W 2. serii spotkań nie rozegrali zdecydowanie lepszego meczu niż na inaugurację, ale pokonali MKS Dąbrowa Górnicza 75:71. W ten sposób PGE Spójnia Stargard sprawiła "spóźniony" prezent swoim kibicom. Takiej radości w stargardzkiej hali nie było dawno i już nawet nie ze względu na fakt, że przez prawie rok mecze odbywały się bez udziału publiczności. Po prostu są zwycięstwa oczekiwane, które tak nie cieszą oraz te nieco bardziej zaskakujące. Po pierwszych meczach było wiele obaw odnośnie niedzielnego spotkania, dlatego ten sukces to pozytywny sygnał.
Kolejne wyzwanie w sobotę o godz. 19:30. Do Stargardu przyjedzie Trefl Sopot. Po dwóch kolejkach te zespoły legitymują się identycznym bilansem (1-1). To jeszcze nie czas, żeby analizować tabelę, bo każdy dzień przynosi w niej zmiany. Do tego niektóre zespoły grają awansem, żeby nadrobić terminarz przed swoimi międzynarodowymi rozgrywkami. Na przykład Enea Zastal BC Zielona Góra rozegrał już cztery mecze. Można jedynie odnotować, że niepokonane są zaledwie trzy zespoły, a tyle samo drużyn nie odniosło jeszcze zwycięstwa. To tylko pokazuje, jak wyrównana i nieprzewidywalna jest Energa Basket Liga.
PGE Spójnia w dwóch pierwszych meczach była regularna i zdobywała po 75 punktów. To w kolejnych spotkaniach może być trochę za mało, żeby wygrywać. Biało-bordowi trafili zaledwie 9/49 prób za trzy punkty (18,4%). Pod tym względem niższą skuteczność ma tylko Grupa Sierleccy Czarni Słupsk (9/51).
Trzeci domowy mecz to już czas, żeby odpalić armaty. Skuteczność powinna w końcu wrócić, a gdzie, jak nie u siebie? Oczywiście znaczenie ma specyfika stargardzkich "twardych" koszy, ale akurat miejscowi gracze powinni się do tego przyzwyczaić. Tak na przykład było w poprzednim sezonie, choć zajęło to zdecydowanie dłużej niż trzy mecze. Na razie aż trudno uwierzyć, że mogło być aż tak źle. Kacper Młynarski i Erick Neal trafili po 2/11 prób z dystansu. Jake O'Brien miał w tym elemencie 0/7, Justin Gray 0/6, a Daniel Szymkiewicz 0/5. W sumie za trzy trafiało tylko trzech koszykarzy, a niesamowitą nie tylko na tym tle skutecznością legitymuje się Jacobi Boykins (5/6).
Całe szczęście, że PGE Spójnia lepiej niż w poprzednich latach trafiła z podstawowym centrem. Jonas Zohore w dwóch meczach uzyskał łącznie 31 punktów i 20 zbiórek. Trafił 12/19 prób za dwa. Pomimo braków kondycyjnych daje drużynie bardzo dużo, dlatego gra nawet więcej niż powinien, biorąc pod uwagę jego aktualne możliwości fizyczne.
To trochę ryzykowne, ale trudno nie korzystać z możliwości tak efektywnego zawodnika. W tej sytuacji łatwo nie ma Piotr Niedźwiedzki. Z MKS-em dał dobrą zmianę, ale i tak na parkiecie spędził tylko 7,5 minuty. Duet Zohore - Niedźwiedzki nie może grać jednak razem, bo to klasyczni centrzy, dlatego trener musi wybierać. Najmniej efektywne na razie było natomiast obniżenie składu i gra bez żadnego centra.
Trefl również rozegrał dwa domowe mecze, ale pokazał w nich bardziej ofensywne oblicze. Z Twardymi Piernikami to nie dało zwycięstwa (porażka 89:91). Z GTK Gliwice pomimo początkowych problemów poszło łatwo (91:68). Sopocianie trafili 18/57 prób z dystansu. Yannick Franke zdobył dla nich 32 punkty (6/14 za trzy). Darious Moten dołożył 30, a Joshua Sharma 27 "oczek". Pojedynki Sharmy z Zohore zapowiadają się ciekawie, a do Stargardu po raz kolejny wróci wychowanek Spójni, Paweł Leończyk.
Prowadzony przez trenera Marcina Stefańskiego zespół nie ma miłych wspomnień ze stargardzkiej hali. W 2020 roku gościł tu dwa razy i przegrywał 63:83 oraz 69:78. Goście mieli ogromne problemy ze skutecznością w rzutach za trzy punkty. Trafiali odpowiednio 5/28 i 6/24 prób.
PGE Spójnia Stargard - Trefl Sopot / sobota 18.09.2021 godz. 19:30.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- PGE Spójnia - Trefl: Odpalić armaty