Dzisiaj jest: 3.5.2024, imieniny: Jaropełka, Marii, Niny

Rodzinny dom dziecka, najprawdziwsza miłość

Dodano: 2 lata temu Autor:
Redakcja poleca!

- Jestem mamą na pełen etat, przez 24 godziny na dobę. Wychowuję dziewięcioro dzieci. Choć sama ich nie urodziłam, one są moje ? mówi Monika Frąckowiak.

Rodzinny dom dziecka, najprawdziwsza miłość

- Jestem mamą na pełen etat, przez 24 godziny na dobę. Wychowuję dziewięcioro dzieci. Choć sama ich nie urodziłam, one są moje – mówi Monika Frąckowiak, która od 5 lat prowadzi rodzinny dom dziecka w Stargardzie.

Na terenie powiatu stargardzkiego są jeszcze trzy takie domy. W pewnym sensie przypominają „Rodzinę zastępczą” z popularnego serialu. Rodzinny dom dziecka to jedna z form pieczy zastępczej. Inne formy rodzinnej pieczy zastępczej to rodziny zastępcze spokrewnione, niezawodowe i zawodowe, w tym pełniące funkcję pogotowia rodzinnego.
- Rodziną spokrewnioną najczęściej zostaje się przypadkiem, przez zrządzenie losu. Natomiast, gdy tworzysz taki dom, jak ja,  musisz mieć poukładane w głowie. I wsparcie – opowiada pani Monika. Jej największe wsparcie, czyli mama Iza, właśnie smaży naleśniki. Do końca naszej rozmowy usmaży ich ponad 50.
Dom stworzony przez Monikę Frąckowiak mieści się na terenie Stargardu. Na 200 metrach kwadratowych znajduje się sześć pokoi i trzy łazienki. Ale rodzinne życie toczy się przede wszystkim w kuchni, w salonie i w jadalni. Na dwóch kanapach siedzi cała dziewiątka. - Uwielbiamy dni, gdy możemy długo chodzić w pidżamach i oglądać seriale – mówi Wiktoria.
- A jak wybieracie, co będziecie oglądać, skoro jest jeden telewizor? – pytam.
- Mama najczęściej chciałaby oglądać „Harrego Pottera”, starsi chłopcy—„Avengersów”, młodsi - filmy o psach i koniach, a dziewczyny – „Igrzyska śmierci”. Dlatego robimy głosowanie. Natomiast, gdy chcemy posłuchać piosenek z Youtube, ustalamy kolejkę. Najpierw wybierają maluchy, potem starsi. Na końcu i tak robi się jedna wielka dyskoteka – tłumaczą.
30 czerwca 2017 roku – to wtedy Monika została mamą. Tego dnia podpisała umowę z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie, którego siedziba mieści się w Starostwie Powiatowym w Stargardzie. Dzień później pojawiło się u niej pierwsze rodzeństwo. Później dołączyły dwa kolejne. Jest jeszcze pies Stella, rasy beagle.

Decyzja
Monika Frąckowiak jest niezależną kobietą. Nie ma męża ani partnera. Zanim została mamą zastępczą, musiała przejść przez całą procedurę, a także ukończyć cykl szkoleń. – Na szkoleniu jako jedyna byłam sama. Były tam przede wszystkim pary, ale też dziadkowie czy wujostwo. Oczywiście, obawiałam się, czy sama podołam takiemu wyzwaniu, mimo że miałam duże doświadczenie. Wcześniej pracowałam jako wychowawca w placówce opiekuńczo-wychowawczej na Andersa i w Witkowie  – opowiada pani Monika. O swoich wątpliwościach opowiedziała najbliższej rodzinie – mamie Izie, tacie i młodszemu bratu Przemkowi. Cała trójka obiecała wsparcie.

