Biało-Bordowi przegrali trzy ostatnie ligowe mecze. Elementów łączących te porażki jest zaskakująco dużo. Fatalna końcówka, duże problemy w ataku i nieskuteczny Devon Daniels.
- Gratulacje dla Kinga Szczecin za zwycięstwo i bardzo wyrównany mecz przez 38 minut. Było blisko do samego końca. Niestety w ostatnich dwóch minutach daliśmy przyjezdnym szansę wygrać te derby. Oni trafili swoje rzuty, a my nie. Atmosfera, którą w tym dniu stworzyły kluby kibica obu drużyn, była wspaniała. Rozumiem sytuację. Miejmy nadzieję, że w następnych meczach także z innymi przeciwnikami będziemy mieli podobne wsparcie. To dobre dla nas, że będziemy mieli długi tydzień na treningi i przygotowanie do następnego meczu - powiedział na konferencji prasowej po sobotnich derbach trener Sebastian Machowski.
Atmosfera rzeczywiście była kapitalna, ale na koniec po raz kolejny zwycięstwo świętowali w Stargardzie kibice Kinga Szczecin. Ich zespół wygrał z PGE Spójnią 78:69. Biało-Bordowi mają jednak zdecydowanie więcej zmartwień niż koszmarny bilans derbów (0-10).
Drużyna, która 10 listopada wygrała 106:98 w Dąbrowie Górniczej, w trzech następnych ligowych meczach zupełnie zacięła się w ataku. W Gliwicach zdobyła 74, a w pojedynkach ze Śląskiem i Kingiem po 69 "oczek". Co się dzieje z ofensywną grą PGE Spójni?
- Dostajemy otwarte rzuty, ale nasza skuteczność to 38% a z rzutów wolnych 65%. Obie te wartości są za niskie. Próbując poprawić atak, możemy rozmawiać o dzieleniu się piłką, bardziej zespołowej grze. Robimy te rzeczy na treningach, ale na końcu to sprowadza się do trafiania rzutów. Nie wiem ile razy zostaliśmy w tym meczu zablokowani przy lay-upach. W takich sytuacjach wysocy mogą też kończyć akcje wsadami. Dla mnie z perspektywy przy linii bocznej to jest fakt, że musimy wykonać lepszą pracę przy wykorzystywaniu naszych szans - analizował Sebastian Machowski.
Ofensywna indolencja jeszcze bardziej widoczna jest w kluczowych akcjach. Trzy wspomniane porażki to zupełna niemoc w ostatnich minutach. Tak było też na początku sezonu w przegranym 73:84 meczu z Arrivą Twardymi Piernikami Toruń.
- W tak wyrównanych meczach jak ten każde posiadanie, każdy szczegół ma znaczenie. Powtórzę moje zdanie. Jeżeli Mazurczak trafia dwa lay-upy, a my pudłujemy w tym czasie dwa rzuty, to przegrywamy. Walczymy na ofensywnej zbiórce, mamy nasze szanse i otwarte sytuacje, ale nie trafiamy rzutów z wyskoku, "trójek". Pudłujemy spod kosza lub jesteśmy tam blokowani. To wszystko składa się na to, że przegrywamy - podkreślił trener Biało-Bordowych.
- Atmosfera była świetna. Fani wczuli się w grę. Zespół mi zaufał i dał piłkę. Niestety nie wykorzystałem tego i biorę za to odpowiedzialność - dodał Devon Daniels, który osiągnął double-double (16 punktów i 10 zbiórek).
Ofensywne problemy PGE Spójni to nie jest tylko kwestia ostatnich spotkań. Właściwie od początku sezonu nie licząc pojedynczych przebłysków atak Biało-Bordowych nie był wystarczająco dobry. Różnica polegała na tym, że Devon Daniels był skuteczniejszy. W pierwszych pięciu meczach Orlen Basket Ligi trafił prawie połowę swoich rzutów z gry (44/89). W ostatnich pięciu meczach skuteczność spadła do 36,6% (26/71), a jeszcze gorzej było gdy zawęzimy to do trzech ostatnich porażek (29,5%, 13/44).
Oczywiście słabszy moment w sezonie jednego koszykarza może się zdarzyć. Również rywale wiedzą, jak gra PGE Spójnia i na czym opiera swój atak. W takiej sytuacji jednak coś musi się zmienić, bo liczba oddawanych rzutów przy tak niskiej skuteczności jest trudna do przyjęcia i przynosi zdecydowanie więcej negatywów drużynie. Ciekawie podsumował to trener Kinga Szczecin.
- Powiedziałem zawodnikom, że jeżeli konsekwentnie będziemy bardzo mocno fizycznie bronić, walczyć o każdą piłkę w pewnym momencie gracze Spójni stracą siłę, będą oddawać nieprzygotowane rzuty. To się sprawdziło, bo w końcówce, chociażby Daniels brał takie nerwowe rzuty. Chciał szybko sam i dużo nerwowości się wkradło przez to. Jego indywidualne akcje spowodowały to, że cała Spójnia przestała zdobywać punkty. To było naszym celem i cieszę się, że nam się to udało - zdradził Arkadiusz Miłoszewski.
Podsumowując - bazowanie na indywidualnych akcjach i skuteczności Devona Danielsa już nie działa, a tym bardziej nie zaskakuje rywali. Owszem może to być wystarczające na słabsze zespoły, ale jeżeli PGE Spójnia chce pozostać w czołowej ósemce i awansować do Pucharu Polski musi zmienić sporo w swojej grze. Trener Sebastian Machowski był również pytany o to, czy w zespole nie są konieczne większe (personalne) zmiany niż tylko pozyskanie Adama Łapety. - W tym momencie nie - uciął szkoleniowiec PGE Spójni. Pamiętając sytuację sprzed kilku tygodni trzeba jednak wskazać za kluczowe słowa " W tym momencie".
Materiał sponsorowany