już w drugiej kolejce nie trafił Granit Xhaka – jedna z gwiazd tej reprezentacji. Jeżeli filar zespołu nie wytrzymał ciśnienia, to nie mogło być innego scenariusza jak awans Polski.
Awans w pełni zasłużony i wywalczony. A nam kibicom z każdym meczem apetyt rośnie jeszcze bardziej. Teraz chcemy wyrzucić z turnieju uznaną markę, a okazja do tego będzie już w ćwierćfinale. Realny plan zakładany przed turniejem został zrealizowany.
Gramy dalej. Teraz czas na Portugalię. Ronaldo i spółka zagrali przeciętne spotkanie z Chorwatami. W regulaminowym czasie gry nie oddano ani jednego celnego strzału. Naprawdę to spotkanie oglądało się ciężko. Na bramkę przyszło poczekać do drugiej połowy dogrywki. W 117 minucie zwycięstwo dał Quaresma i Chorwaci nie mieli wiele czasu by odrobić wynik.
Nam przyjdzie zmierzyć się z Portugalczykami w ćwierćfinale i wcale nie jesteśmy bez szans. Nasza reprezentacja jest poukładana i wyjątkowo konsekwentna. Spotkanie już w czwartek o godzinie 21. Widzimy się przed telewizorami.
Reprezentacja Polski mocno rozpoczęła spotkanie i już w pierwszej minucie poważnie zagroziła rywalowi. Było bardzo blisko szybkiego prowadzenia – niestety Milik źle trafił w piłkę. Zwiastun tego co będzie się działo w tym spotkaniu został przyjęty wielkimi owacjami przez Polskich kibiców.
To był najciekawszy sobotni mecz, toczony w bardzo dobrym tempie. Oba zespoły pomimo skoncentrowaniu głównych sił na defensywie, stworzyły wiele groźnych akcji w ataku. W pierwszej połowie więcej okazji bramkowych mieli Polacy, a jedną z nich wykorzystał w 39 minucie Kuba Błaszczykowski. To już jego drugi mecz z rzędu na tym turnieju, gdy zdobywa tak ważną bramkę. W tym momencie nikt nie wyobraża sobie reprezentacji bez tego zawodnika.
Bramka był efektem szybkiej kontry, a zaczęła się od fenomenalnego wyrzutu Łukasza Fabiańskiego. Piłkę dostał Grosicki i ruszył lewą stroną. Pewnie w momencie wbiegnięcia w 3 obrońców i za daleko wypuszczonej piłki, wielu pomyślało o kolejnym rajdzie typu jeździec bez głowy, jednak pika szczęśliwie odbiła się od obrońcy i akcja mogła być kontynuowana. Dalej było już książkowe wykończenie. Najpierw Kamil zbiegł do środka, a później przerzucił piłkę na drugą stronę pola karnego, gdzie niepilnowany Kuba wykończył akcję. Szczęście było po naszej stronie. Piękny scenariusz trwał.
Od tej pory to Szwajcarzy ruszyli do ataku. Jednak nasza kultura w defensywie była na najwyższym poziomie, a w razie drobnych przecieków na posterunku był pewny Fabiański. Z czasem jednak sił ubywało, a determinacji Szwajcarom przybywało. Coraz więcej groźnych akcji nie przyniosło efektu aż do 82 minuty. Wtedy to po nieudanym dośrodkowaniu odbita piłka spadło wprost do niepilnowanego Shaqiriego i ten fenomenalnym strzałem pół-przewrotką pokonał naszego golkipera. Dla Nas dramat, dla Szwajcarów ogromna radość i powrót do żywych. Byliśmy świadkami bramki turnieju i nerwów do samego końca.
Dogrywka zwiastowała mocno zachowawczą grę. Wtedy też zostały wykonane dopiero pierwsze zmiany w zespole Adama Nawałki. Przypływ świeżych sił był wyjątkowo potrzebny na dodatkowy czas. Więcej dogodnych okazji mieli jednak rywale, ale brak skuteczności i Łukasz na bramce wystarczyły, by dowieźć wynik do końca. Pierwsze w historii rzuty karne reprezentacji Polski stały się faktem, a my kibice znaleźliśmy się w całkowicie nowej nerwowej sytuacji. Presja ciążyła na obu zespołach. My konkurs rzutów karnych mieliśmy po raz pierwszy, Szwajcarzy mieli złe wspomnienia i komentatorzy podkreślali, że mogą mieć problem w karnych. Nasi reprezentanci wywiązali się znakomicie z historycznego zadania.
5 na 5 trafionych karnych, oznaczało wytrzymanie ciśnienia i zachowanie zimnej krwi do samego końca. Sygnał do celnego strzelania dał kapitan Robert Lewandowski, a serię kończył Grzegorz Krychowiak – filar środka pola. Oprócz nich strzelali jeszcze Milik, Glik i Błaszczykowski, czyli razem wielka doświadczona piątka. Nikt nie zawiódł, nikt nie zwątpił. Problem mieli Szwajcarzy, gdy już w drugiej kolejce nie trafił Granit Xhaka – jedna z gwiazd tej reprezentacji. Jeżeli filar zespołu nie wytrzymał ciśnienia, to nie mogło być innego scenariusza jak awans Polski.
Awans w pełni zasłużony i wywalczony. A nam kibicom z każdym meczem apetyt rośnie jeszcze bardziej. Teraz chcemy wyrzucić z turnieju uznaną markę, a okazja do tego będzie już w ćwierćfinale. Realny plan zakładany przed turniejem został zrealizowany.
Gramy dalej. Teraz czas na Portugalię. Ronaldo i spółka zagrali przeciętne spotkanie z Chorwatami. W regulaminowym czasie gry nie oddano ani jednego celnego strzału. Naprawdę to spotkanie oglądało się ciężko. Na bramkę przyszło poczekać do drugiej połowy dogrywki. W 117 minucie zwycięstwo dał Quaresma i Chorwaci nie mieli wiele czasu by odrobić wynik.
Nam przyjdzie zmierzyć się z Portugalczykami w ćwierćfinale i wcale nie jesteśmy bez szans. Nasza reprezentacja jest poukładana i wyjątkowo konsekwentna. Spotkanie już w czwartek o godzinie 21. Widzimy się przed telewizorami.