Ze Stargardu do Szczecina przez Włocławek. Tak właśnie wygląda droga drużyny, która we wtorek awansuje do półfinału Orlen Basket Ligi, a w kolejnej rundzie zmierzy się z zespołem broniącym mistrzostwa Polski. Kto to będzie? Najwyżej rozstawiony Anwil Włocławek, czy startująca do play-offów z ósmej pozycji PGE Spójnia Stargard? Początek wtorkowego meczu w Hali Mistrzów o godz. 17:45.
Ćwierćfinały Orlen Basket Ligi dawno nie były tak ciekawe. Żadna seria nie skończyła się po trzech meczach. Ostatni raz taka sytuacja wydarzyła się w sezonie 2020/2021. Wtedy jednak wszystkie ćwierćfinały zakończyły się wynikami 3:1. Teraz tylko King Szczecin i Trefl Sopot wywalczyły awans w czwartym meczu na parkiecie rywala.
Sezon skończyły już Legia Warszawa i MKS Dąbrowa Górnicza. W pozostałych dwóch parach rozstrzygnięć nadal nie znamy. We Wtorek Anwil zmierzy się z PGE Spójnią, a w środę Arged BM Stal podejmie WKS Śląsk. Ostrowianie przegrywali 1:2, ale wygrali czwarty mecz we Wrocławiu 84:74 i pokazali, że nawet bez czterech kontuzjowanych koszykarzy mogą awansować do strefy medalowej.
Również koszykarze PGE Spójni nie poddali się. Gdy musieli wygrać, zagrali dwa świetne mecze i pokonali w Stargardzie Anwil 86:82 oraz 86:68. Sytuacja dla Biało-Bordowych nie zmieniła się. Wtorkowy mecz również decyduje o tym, czy będą jeszcze rywalizować przez kilka najbliższych tygodni o medale, czy jednak zakończą sezon.
Inaczej może być już podczas piątego meczu, bo wtedy może otworzyć się bliska szansa awansu do półfinału, a to czasami potrafi paraliżować prowadzącą drużynę. Wtedy to nagle rywal jest w sytuacji, że nie ma nic do stracenia i wznosi się na wyżyny swoich możliwości.
PGE Spójnia nie ma wielkiego doświadczenia w takich meczach. Najbardziej pamiętany nadal jest półfinał z 1997 roku gdy stargardzki klub (wtedy Komfort Forbo) przegrywał ze Śląskiem 0:2, ale wygrał dwa mecze u siebie oraz decydujący pojedynek we Wrocławiu sięgając później po wicemistrzostwo Polski. Wtedy w ćwierćfinale drużyna ze Stargardu eliminowała rywali z Włocławka.
Rok później stargardzki klub awansował do półfinału, ale skończył sezon na czwartym miejscu. To był ostatni sukces stargardzkiej drużyny w play-offach na najwyższym poziomie. Szansa była jeszcze w 1999 roku, ale wtedy pomimo powrotu z 0:2 skończyło się porażką ze Śląskiem 2:3.
Anwil play-offowych wspomnień ma zdecydowanie więcej. Rok temu przegrał piąty ćwierćfinałowy mecz, ale to wydarzyło się w Szczecinie. Była też pamiętna porażka z Czarnymi Słupsk, o której pisaliśmy już przed startem rywalizacji, bo to ostatnia sytuacja, gdy ósmy zespół rundy zasadniczej awansował do półfinału.
Były też porażki pomimo prowadzenia 2:0 - w 2008 roku z Polpakiem Świecie i w 2014 roku z Rosą Radom. To również ostatni taki sezon, w którym aż w dwóch ćwierćfinałach doszło do piątych spotkań. Wtedy dla Anwilu grał Mateusz Kostrzewski (37 minut, 13 punktów), a w zespole z Radomia występował Kamil Łączyński.
Anwil znalazł się też w odwrotnej sytuacji, gdy odrabiał straty pomimo dwóch porażek na otwarcie serii. To wydarzyło się w półfinale sezonu 2018/2019. Wtedy Anwil wygrał z Arką Gdynia, której szkoleniowcem był Przemysław Frasunkiewicz. Obecny trener Anwilu w ćwierćfinale tamtego sezonu również miał problemy, bo prowadząca 2:0 Arka przegrała dwa wyjazdowe mecze z Legią Warszawa, ale piąty pojedynek zdecydowanie wygrała.
jak będzie w obecnej rywalizacji? Po drugiej porażce w Stargardzie szkoleniowiec Anwilu nie przebierał w słowach, używając wszystkich możliwych środków. - Komentarze, jakie były po meczu numer dwa mam wrażenie, że zadziałały i to jest przykre. To jest jedna sprawa, bo to, co się naoglądaliśmy zapasów w pierwszej połowie, to się nie mieści w głowie, natomiast z drugiej strony mieliśmy gigantyczne problemy ze skutecznością. Piłka nie dolatywała do obręczy z czystych pozycji, natomiast Spójnia po koźle przez ręce trafiała rzuty i zasłużenie wygrała - powiedział na konferencji prasowej.
To oczywiście nawiązanie do komentarzy szkoleniowca PGE Spójni Stargard, Sebastiana Machowskiego po drugim meczu odnoszących się do sędziowskich pomyłek. Oczywiście trenerzy nie są w tym temacie obiektywni a konferencje prasowe to również element prowadzonej przez nich gry podobnie, jak wywieranie presji na sędziów podczas meczu. Podobnie jest z kibicami a tym razem pomimo licznej stargardzkiej grupy, która pojedzie do Włocławka, przewagę będzie miał Anwil.
Oprócz faktu, że w czterech wcześniejszych meczach wygrywali zawsze gospodarze, istotne było to, kto uzyskał przewagę i prowadził po pierwszej połowie. Przegrywający zespół potrafił po zmianie stron odrobić straty, a nawet wyjść na prowadzenie, ale ostatecznie przegrywał. Może jednak piąty mecz będzie najbardziej zacięty i wyrównany, ale tak wcale nie musi być.
Wyrównać się jednak mogą kluczowe elementy. W czwartym meczu PGE Spójnia trafiła 13/27 "trójek" i był to najlepszy występ stargardzkiej drużyny w sezonie. Na otwarcie tej serii PGE Spójnia miała jednak najgorszy wynik (3/19). Anwil w czwartym meczu trafił 3/23 rzutów z dystansu. Żeby znaleźć gorszy występ Rottweilerów, trzeba było cofnąć się aż do 13 marca 2021 i wizyty w Radomiu (3/27).
Trudno się spodziewać, że po kilku dniach sytuacja się powtórzy i Anwil szczególnie u siebie będzie tak pudłował, a PGE Spójnia ponownie będzie trafiała ze skutecznością 48%. Ważne są też rzuty wolne. W pierwszym i trzecim meczu zdecydowanie więcej szans na łatwe punkty miała PGE Spójnia (odpowiednio 34:24 i 29:15). W dwóch pozostałych spotkaniach więcej rzutów wolnych otrzymał Anwil (23:16 i 20:12).
Anwil Włocławek - PGE Spójnia Stargard / wtorek 14.05.2024 godz. 17:45.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2-2.
Materiał sponsorowany