Przy korzystnym układzie rezultatów Błękitni mogli nawet zostać liderem grupy II w III lidze. Zremisowali jednak 0:0 z Jarotą Jarocin i okazało się, że byli jedyną ekipą z czołówki, która straciła punkty. To sprawiło, że ponownie przesunęli się z trzeciej na piątą pozycję. Dobra wiadomość jest taka, że nad goniącą grupą mają sześć "oczek" przewagi.
- Mecz był z gatunku tych ciężkich. Wiedzieliśmy, że Jarota to dobra drużyna. Mieliśmy bardzo ciężki tydzień. Trzy trudne mecze w siedem dni. W Zawiszy Bydgoszcz zagraliśmy cały mecz tak, jak pierwszą połowę z Bałtykiem Gdynia. Kosztowało nas to bardzo dużo sił. Na sobotni mecz wyszliśmy jakoś nieswoi w pierwszej połowie, co było widać. Nie było nas na boisku. Byliśmy nieobecni, mało aktywni. Mieliśmy grać wysokim pressingiem. Oddaliśmy pole grania Jarocie Jarocin - analizował trener Maciej Sayed.
To był najsłabszy mecz, jaki Błękitni rozegrali u siebie. W 8. minucie obok bramki uderzył Grzegorz Tarasewicz. W 51. minucie mocny strzał Damiana Niedojada sparował bramkarz. Wraz z upływem czasu stargardzianom brakowało cierpliwości. Chwilę po sytuacji napastnika Błękitni liczyli na rzut karny po zagraniu ręką piłkarza gości. Sędzia jednak inaczej zinterpretował sytuację, a na boisku i na trybunach zrobiło się gorąco. Za protesty żółtą kartką został nawet ukarany kierownik drużyny, Marcin Sawczak.
Po trzech zwycięstwach z rzędu Błękitni podzielili się punktami z przeciwnikiem. Apetyty kibiców były większe, a niektórym ewidentnie puszczały nerwy. Dostawało się stargardzkim piłkarzom, a najbardziej Adrianowi Kwiatkowskiemu. Presja z trybun nie wpłynęła jednak pozytywnie na zespół.
- W drugiej połowie próbowaliśmy grać w piłkę. Może momentami zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki. Szanujemy ten remis, aczkolwiek każdy chciał wygrać ten mecz. Jest niedosyt w szatni. Zbyt szybko chcieliśmy strzelić bramkę, żeby wygrać, bo każdemu na tym bardzo zależało, ale jak nie można wygrać trzeba zremisować - przyznał Maciej Sayed.
Trenera Błękitnych zapytaliśmy, czy jest zadowolony z rezultatów, jakie osiągnął jego zespół w maratońskim tygodniu? - Jestem bardzo zadowolony. W tej lidze nie ma słabych drużyn. Zespoły się poznają nawzajem. W ciągu siedmiu dni siedem punktów to trzeba szanować taki wynik, aczkolwiek celowaliśmy w dziewięć. Nie udało się - podsumował szkoleniowiec Błękitnych.
Ważny mecz na dole tabeli rozegrał Polski Cukier Kluczevia Stargard. Starcie z rywalem, który w siedmiu wcześniejszych meczach zdobył tylko pięć punktów, miało dać nadzieję na włączenie się do walki o utrzymanie. Niestety po dwóch remisach przyszła porażka i to zaskakująco wysoka.
W niedzielnym pojedynku Bałtyk Koszalin zwyciężył aż 4:1. Gospodarze szybko rozpoczęli strzelanie i po pierwszej połowie prowadzili 3:0. Dwa gole strzelił Sebastian Ginter, a na 3:0 podwyższył Paweł Łysiak. To były piłkarz Błękitnych, który po dwóch latach wrócił do Bałtyku. Miniony sezon spędził w I-ligowej Koronie Kielce, gdzie rozegrał 27 spotkań.
Na 1:3 trafił Jakub Kuzio, który podobnie, jak Michał Magnuski ma w tym sezonie dwa gole. Rezultat ustalił Krystian Kąkol. Polski Cukier Kluczevia z dwoma punktami zamyka tabelę, a w sobotę 18 września (14:00) podejmie Polonię Środa Wielkopolska. Dwie godziny później rozpocznie się wyjazdowy mecz Błękitnych Stargard z Sokołem Kleczew.
Wyniki:
Błękitni Stargard - Jarota Jarocin 0:0
Bałtyk Koszalin - Polski Cukier Kluczevia Stargard 4:1 (3:0)
1:0 - Sebastian Ginter 7'
Materiał sponsorowany