Trener Sebastian Machowski oraz kapitan PGE Spójni Stargard ocenili sobotni mecz z Dzikami Warszawa.
- To jest największa charakterystyka tego sezonu, że każdy może pokonać każdego. Nie ma znaczenia, kto gra u siebie, a kto na wyjeździe. Mam nadzieję, że to będzie nam sprzyjać, ale nie widzę faworyta w tym meczu - mówił przed sobotnim pojedynkiem w wywiadzie z Tomaszem Jankowskim z Polsatu Sport szkoleniowiec PGE Spójni Stargard.
Biało-Bordowi mieli nawet 11 punktów przewagi, ale ostatecznie przegrali 67:70. - Gratulacje dla Dzików za zwycięstwo. W zasadzie przez cały czas był to zacięty mecz, który sprowadził się do ostatniego rzutu. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak poczekać na wyniki innych meczów. Mamy nadzieję, że będziemy mogli świętować także udział w play-offach i przygotować się na serię ćwierćfinałową - skomentował krótko na pomeczowej konferencji prasowej Sebastian Machowski.
To o tyle zaskakująca opinia, że już w momencie zakończenia spotkania było jasne, że PGE Spójnia awansowała do play-offów. Kluczowy mecz Polskiego Cukru Startu z Legią jeszcze trwał, ale minutę przed końcem różnica była za duża, żeby coś mogło się wydarzyć. Zresztą tamto spotkanie zakończyło się tylko chwilę później niż pojedynek PGE Spójni Stargard.
- Gratulacje dla Dzików Warszawa. Zagrali taki mecz na koniec sezonu, jaki powinni. Nawet jeżeli teraz nie zagrają play-offów to naprawdę świetny sezon dla drużyny, która jest świeżo po awansie. Zostawili serce na parkiecie, natomiast my czekamy na wyniki. Mam nadzieję, że udało się zakwalifikować do play-offów - dodał na konferencji prasowej Karol Gruszecki.
- Na pewno przyjechaliśmy tutaj walczyć o zwycięstwo. Bardzo chcieliśmy być na szóstym miejscu. Jeżeli to się nie udało, to dalej nasz sezon będzie trwał. Musimy teraz wrócić do domu, przygotować się. Czasu dużo nie ma. Jeżeli będziemy grali z ósmego miejsca z Anwilem, wszyscy wiedzą, jaki to jest mocny przeciwnik, ale na pewno mamy pozytywne nastawienie. Jedziemy tam walczyć - kontynuował koszykarz, który zdobył dziewięć punktów (wszystkie w pierwszej połowie).
Również w pomeczowym wywiadzie z Tomaszem Jankowskim kapitan PGE Spójni Stargard na gorąco podsumowywał sobotni pojedynek. Czego jego zdaniem zabrakło do zwycięstwa?
- Myślę, że przede wszystkim cierpliwości, bo zaczęliśmy bardzo dobrze mecz. Dziki odpowiedziały, a my niepotrzebnie forsowaliśmy wiele sytuacji. Myślę, że nasza obrona nie była najgorsza. W końcówce Dziki trafiły ciężkie rzuty. Wszyscy widzieli ten ostatni niesamowity rzut Colemana, natomiast myślę, że i tak mogliśmy to obronić lepiej - wyjaśnił Karol Gruszecki.
PGE Spójnia nie zrealizowała większości swoich kluczowych założeń. Tylko zatrzymanie Dominica Greena się udało, bo amerykański skrzydłowy trafił 1/12 rzutów z gry. Co ciekawe w pierwszej połowie Dziki trafiły 7/10 rzutów wolnych, a PGE Spójnia nie miała nawet jednej takiej szansy. Z czego to wynikało?
- Faule nie zawsze muszą być gwizdane, jak się wchodzi pod obręcz. Oni skakali nam po głowach. Było dużo takich gwizdków 50/50 i praktycznie wszystkie w pierwszej połowie poszły w ich stronę. Nie wiem, z czego to wynikało, ale bardzo ciężko się przeciwko takim sytuacjom gra, bo wiemy, którzy zawodnicy u nich wchodzą tylko po to, żeby faulować i w pierwszej połowie nie odgwizdali im żadnego faulu sędziowie. Przegraliśmy sami. Trzeba to jasno powiedzieć. Zagraliśmy słabo w drugiej połowie, ale chyba jesteśmy w play-offach. Ciężko się cieszyć na razie - wymownie podsumował Karol Gruszecki.
PGE Spójnia pomimo porażki zajęła ósme miejsce i już w czwartek rozpocznie w Hali Mistrzów ćwierćfinałową batalię z Anwilem Włocławek. Trudno się jednak dziwić, że chwilę po przegranym meczu kapitan Biało-Bordowych nie miał powodów do radości. Nie tak powinna, bowiem wyglądać gra zespołu, który rozgrywa kluczowy mecz rundy zasadniczej.
Materiał sponsorowany