Sebastian Kowalczyk był pierwszym nowym koszykarzem, który dołączył do PGE Spójni Stargard w sezonie 2023/2024. W rozmowie z naszym portalem wyjaśnia, dlaczego nie zwlekał z podjęciem decyzji. Mówi również o rozpoczętych przygotowaniach, nowym sezonie oraz swojej skuteczności w rzutach za trzy punkty.
Patryk Neumann, e-stargard.pl: Jak wyglądają pierwsze dni przygotowań PGE Spójni Stargard do sezonu 2023/2024? (wywiad przeprowadzony w niedzielę 20 sierpnia, przyp. red.).
Sebastian Kowalczyk, nowy rozgrywający PGE Spójni Stargard: Odbyliśmy trzy jednostki treningowe + testy, więc na początku takie wprowadzenie. Było intensywnie przez te dwa dni, ale myślę, że od poniedziałku wszystko się już zacznie na poważnie.
Trafił pan do PGE Spójni po najlepszym meczu sezonu, jaki pan rozegrał przeciwko stargardzkiej drużynie. To miało znaczenie?
- czasami tak jest, że pokaże się z dobrej strony przeciwko jakiemuś zespołowi i trener coś zobaczy. Myślę, że sam ten pojedynczy mecz nie miał wielkiego znaczenia, bo trzeba patrzeć przez pryzmat całego sezonu. Byłem z trenerem w kontakcie już w tamtym sezonie. Akurat spotkanie w Zielonej Górze mi wyszło i może to miało wpływ na to, że dzisiaj jestem tutaj.
Jak doświadczenia z ostatnich lat, różne kluby (Zastal, Anwil i Polpharma) i różne role przekładają się na kolejne sezony?
- Byłem podstawowym rozgrywającym w zespole play-offowym. Byłem zawodnikiem, który wychodził z ławki na 5-10 minut we Włocławku i zdobywałem medale. Każda sytuacja, każda drużyna jest inna. Mamy nowy zespół. Trener ma to pewnie już wszystko ułożone w głowie i rola na boisku wyklaruje się na parkiecie. Z cierpliwością, spokojem i ciężką pracą każdy czeka na najbliższe sparingi i sezon.
Czyli nie było konkretnych rozmów o roli w zespole i minutach?
- Boisko weryfikuje. Nigdy nie ma tak, że "słuchaj, przyjeżdżasz, daję ci 25-30 minut". Wiadomo, są lepsi i gorsi zawodnicy, ale to wszystko weryfikuje trening i parkiet. Liderzy i wszystkie role się wyklarują.
PGE Spójnia Stargard zagra w FIBA Europe Cup. Gdy pan podpisywał kontrakt takiego tematu jeszcze nie było, ale dla zawodników możliwość udziału w takich rozgrywkach to pozytywny bonus.
- Bardzo miła niespodzianka. Jak podpisywałem kontrakt był temat przystąpienia do ligi ENBL. Już później dowiedziałem się, że będzie to FEC i do tego faza grupowa. Miła niespodzianka i dodatkowa motywacja.
Dość szybko związał się pan z PGE Spójnią Stargard. Nie chciał pan dłużej czekać z wyborem klubu przed nowym sezonem?
- Jestem takim człowiekiem, który nie czeka na nie wiadomo co. Były konkretne informacje. Do tego możliwość kontraktu dłuższego niż sezon, bo to jest umowa 1+1. Wszystko było w porządku, ja byłem zdecydowany, więc nie było na co czekać.
Październik i listopad zapowiada się ciekawie. Sześć meczów w sześć tygodni w FIBA Europe Cup. Do tego seria pięciu wyjazdów w Orlen Basket Lidze. W tym okresie pewnie nie potrenujecie za dużo.
- To sprawia, że pewnie okres przygotowawczy będzie mocniejszy. Jeżeli grasz w Europie, czasu jest mniej. Musi być też jakiś dzień regeneracji po meczu. Musimy się przygotować do tego i złapać taki rytm, bo nie każdy zawodnik grał jednocześnie w dwóch ligach. To też jest ciekawe doświadczenie, ale myślę, że spokojnie damy sobie z tym radę.
Jakie to będzie wyzwanie? Rywalami w fazie grupowej FEC nie będą kluby najbardziej rozpoznawalne w Europie, ale to mogą być mocne zespoły.
- Moim zdaniem każdy zespół jest mocny. Nie przez przypadek trafia się do fazy grupowej FIBA Europe Cup. Każdy przeciwnik będzie wymagający. Nie trafiliśmy do najcięższej grupy ze wszystkich, ale składy są dalej budowane. Okres przygotowawczy dopiero się zaczyna. Tak naprawdę to jest jedna niewiadoma, ale w Polsce i w Europie będziemy chcieli wygrać każde spotkanie.
Jakie cele indywidualne i zespołowe ma pan na sezon w Orlen Basket Lidze?
- Indywidualnych nigdy nie biorę. Chciałbym, żeby zespół wygrywał. Ciężko odpowiedzieć po dwóch dniach przygotowań, jakie cele. Wiadomo, że chcesz wygrywać każde spotkanie, jakie jest możliwe, chcesz zdobyć mistrzostwo Polski. Nie ma co mówić, że cel play-off, czwórka, bo to nie ma sensu. Chcemy wygrać każde kolejne spotkanie i jaki rezultat nam to przyniesie, zobaczymy w sezonie.
Z indywidualnych kwestii zapytam jeszcze na koniec o rzut za trzy punkty. W ostatnim sezonie miał pan 48% skuteczności. Rewelacja, ale pewnie trudno będzie to powtórzyć?
- Bardzo się cieszę, że pan o tym wspomniał. Taki miły akcent. Był to najlepszy mój sezon w karierze pod względem procentu za trzy. Czy będzie to ciężko powtórzyć? Na pewno, ale... Staram się, żeby nawet poprawić ten wynik. Miejmy nadzieję, że będzie równie dobrze, a nawet lepiej.
Z czego to wynikało? Poprawa rzutu, czy lepsza selekcja rzutowa, czyli rzucanie z pewniejszych pozycji?
- Jak mam tak porównywać dwa sezony temu, gdzie miałem jeden z najgorszych sezonów procentowych za trzy z ostatnim rokiem, bardzo dużym czynnikiem była głowa i pewność siebie. Techniki rzutu nie zmieniłem. Trenowałem rzut tak samo od paru lat. Myślę, że pewność siebie i rola w zespole, w której mogłem złapać rytm meczowy i rytm rzutowy dała właśnie ten procent.
Materiał sponsorowany