Za PGE Spójnią Stargard sparingowy maraton. Biało-Bordowi w hali OSiR rozegrali cztery mecze w siedem dni. Wygrali tylko z Sensation Kotwicą Port Morski Kołobrzeg, ale mieli też dobre momenty w rywalizacji z mistrzem i wicemistrzem Polski.
Scenariusz spotkań z czołowymi drużynami Orlen Basket Ligi był podobny. W spotkaniu z Treflem Sopot PGE Spójnia prowadziła po trzech kwartach, ale ostatnią część wyraźnie przegrała. W czwartkowych derbach z Kingiem Szczecin Biało-Bordowi toczyli wyrównany pojedynek przez 28 minut.
- Myślę, że zagraliśmy chwilowo bardzo dobrze. Mieliśmy też bardzo słabe momenty w grze. Widać jeszcze u nas brak zawodników. Na pewno potrzebujemy jeszcze co najmniej dwóch zawodników. Widać, że tak długo, jak mamy siły, utrzymujemy rytm, możemy grać. Jak są zmiany, to po prostu za bardzo spadamy. To było naszym największym problemem - analizował na gorąco po czwartkowym spotkaniu trener Andrej Urlep.
Szukając pozytywów, trzeba cofnąć się do pierwszej połowy, a szczególnie drugiej kwarty. W tej części PGE Spójnia trafiła 5/7 "trójek", a główną postacią był Luther Muhammad. Amerykanin w pierwszej połowie zdobył 18 punktów, trafiając 7/9 rzutów z gry.
- W pierwszej połowie była bardzo dobra skuteczność. Do momentu, gdy mieliśmy siły było dobrze, ale niestety zabrakło sił. Z ławki nie dostaliśmy tego, co powinniśmy dostać i dlatego też koniec trzeciej kwarty i czwarta kwarta wyglądały, jak wyglądały - wyjaśnił trener PGE Spójni Stargard.
Oczywiście King Szczecin również nie grał wybitnego meczu. Wicemistrz Polski trafił tylko 13/23 rzutów wolnych. W trzeciej kwarcie mecz przejął jednak późniejszy MVP XII Memoriału im. Romana Wysockiego, Kassim Nicholson. King miał jednak zdecydowanie więcej atutów, a chwilę później 11 punktów zdobył Przemysław Żołnierewicz.
- Nie tylko Nicholson. Żołnierewicz bardzo dobry mecz rozegrał. Nicholson na pewno. W pierwszej połowie ciągnął ich Woodart. Mają dużo zawodników, którzy mogą ciągnąć grę. U nas niestety jest za mało tych zawodników - nie ukrywał doświadczony szkoleniowiec.
Trudno się nie zgodzić. Właściwie tylko duet Luther Muhammad oraz Ta’Lon Cooper to kandydaci na koszykarzy, którzy mogą ciągnąć ofensywę PGE Spójni. Może do nich dołączyć Paweł Kikowski jeżeli zacznie trafiać "trójki". Reszta graczy to jednak bardziej zadaniowcy i trudno od nich oczekiwać, że nawet w pojedynczych spotkaniach będą decydować o ich obliczu.
W takiej sytuacji naturalne jest pytanie o wzmocnienia. Kiedy możemy się spodziewać kolejnych transferów do PGE Spójni Stargard? - Szukamy, trudno powiedzieć. Na tę chwilę nic nie można powiedzieć - uciął temat Andrej Urlep.
Czwartkowy mecz był jedynym z ostatnich czterech, w których na parkiecie pojawił się Damian Krużyński. Grając przez prawie sześć minut, oddał tylko jeden niecelny rzut. Ewidentne było, że ostatnio nie trenował z zespołem, co na tym etapie przygotowań jest bardzo istotne. - Przez tydzień go nie było, bo był na 3x3 w Mongolii - skomentował krótko Andrej Urlep.
Niewiele dłużej w meczu z Kingiem grali też Dawid Słupiński i Yehonatan Yam. Do gry wrócił jednak Wesley Gordon, który w środę w drugiej kwarcie opuścił boisko ze względu na kontuzję. Później był poddawany zabiegom, ale nie było potrzeby, żeby wracał do gry. W meczu z Kingiem amerykański center potwierdził swoje - głównie defensywne - atuty. - Dostał uderzenie w kolano na środowym meczu, ale w czwartek myślę, że zagrał solidny mecz. Myślę, że będzie w porządku - odpowiedział Andrej Urlep pytany o zdrowie Wesley'a Gordona.
Najbardziej intensywny sparingowy okres już za PGE Spójnią Stargard, ale Biało-Bordowi zagrają jeszcze trzy wyjazdowe mecze z wymagającymi, ligowymi rywalami: Arrivą Polskim Cukrem Toruń (19 września), Legią Warszawa (20 września) i Anwilem Włocławek (28 września). - Kolejne sparingi mamy już w następny czwartek i piątek. Pojedziemy do Torunia. Ponownie dwa bardzo trudne mecze, ale dla nas to dobry sprawdzian - podsumował trener PGE Spójni Stargard.
Materiał sponsorowany