Właściciel firmy, która zbierała odpady jest bankrutem, więc koszt ich usunięcia spadł na gminę. Wójt nie ma pieniędzy.
Farby, rozpuszczalniki, odpady z pralni chemicznych - nikt dokładnie nie wie, co jeszcze kryje składowisko, ani ile niebezpiecznych odpadów zgromadzono w Nasutowie.
Andrzej Szczechowski od 2008 roku dzierżawił halę od spółki z Nasutowa. Jego firma tonęła w długach, wiec cztery lata później sąd na wniosek urzędu skarbowego zakazał mu prowadzenia działalności gospodarczej. Przedsiębiorca stał się bankrutem, a składowisko chemikaliów jak kukułcze jajo zostało podrzucone gminie.
Szczechowski ma teraz 271 zł z zasiłku z opieki społecznej. Tymczasem koszt utylizacji odpadów przekracza możliwości gminy.
Pomóc nie chce ani powiat, który wydał zgodę na składowanie odpadów w Nasutowie, ani fundusz ochrony środowiska.
Tylko katastrofa ekologiczna może wybawić wójta z kłopotów. Wówczas pieniądze na usunięcie jej skutków będzie musiało znaleźć państwo. Gorący kartofel powędruje dalej.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Region
- Ekologiczna bomba