Zdaniem związkowców i załogi - powinien to być wyraźny sygnał dla zarządu stoczni, że outsourcing jest możliwy, ale tylko z gwarancją zatrudnienia i płacy.
Punktualnie o 11 w remontówkach w Szczecinie i Świnoujściu zawyły syreny. Dla stoczniowców był to sygnał rozpoczęcia dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Spawacze monterzy i rurarze zeszli z remontowanych statków, a do pracy powrócili o 13. W strajku nie wzięli udziału pracownicy utrzymania ruchu – jak nieoficjalnie dowiedziała się TVP Szczecin, chodziło o zachowanie bezpieczeństwa zakładu.
Strajk ostrzegawczy – to efekt braku porozumienia w trwających od kilku tygodni mediacjach między zarządem stoczni a stroną społeczną. Zdaniem zarządu – restrukturyzacji wymaga sytuacja rynkowa. W przesłanym do mediach oświadczeniu – prezes Gryfii - Lesław Hnat wyjaśnia, że szanuje decyzję o strajku, ale liczy na wypracowanie porozumienia. Jego zdaniem jedynym gwarantem zatrudnienia – może być tylko podniesienie konkurencyjności stoczni. Zarząd chce to osiągnąć poprzez wprowadzenie systemu zmianowego i przeniesienie pracowników do firm zewnętrznych.
Tak zwany outsourcing ma objąć ponad 300 osób. Zdaniem strony społecznej – brak gwarancji pracy i płacy – oznacza zwolnienia, a w takim przypadku – stoczniowcy powinni otrzymać stosowne odprawy. Morska Stocznia Remontowa Gryfia to ostatnia Państwowa Stocznia na Pomorzu Zachodnim. Ostatni rok zamknęła milionem złotych zysku, jak zapewnia prezes Gryfii – firma ma portfel zamówień na 3 miesiące. Według mediatora Michała Kuszyka –porozumienie cały czas jest możliwe, a do rozmów strony wrócą w piątek.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Region
- Strajk ostrzegawczy - sygnał dla zarządu