To już poważny kryzys. Koszykarze PGE Spójni Stargard doznali trzeciej wysokiej porażki z rzędu. W 15. kolejce Orlen Basket Ligi byli bezradni w domowym starciu z Dzikami Warszawa. Goście zwyciężyli 84:66.
Scenariusz był podobny, jak w kilku innych przegranych meczach. Dobry początek, wyrównana pierwsza kwarta i coraz słabsze kolejne odsłony. PGE Spójnia skończyła pierwszą część sezonu zasadniczego z bilansem 6-9. Ta porażka oznacza, że bez względu na inne rezultaty Biało-Bordowych ponownie ominie udział w turnieju o Pekao S.A. Puchar Polski. To jednak najmniejszy problem. Przed rundą rewanżową jest o co się martwić, bo patrząc na terminarz i formę rywali, może być tylko trudniej. Inna sprawa, że do Stargardu przyjechał zespół Dzików, który miał serię trzech ligowych porażek, a w starciu z PGE Spójnią nie miał większych problemów.
Wesley Gordon zaczął od efektownego alley-oopa po podaniu Yehonatana Yama. To był jedyny rzut Amerykanina, który zagrał tylko przez nieco ponad kwadrans. W tym czasie popełnił trzy przewinienia, miał cztery straty i tylko jedną zbiórkę. PGE Spójnia prowadziła przez nieco ponad pięć minut. W sobotnim meczu nie miała jednak dużej przewagi (6:2).
Dziki szybko odpowiedziały. Wyrównana pierwsza kwarta skończyła się jeszcze remisem, ale w kolejnej odsłonie goście po 13 punktach Andre Wessona wypracowali 11 "oczek" przewagi. To koszykarz, który był nie do zatrzymania, rozgrywając swój zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie. Zdobył 29 punktów. Trafił 10/13 rzutów z gry w tym 5/7 "trójek". Miał też siedem zbiórek, cztery asysty, po dwa przechwyty i bloki, co złożyło się na potężny wskaźnik efektywności (38).
Był jeszcze moment, gdy PGE Spójnia mogła wrócić do gry o zwycięstwo. Na początku trzeciej kwarty stargardzianie zatrzymali rywala. Nie wykorzystali jednak tego, zdobywając tylko pięć "oczek". Wtedy jeszcze przegrywali 40:44, ale później goście błyskawicznie odjechali. Tym razem trafiał dla nich Mateusz Szlachetka (11 punktów, 5/8 z gry). Również Denzel Andersson dołożył 14 "oczek" (3/5 za trzy i 5/6 z rzutów wolnych). Tylko debiutujący Nikola Radičević (dziewięć punktów i sześć asyst) miał fatalną skuteczność w rzutach z dystansu (1/8).
Cała drużyna Dzików trafiła 12/31 "trójek", a PGE Spójnia oddała łącznie 12 takich rzutów, trafiając cztery. Goście mieli mniej rzutów wolnych, ale byli skuteczniejsi (14/18 przy 18/29 gospodarzy). Drużyna prowadzona przez trenera Krzysztofa Szablowskiego miała też więcej zbiórek (31:29), asyst (24:14) i popełniła mniej strat (11:12). Ten ostatni element, choć bardzo zbliżony miał istotne przełożenie na punkty (14:6).
Dla PGE Spójni najwięcej punktów (14) zdobył Yehonatan Yam, który grał przez prawie 32 minuty i trafił 6/9 rzutów z gry. Debiutujący Trey Davis zaczął od "trójki", ale zagrał tylko przez osiem minut i były to jego jedyne punkty. Amerykanin może być wzmocnieniem PGE Spójni na rozegraniu (trzy asysty) jednak na jego powrót do formy sprzed lat trzeba będzie poczekać. Jeden ze swoich słabszych meczów rozegrał Luther Muhammad (3/9 z gry). Najlepszy strzelec PGE Spójni tym razem był w gronie graczy z 10 punktami podobnie, jak Sebastian Kowalczyk i Dawid Słupiński. Podkoszowy w pierwszej kwarcie zdobył siedem punktów, a w całym meczu trafił 6/9 rzutów wolnych.
PGE Spójnia Stargard - Dziki Warszawa 66:84 (21:21, 14:23, 14:21, 17:19)
PGE Spójnia: Yehonatan Yam 14, Sebastian Kowalczyk 10, Luther Muhammad 10, Dawid Słupiński 10, Aleksandar Langović 8, Jayden Martinez 7, Trey Davis 3, Kacper Borowski 2, Wesley Gordon 2, Paweł Kikowski 0.
Dziki: Andre Wesson 29, Denzel Andersson 14, Mateusz Szlachetka 11, Nikola Radičević 9, Piotr Pamuła 8, John Fulkerson 5, Maciej Bender 4, Grzegorz Grochowski 2, Janari Jõesaar 2.
Materiał sponsorowany