Babcia Iza
Od razu zadeklarowała pomoc. Część dzieci już znała. Monika przyprowadzała je na święta, kupowała im prezenty. Dla pani Izy było oczywiste, że jej córka prędzej czy później stworzy rodzinny dom dziecka. Dziś jest osobą wspierającą dla dziewięciorga dzieci, które mieszkają z Moniką. Babcią jest też dla starszych dzieci, które nieformalnie związane są z ich rodziną.
Pierwsze rodzeństwo - Nikola (7 lat), Mateusz (10 lat) i Wanesa (13 lat)
Nikola to baletnica. Jest najmłodsza – oczko w głowie całej rodziny. Wanesa uczy się gotować, robi pyszne naleśniki. Uwielbia pomagać innym, chciałaby pracować z dziećmi. Mateusz to piłkarz, kochany urwis.
Drugie rodzeństwo - Olek (8 lat) i Wiktoria (13 lat)
Olek już w pierwszej klasie świetnie czytał – nauczył się, obserwując żółte paski na TVN 24. Bardzo inteligentny. Wiktoria chce zostać dziennikarką. Jest rozmowna i ma zdanie na każdy temat. Często podejmuje decyzje w imieniu grupy. Monika twierdzi, że gdy ich zobaczyła, od razu wiedziała, że będą jej dziećmi.
Trzecie rodzeństwo – Marcel (13 lat), Oskar (14 lat), Daria (16 lat), Justyna (17 lat)
Marcel jest pociechą całej rodziny. Oskar uwielbia się przytulać do mamy. Daria jest bardzo samodzielna i rozważna, a Justyna poważnie myśli o przyszłości.

Wyzwania
Monika Frąckowiak: Nie jestem w stanie być w kilku miejscach jednocześnie. Najgorsze są rozpoczęcia i zakończenia roku szkolnego. Albo zebrania. Bywało, że w tym samym czasie musiałam pojawić się na czterech zebraniach w trzech szkołach. Rozdzielałyśmy się z mamą, szłyśmy na 20 minut na każde z zebrań.
Wyjście na zakupy do hipermarketu to cała wyprawa. Paragon jest tak długi, że można go złożyć i zrobić z niego książkę. Za jednym razem kupuję 30 rolek papieru toaletowego i pół koszyka podpasek. Zgrzewka mleka starcza na pół tygodnia.
Pieczywo na kolację? 20 bułek to za mało, w wakacje musi być 30. A jak zaczyna się szkoła, to ponad 40. Wieczorem przygotowujemy z nich również kanapki na rano. Wkładamy je do chlebaczków. Jajecznica? Z 30 jaj, do tego cebula i kiełbasa. Pierogi robimy taśmowo. Krokiety też – mama smaży naleśniki, ja wkładam farsz. Frytki? Muszą być dwie blachy. Do sosu spaghetti przynajmniej 1 kg makaronu. I oczywiście obiady nie zostają na drugi dzień.

REAKCJE
Wiele osób dziwi się, że mam tyle dzieci. Pytają, czy sama je urodziłam. Na szczepieniach pielęgniarki czasem dziwnie patrzą, ponieważ dzieci noszą różne nazwiska. Ludzie często  nas oceniają. Czasem ktoś powie coś przykrego, na przykład, że „przyszło 500 plus”. Ale są też miłe reakcje. Pan z lodziarni nazwał nas drużyną piłkarską. Wiele osób twierdzi, że mnie podziwia, bo robię coś niezwykłego. Wtedy jestem speszona i odpowiadam, że dla mnie to jest normalne. Po prostu robię to, co lubię.

WYJAZDY
Na wakacjach byliśmy w Skorzęcinie, 30 km do Gniezna. Jeździmy tam co roku. Spakowaliśmy się w 4 samochody, wynajęliśmy 2 domki. W te wakacje dzieci wyjechały na kolonie. Zastanawialiśmy się, jak wytrzymamy tydzień bez przytulania. Daliśmy radę. Mocno tęskniliśmy. Wiktoria już pierwszego dnia napisała, że tęskni za żurkiem babci.  

