Dziurawa obrona, kontuzja Krzysztofa Sulimy i dwie różne połowy Fortsona.
MKS Dąbrowa Górnicza wykorzystał wszystkie braki w grze PGE Spójni Stargard i zwyciężył 100:85. Gospodarze z bilansem 5-8 tracą już tylko punkt do Biało-Bordowych, których na dziewiąte miejsce w tabeli zepchnęła Grupa Sierleccy Czarni Słupsk.
Gospodarze zagrali bez swojego najlepszego strzelca. Prawdopodobnie odsunięty od zespołu został Alonzo Verge, który zdobywał średnio po 18,8 punktu. Początek wskazywał, że PGE Spójnia może to wykorzystać. Stargardzianie zaczęli tak, jak przyzwyczaili w ostatnich meczach i po nieco ponad dwóch minutach prowadzili 9:0. Pierwszy przestój przyszedł szybko, bo gospodarze odpowiedzieli serią ośmiu "oczek".
Przy przewinieniu Ousmane Drame niebezpiecznie upadł Krzysztof Sulima. Podkoszowy PGE Spójni na parkiecie spędził tylko 68 sekund. Możliwe, że skręcił staw skokowy, ale na diagnozę, jak długo będzie pauzował, trzeba poczekać. W tym meczu jednak nie wrócił już do gry i od pierwszej kwarty PGE Spójnia miała problemy pod koszem.
Sulimę przy rzutach wolnych zastąpił Paweł Kikowski, który miał w tym elemencie 7/7 i w 20 minut zdobył 10 punktów. Na początku drugiej kwarty po "trójce" Dominika Grudzińskiego było 24:16, ale MKS odpowiedział serią 10 punktów. PGE Spójnia zrewanżowała się siedmioma "oczkami".
Taki scenariusz utrzymał się do końca drugiej kwarty. MKS gonił, ale po 20 minutach przegrywał 41:48. Niestety podobnie, jak w wielu innych meczach 15 minut przerwy lepiej wykorzystali rywale i to oni rozegrali koncertową trzecią kwartę, zwyciężając ten fragment aż 35:19.
W czwartej kwarcie PGE Spójnia się już nie podniosła, a różnica się powiększyła. Wynik na 100:85 "trójką" ustalił Maciej Kucharek. Stargardzianie po raz pierwszy w sezonie stracili w jednym meczu 100 punktów. W taki sposób nie wygrają, bo w ataku nie mają tylu argumentów, żeby na tak wysokim pułapie przerzucić przeciwnika.
MKS trafił 14/29 prób z dystansu, a PGE Spójnia 9/24. Niewielka była przewaga w zbiórkach (35:33). Stargardzianie popełnili 18 strat przy 14 rywali. W drugiej części ta różnica była jednak zdecydowanie większa (11:3) na niekorzyść PGE Spójni. Dwóch koszykarzy wykręciło double-double, ale nic to nie dało.
Barret Benson miał 20 punktów i 11 zbiórek. Szybko jednak łapał przewinienia (ostatecznie cztery) i szczególnie gdy wyłączony z gry był Sulima nie mógł pomóc drużynie w pełnym wymiarze. Podkoszowi rywali to wykorzystywali. Kończący kolejne akcje efektownymi wsadami Martin Krampelj zdobył 26 punktów, a Ousmane Drame do 15 "oczek" dołożył siedem zbiórek. Takie same osiągnięcia miał skrzydłowy Trevon Bluiett, który jednak punktował tylko "trójkami" (5/9).
Courtney Fortson na parkiecie spędził 35 minut. Zdobył 18 punktów (6/14 z gry). Miał też 11 asyst i pięć zbiórek. Popełnił jednak osiem strat, a świetny był tylko w pierwszej połowie (12 punktów i dziewięć asyst). W ostatnich meczach gra PGE Spójni jest totalnie uzależniona od tego, co wymyśli doświadczony Amerykanin. Nie dziwi, zatem porażka w drugiej połowie różnicą 22 punktów. Dla porównania rozgrywający MKS-u, Joseph Chealey miał 25 punktów, 11 asyst i nie popełnił żadnej straty.
MKS Dąbrowa Górnicza - PGE Spójnia Stargard 100:85 (15:21, 26:27, 35:19, 24:18)
MKS: Martin Krampelj 26, Joseph Chealey 25, Trevon Bluiett 15, Ousmane Drame 15, Maciej Kucharek 9, Jarosław Mokros 5, Kacper Radwański 5, Marcin Piechowicz 0, Wiktor Rajewicz 0.
PGE Spójnia: Barret Benson 20, Courtney Fortson 18, Jordan Mathews 12, Paweł Kikowski 10, Brody Clarke 7, Karol Gruszecki 7, Adam Brenk 6, Dominik Grudziński 5, Krzysztof Sulima 0, Tomasz Śnieg 0.
Materiał sponsorowany