O zwycięstwie PGE Spójni Stargard zdecydowała ostatnia akcja.
Komplet publiczności i gorąca atmosfera. Mecz 2. kolejki Energa Basket Ligi nie był wielkim widowiskiem. Końcówka dostarczyła jednak niezwykłych emocji. PGE Spójnia Stargard wygrała z Eneą Abramczyk Astorią Bydgoszcz 73:72.
Pierwsza kwarta przeciętna z obu stron. Trochę lepiej poradziła sobie PGE Spójnia, która wypracowała kilka punktów przewagi i prowadziła 17:13. Kolejnych 10 minut to jednak poważne ostrzeżenie. Goście wstrzelili się w rzutach z dystansu. Wygrali ten fragment aż 31:15 i po 20 minutach prowadzili 44:32.
Enea Abramczyk Astoria trafiła w pierwszej części 4/10 prób za trzy punkty, ale po zmianie stron miała 2/8. To i tak lepiej niż PGE Spójnia (1/14 w całym meczu). Po pierwszej połowie można było żartować, że lepszy od stargardzkich koszykarzy był kibic, który w rozgrywanym w przerwie konkursie trafił rzut z połowy. Również w długiej pauzie odbyła się miła uroczystość. Klub uhonorował swoich legendarnych działaczy, trenerów oraz koszykarzy.
Jedyną "trójkę" na początku czwartej kwarty trafił Paweł Kikowski. Wywołało to wielką owację stargardzkich kibiców, ale najciekawsze dopiero miało nastąpić. Po zmianie stron PGE Spójnia odrobiła wszystkie straty. Enea Abramczyk Astoria straciła skuteczność. Stargardzianie zagrali agresywniej - nie tylko w obronie. Mieli też dziewięć z 12 swoich zbiórek w ataku. Przyjezdni mieli tylko cztery ofensywne zbiórki i oddali o 15 rzutów mniej od PGE Spójni.
Biało-Bordowi po trafieniu Karola Gruszeckiego prowadzili 67:60, ale nie uniknęli horroru w końcówce. Chwilę później był remis, ale po punktach Jordana Mathewsa i Karola Gruszeckiego było 71:68. Szybko odpowiedział Eddy Polanco, a po niecelnym rzucie Isiaha Browna i jego przewinieniu goście mieli wielką szansę.
Faulowany Michael Smith nie mógł wykonać rzutów wolnych. Perfekcyjnie zastąpił go jednak Nicholas Muszynski. Po jego trafieniach PGE Spójnia przegrywała 71:72. Na ostatnią akcję było bardzo mało czasu, ale 0,5 sekundy okazało się wystarczające. Trudny rzut z półdystansu trafił Jordan Mathews, a takiego szaleństwa w stargardzkiej hali nie było dawno. Dramaturgii tej sytuacji dodaje fakt, że oczywiście sędziowie oglądali powtórkę wideo, żeby rozstrzygnąć, czy Mathews zmieścił się w czasie.
Trudno nawet myśleć, co by się działo, gdyby ostatecznie podjęli inną decyzję. Na szczęście po chwili podtrzymali swój werdykt i dość szczęśliwe zwycięstwo PGE Spójni Stargard stało się faktem. Na pewno na plus kilkanaście minut drugiej połowy. W kolejnych meczach jednak taka gra potrzebna jest przez dłuższy okres. Do tego skuteczność w rzutach z dystansu musi być lepsza, bo bez tego da się wygrywać mecze tylko tak niskopunktowe.
Najpewniejszą opcją w ataku PGE Spójni był Shawn Jones. Zdobył 15 punktów (7/14). Miał też siedem zbiórek i trzy przechwyty. Krzysztof Sulima w 15 minut spędzonych na parkiecie dołożył 12 "oczek" (5/7), cztery zbiórki i dwa przechwyty. Karol Gruszecki miał 12 punktów (6/9 za dwa) i pięć zbiórek, a Isiah Brown (3/9) uzyskał 11 "oczek".
Bohater ostatniej akcji całościowo nie rozegrał wielkiego meczu. Jordan Mathews miał dziewięć punktów (4/11), siedem zbiórek i pięć asyst. Nieskuteczny Brody Clarke (2/8) miał osiem zbiórek - najwięcej w zespole. Na szczęście jednak po drugiej stronie było tylko dwóch wyraźnych liderów. Benjamin Simons zdobył 24 punkty (16 w pierwszej połowie). Trafił 9/13 prób z gry. Michael Smith dołożył 18 punktów.
PGE Spójnia Stargard - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 73:72 (17:13, 15:31, 23:11, 18:17)
PGE Spójnia: Shawn Jones 15, Karol Gruszecki 12, Krzysztof Sulima 12, Isiah Brown 11, Jordan Mathews 9, Brody Clarke 7, Paweł Kikowski 5, Tomasz Śnieg 2, Adam Brenk 0, Dominik Grudziński 0.
Enea Abramczyk Astoria: Benjamin Simons 24, Michael Smith 18, Eddy Polanco 9, Nicholas Ryan Muszynski 6, Nathan Cayo 5, Michał Kołodziej 4, Igor Wadowski 4, Aleksander Lewandowski 2.
Materiał sponsorowany