PGE Spójnia podejmowała w sobotę zajmującą po ośmiu kolejkach ostatnie miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi AMW Arkę Gdynia. Goście jednak potwierdzili, że po dokonanych zmianach mogą grać zdecydowanie lepiej i zwyciężyli w Stargardzie 83:76.
- Dwa, albo nawet i trzy razy trener uczulał nas na odprawie, że to jest kompletnie inny zespół. Trzecie spotkanie nowego trenera. Dwóch nowych zawodników na obwodzie. Jeden ostatecznie nie zagrał, ale ten obwód zmieniony. Byliśmy bardzo uczuleni na to, że nie ma co patrzeć na tabelę, tylko przyjeżdża praktycznie nowy zespół. Moje odczucia są też takie, że grając z taką energią ten zespół będzie szedł w górę - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Sebastian Kowalczyk, którego pytaliśmy o podejście drużyny do sobotniego meczu.
Koszykarz PGE Spójni Stargard wskazał główne przyczyny porażki. - Bardzo ciężkie spotkanie dla nas, ponieważ przez większość meczu byliśmy krok z tyłu. Mieliśmy bardzo duży problem z obroną pod samą obręczą. Straciliśmy aż 50 punktów spod kosza. Przy naszej słabszej skuteczności 5/25 za trzy, jak dajesz trafić 25 razy spod kosza przeciwnikowi, tym bardziej u siebie nie ma szans wygrać spotkania. Na pewno musimy przeanalizować to, wyciągnąć wnioski, dlaczego aż tak zostaliśmy skarceni pod naszym koszem, zregenerować się i jak najszybciej wygrać kolejne spotkania, czyli już za tydzień ze Śląskiem Wrocław - przyznał koszykarz, który zdobył 12 punktów.
PGE Spójnia do odrabiania strat ruszyła w ostatnich sekundach sobotniego meczu, zdobywając osiem punktów z rzędu. Spory udział miał w tym Sebastian Kowalczyk. Szans na zwycięstwo jednak już nie było. - Wtedy się rzuca wszystkie siły na szalę i ryzykuje bardzo dużo, ale nie ma co ukrywać, że zespół z Gdyni kontrolował cały mecz - podsumował Sebastian Kowalczyk.
Materiał sponsorowany