DOM
Lubię, gdy moje dzieci są blisko. Jako rodzic uwielbiałam zdalne nauczanie.  Wtedy wszystkie dzieci były blisko. A ja biegałam między nimi i im pomagałam. Staram się nie podejmować samodzielnie decyzji zarówno w sprawach błahych, jak i tych kluczowych. Często robimy zebrania i omawiamy dany temat. Nasz dom jest otwarty, zawsze jest w nim dużo dzieci – także sąsiadów i znajomych. Domofon dzwoni non stop.

ŁZY
Czasem śmiejemy się do łez. Bywa, że jest zabawnie jak w kabarecie. Ale są i trudne momenty Dzieci mają rodziców biologicznych. Często są to trudne, osobiste historie. Ale nawet, gdy jest ciężko, niczego nie ukrywamy, rozmawiamy o problemach. Mamy zasadę, że nie wolno się okłamywać. Mówimy prawdę po to, żebym ja się nie martwiła co się dzieje u nich i żeby oni wiedzieli, co dzieje się u nich.

WYZWANIA
Troje moich dzieci jest niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu umiarkowanym, dwoje w lekkim. Trójka ma FAS (Alkoholowy Zespół Płodowy), jedno - ADHD. Poza nauką, jeździmy też na terapie. Chłopcy mają silne charaktery. Mówię, że mam 4 muszkieterów, jeden jest gorszy od drugiego. Potrafią przynieść po  pięć uwag jednego dnia. Potem przepraszają, obiecują poprawę. Kilka dni mija i znów ląduję na dywaniku. Dziewczyny też mają swoje fochy. Trzaskają drzwiami, kłócą się. Ale to normalne sytuacje. Mamy umowę, że dzieci muszą mieć odrobione zadania domowe. To świadczy o tym, że są dopilnowane. Jestem ich opiekunem, muszę stosować podwójny monitoring. Ze swoimi dziećmi inaczej się postępuje. Tutaj muszę być podwójnie czujna.

DZIECI O MAMIE MONICE
Jest kochana, słodka, najlepsza na świecie. Gdy ją zdenerwujemy, potrafi wrzasnąć. O wszystkim można z nią porozmawiać. Przez pierwsze dwa lata musieliśmy się bliżej poznać, teraz tworzymy zgraną drużynę. Nie wszyscy rozumieją, na czym polega nasza rodzina. I nie każdemu to tłumaczymy. Ciekawskim odpowiadamy, że nasza rodzina jest wyjątkowa.


Monika nazywa siebie „logistyczną mamą”. Musi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Harmonogram jej dnia nie znosi niespodzianek. Wstaje o 5:30, zasypia o północy. Zmęczenie? Czasem się pojawia, to normalne. Nie wyobraża sobie innej życiowej drogi. Niedawno podpisała z PCPR umowę na kolejnych 5 lat. Brzmi formalnie, ale to nie jest umowa na miłość. Miłości do dzieci nie można kupić. Monika ją w sobie po prostu ma.

Jeżeli zainspirowała Cię historia Pani Moniki i chcesz- tak jak ona - zostać rodzicem zastępczym na cały etat, zgłoś się do Powiatowego Centrum Pomocy w Stargardzie, ul Skarbowa 1 lub zadzwoń pod numer 91 48 04 946. Możesz odwiedzić również stronę internetową: https://pcprstargard.pl/ Tam dowiesz się więcej o rodzinnych formach pieczy zastępczej.

Aleksandra Zalewska - Stankiewicz
Projekt Rodzina gwarancją rozwoju jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego i budżetu państwa w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego na lata 2014-2020, Osi priorytetowej VII Włączenie społeczne, Działania 7.6 Wsparcie rozwoju usług społecznych świadczonych w interesie ogólnym.

 


Najedź kursorem na grafikę, kliknij i powiększ

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
20. urodziny Niedzielnych Spotkań Historycznych. Fotorelacja