Po trzech wyjazdowych meczach koszykarze PGE Spójni w końcu zagrali przed stargardzką publicznością. W 2. kolejce fazy grupowej FIBA Europe Cup, odnieśli cenne zwycięstwo. Swoim kibicom zafundowali niepotrzebny, ale szczęśliwy horror, w którym pokonali rumuńską ekipę Fotbal Club Arges 65:62.
PGE Spójnia Stargard przeważała od początku środowego pojedynku. Po "trójce" Ta'lona Coopera gospodarze prowadzili 13:7. Po sześć punktów w pierwszej kwarcie zdobyli Aleksandar Langović i Luther Muhammad. FC Arges po raz pierwszy, ale nie ostatni szybko odrobił wszystkie straty (15:15). Dla gości w tej części punktowało tylko dwóch koszykarzy. Radovan Djokovic trafił trzy "trójki" oraz rzut wolny i zdobył 10 z 15 swoich punktów, a pięć "oczek" dołożył Austin Price. Przez cały mecz dla rumuńskiej ekipy punkty rzuciło tylko sześciu koszykarzy. PGE Spójnia była niewiele lepsza, bo na 65 "oczek" złożyło się siedmiu graczy.
Na przełomie pierwszej i drugiej kwarty gospodarze zdobyli osiem punktów z rzędu (23:15). Później stracili niemal całą przewagę (25:23), ale na przerwę schodzili ponownie w trochę lepszej sytuacji przy wyniku 32:25. Co istotne w drugiej kwarcie zatrzymali gości na 10 zdobytych punktach. Przez 20 minut przyjezdni trafili tylko 10/36 rzutów z gry przy 14/34 celnych próbach gospodarzy. PGE Spójnia nie mogła wstrzelić się w rzutach trzypunktowych (1/9).
Po zmianie stron w tym elemencie było już zdecydowanie lepiej (5/13). W końcówce trzeciej kwarty wydawało się, że stargardzianie znaleźli swój ofensywny rytm. Defensywa nadal była na wysokim poziomie, a to wszystko złożyło się na prowadzenie 49:36 po "trójce" Yehonatana Yama (siedem punktów, po trzy zbiórki i asysty w całym meczu).
Niestety okazało się, że od tego momentu zaczęły się problemy Biało-Bordowych. Goście odpowiedzieli serią ośmiu punktów. Trzecia kwarta skończyła się jeszcze remisem, co oznaczało, że po 30 minutach PGE Spójnia utrzymała siedmiopunktową zaliczkę (51:44). Czwartą kwartę przyjezdni zaczęli jednak od serii aż 12 "oczek". Krótki fragment około 4,5 minuty na przełomie trzeciej i czwartej kwarty goście wygrali 20:2 i to oni wyszli na prowadzenie 56:51.
PGE Spójnia powoli zabrała się do odrabiania strat. Strzelecką niemoc przerwali Ta'lon Cooper i Jayden Martinez. Później ważną "trójkę" trafił Aleksandar Langović, który wykorzystał też rzuty wolne. Bohaterem środowego meczu został jednak Sebastian Kowalczyk. Koszykarz, który w całym spotkaniu zdobył tylko pięć punktów (2/8 z gry) trafił najistotniejszą "trójkę" dającą prowadzenie 63:61.
Do końca było jeszcze sporo czasu, bo 53 sekundy, ale goście zdobyli tylko punkt, a dla PGE Spójni dwa "oczka" z rzutów wolnych dołożył jeszcze Luther Muhammad. Przy 13 punktach przewagi można było myśleć o zdecydowanie wyższym zwycięstwie jednak najważniejsze, że Biało-Bordowi podnieśli się po trudnym momencie i wygrali zaciętą końcówkę.
Luther Muhammad do 20 punktów (8/15 z gry) dołożył sześć zbiórek. Ta'lon Cooper miał 14 punktów (6/12), siedem zbiórek i trzy asysty. Aleksandar Langović skończył mecz z 13 "oczkami" i siedmioma zbiórkami. W decydujących momentach tworzył podkoszowy duet z Jaydenem Martinezem. Tylko 15 minut na parkiecie spędził zmagający się z chorobą Wesley Gordon, a i tak dołożył siedem zbiórek. W tym elemencie PGE Spójnia była wyraźnie lepsza od przeciwnika (44:38).
PGE Spójnia Stargard - Fotbal Club Arges 65:62 (19:15, 13:10, 19:19, 14:18)
PGE Spójnia: Luther Muhammad 20, Ta'lon Cooper 14, Aleksandar Langović 13, Yehonatan Yam 7, Sebastian Kowalczyk 5, Jayden Martinez 4, Damian Krużyński 2, Wesley Gordon 0, Paweł Kikowski 0, Dawid Słupiński 0.
Fotbal Club Arges: Radovan Djokovic 15, Christian Jones 13, Zachary Smith 11, Corey Allen-Williams 10, Austin Price 9, Rashard Odomes 4, David Antonescu 0, Tudor Fometescu 0, Kyndahl Hill 0, Bogdan Tibirna 0.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany