Pierwszy domowy mecz PGE Spójni Stargard to w ostatnich latach gwarancja emocji. Biało-Bordowi przedłużyli tę tradycję w pierwszym spotkaniu przed stargardzką publicznością w sezonie 2024/2025. Kluczowy rzut 53 sekundy przed końcem pojedynku z Fotbal Club Arges trafił Sebastian Kowalczyk.
- Bardzo trudny mecz. Po dwóch porażkach chcieliśmy rozpocząć z dużą energią. Pierwsza kwarta była całkiem niezła. Później mieliśmy problem w trzeciej kwarcie. Zbudowaliśmy przewagę 13 punktów i straciliśmy ją w dwie minuty. Musimy popracować nad przejściem z ataku do obrony, ale cieszymy się z pierwszego zwycięstwa w FIBA Europe Cup i patrzymy w przyszłość, żeby to kontynuować - powiedział koszykarz PGE Spójni Stargard na pomeczowej konferencji prasowej.
- Po ostatnim ligowym meczu z Treflem Sopot, gdy miałem otwartą "trójkę" na sześć sekund do końca był niedosyt i gdzieś to siedziało. Ten mecz może nie był super w moim wykonaniu, ale najważniejszy rzut trafiłem, więc trochę rehabilitacji za ten poprzedni mecz. Cieszy mnie zwycięstwo, bo po tych dwóch porażkach mentalnie to był bardzo ważny mecz dla nas i bardzo ważne zwycięstwo - dodał bohater środowego meczu.
Przed konferencją prasową był rozchwytywany w strefie przeznaczonej dla mediów i udzielił kilku pomeczowych wywiadów. W rozmowie z naszym portalem poruszyliśmy między innymi temat domowej inauguracji. Co zaskakujące identycznym wynikiem (65:62) zakończył się pierwszy mecz PGE Spójni w Stargardzie w sezonie 2023/2024. Wtedy jednak to był ligowy pojedynek z Tasomix Rosiek Stalą Ostrów Wielkopolski (aktualna nazwa zespołu, rok temu była inna przyp. Red.).
Tamten pojedynek również był słaby pod względem rzutowym, ale "trójkę" na zwycięstwo w ostatniej akcji trafił Stephen Brown Jr. - Jak widać te pierwsze mecze dużo nerwów z naszej strony. Każdy chce wygrać. Tym bardziej że przegraliśmy ostatnie dwa spotkania, więc byliśmy bardzo naładowani. Jak widać też, ręka drżała, bo skuteczność nie była na najwyższym poziomie. Najważniejsze, że wygraliśmy i teraz tylko patrzymy w przyszłość - zaznaczył Sebastian Kowalczyk w rozmowie z naszym portalem.
W środowym meczu 2. kolejki FIBA Europe Cup takiego horroru się nie spodziewaliśmy. Tym bardziej że PGE Spójnia Stargard w końcówce trzeciej kwarty prowadziła 49:36. Zamiast powiększenia przewagi i efektownego zwycięstwa był jednak zaskakujący zwrot sytuacji. - Było 13 punktów, ale jeszcze szybciej to straciliśmy. Niepotrzebne, szarpane rzuty, nieskuteczność i bardzo zły powrót do obrony pozwoliły zespołowi z Rumunii wrócić do meczu bardzo szybko. To ich na pewno napędziło. Uwierzyli w zwycięstwo. Całe szczęście przełamaliśmy ten mecz, udało się trafić najważniejsze rzuty i to my wygraliśmy - tłumaczył Sebastian Kowalczyk, odnosząc się do fragmentu spotkania przegranego przez PGE Spójnię 2:20.
We wcześniejszych meczach takie trudne chwile zdarzały się głównie w pierwszych minutach. Tym razem gospodarze zaczęli jednak z odpowiednią koncentracją i energią. - Ostatnie dwa mecze pokazały, że mieliśmy bardzo słaby początek. W środę wyszliśmy tak, jak wspomniałem naładowani i od razu było widać większą energię. Ławka żyła. Kibice nam pomogli na początku i grało się naprawdę dużo łatwiej, ale później przyszedł ten chwilowy kryzys. Było nerwowo, ale najważniejsze są dwa punkty - ocenił koszykarz, który w środowym pojedynku grał przez 21,5 minuty. W tym czasie zdobył pięć punktów, trafiając 2/8 rzutów z gry.
Z Treflem Sopot miał rzut, który mógł PGE Spójni zapewnić dogrywkę. Oczywiście nawet gdyby wtedy trafił, nie wiadomo czy ostatecznie dałoby to zwycięstwo. W środę po decydującym trafieniu rywale mieli aż 53 sekundy, żeby odrobić dwa punkty straty, ale nie zdołali odpowiedzieć. - Staram się mieć krótką pamięć, jeżeli chodzi o te rzuty niecelne. Wiadomo liczy się wynik końcowy, więc cieszę się, że udało się z tą ostatnią "trójką". W Sopocie nie tak dawno z otwartej pozycji niestety nie wpadła "trójka". Cieszę się, że w tym meczu doszło do rehabilitacji i mamy zwycięstwo - ocenił obwodowy koszykarz Biało-Bordowych.
Dwie kolejki rywalizacji w FIBA Europe Cup pokazały, że Grupa E może być bardzo wyrównana. Przynajmniej dla PGE Spójni, która przegrała wyjazdowy pojedynek z CSM CSU Oradea 75:77, a u siebie pokonała Fotbal Club Arges 65:62. To zapowiada ciężką walkę o awans do kolejnej rundy. Koncentracji nie będzie można stracić w żadnym meczu, a na pewno nie można się nastawiać tylko na rewanż z zespołem z Oradei. Trudna przeprawa może być też w Pitesti, a i Estończyków z BC Parnu Sadam nie można zlekceważyć.
- Już myślę, że w tamtym roku rozgrywki FIBA Europe Cup pokazały, że nie ma słabych zespołów. Pamiętam, jak pojechaliśmy do Kosowa, jak ciężkie było to spotkanie. Teraz też na pewno nie lekceważyliśmy zespołu z Rumunii, bo widać, że to jest sport, to jest koszykówka i może się wydarzyć wszystko - powiedział Sebastian Kowalczyk.
Przed wyjazdem do Estonii PGE Spójnię Stargard czeka jeszcze jedno wyzwanie, czyli niedzielny pojedynek w hali OSiR z Tasomix Rosiek Stalą. Obie drużyny powalczą o drugie zwycięstwo w Orlen Basket Lidze. W takiej samej sytuacji jest jeszcze aż osiem innych ekip. Tylko trzy zespoły po dwóch kolejkach są niepokonane, a trzy drużyny mają dwie porażki. To pokazuje, jak Orlen Basket Liga jest wyrównana i nieprzewidywalna. Z każdym można wygrać, ale też z każdym można stracić punkty.
- To już chyba każdy się przyzwyczaił przez parę ostatnich sezonów, że nasza liga to już jest w ogóle tak wyrównana, że szok. Musimy być w pełni skoncentrowani. Przede wszystkim odpocząć teraz, bo ten okres ostatni bardzo intensywny. Odpocząć, przygotować się mentalnie, taktycznie i będzie dobrze - zapewnił Sebastian Kowalczyk.
Materiał sponsorowany