Zaległy mecz 16. kolejki Energa Basket Ligi dla gospodarzy. Obie drużyny zdobywały po 11 punktów z rzędu, ale decydowała końcówka i wojna nerwów na linii rzutów wolnych. Gospodarze zwyciężyli 87:86. Bez znaczenia w tej sytuacji jest korzystny dla PGE Spójni bilans bezpośrednich spotkań. Stargardzianie z 12 zwycięstwami i 14 porażkami poważnie ograniczyli swoje szanse na coś więcej niż obecnie zajmowana ósma lokata. Również tego miejsca trzeba będzie bronić, bo grupa goniąca traci tylko punkt.
Koszykarze Pszczółki Startu zaczęli od błędu 24 sekund, ale to zawodnik gospodarzy Sherron Dorsey-Walker rozpoczął mecz od czterech punktów. Większym kłopotem były jednak dwa szybkie faule Jay’a Threatta. Dobry początek miał za to Raymond CowelsIII. Po jego dwóch trójkach PGE Spójnia prowadziła 8:7. Jeszcze w pierwszej kwarcie działo się sporo. Martins Laksa zdobył osiem punktów. Po jego trójce gospodarze odjechali na 22:13. Filip Matczak i Kacper Młynarski odpowiedzieli serią siedmiu oczek. Było już blisko, ale Pszczółka Start po 10 minutach wygrywał 26:20.
Kolejna odsłona to dalsza gonitwa. PGE Spójnia grała zrywami. Początkowo zbliżyła się do przeciwnika, ale po kilku błędach było 37:25 dla gospodarzy. Stargardzianie mieli też lepszy moment. Do gry wrócił Jay Threatt, a po dobrych akcjach Kacpra Młynarskiego i Mateusza Kostrzewskiego różnica zmalała do czterech punktów (41:37).
Przy tym, co po przerwie reprezentacyjnej zaprezentowały obie drużyny oraz uwzględniając brak Nicka Fausta, pierwsza połowa była nadspodziewanie ofensywna. Po 20 minutach gospodarze prowadzili 49:44. Po dziewięć punktów rzucili dla nich w tej części Dustin Ware oraz Sherron Dorsey-Walker. W PGE Spójni 10 oczek miał Kacper Młynarski, a po dziewięć Mateusz Kostrzewski i Filip Matczak.
Trzecią kwartę od trójki zaczął Baylee Steele. Kolejne indywidualne akcje nie przynosiły jednak efektu, a gospodarze odskoczyli na 55:47. Presja w defensywie zaczęła jednak przynosić efekt w postaci strat Pszczółki Startu. PGE Spójnia mogła grać szybciej, a co najważniejsze zespołowe akcje były kluczem do kapitalnej serii 11 punktów z rzędu. Było jeszcze kilka szans, żeby poprawić ten dorobek, bo przez kilka minut gospodarzom nic nie wychodziło.
Po sześciu punktach Omariego Gudula było nawet 64:59. Jeszcze w trzeciej kwarcie Pszczółka Start doprowadziła jednak do remisu, a licząc z początkiem kolejnej części gospodarze zrewanżowali się serią 11 oczek. Długą niemoc trójką przerwał Baylee Steele. Po dwóch kolejnych trójkach do remisu 75:75 doprowadził Kacper Młynarski. Drużyna prowadzona przez trenera Davida Dedka miała jednak kolejne odpowiedzi na takie zrywy.
Ostatnia minuta ciągnęła się w nieskończoność. To była wojna nerwów na linii rzutów wolnych. Do tego trenerzy wykorzystywali przysługujące im przerwy, żeby dokładnie planować kolejne akcje. Niestety po dwa razy spudłowali Mateusz Kostrzewski i Jay Threatt. Po drugiej stronie nie mylił się faulowany często Dustin Ware i to jego zespół wygrał 87:86. Trójkę trafił jeszcze Kacper Młynarski, ale zabrakło czasu, żeby zrobić coś jeszcze.
Gospodarze trafili 31/62, a nasi koszykarze 34/80 prób z gry. PGE Spójnia oddała aż 36 rzutów za trzy punkty i trafiła 12. Pszczółka Start miała w tym elemencie 5/18, ale lepiej czuła się bliżej kosza. Spudłowała też tylko jeden z 21 rzutów wolnych, a Biało-Bordowi mieli w tym elemencie fatalne 6/14. Do tego byli wyraźnie słabsi w zbiórkach (37:45). Na plus tylko pięć strat przy 14 przeciwnika.
Najlepszym strzelcem PGE Spójni z 19 punktami był Kacper Młynarski (7/15 z gry). Jay Threatt statystycznie nie wypadł źle. Miał 16 punktów, po pięć zbiórek i asyst. Trafił jednak tylko 6/17 prób z gry w tym 1/8 za trzy. W końcówce wszystkie akcje rozgrywał sam. We wcześniejszych meczach przynosiło to efekt. W Lublinie działało, ale dopiero w ostatnich akcjach, a wtedy przy kilku punktach straty okazało się, że było trochę za późno.
Inni obwodowi koszykarze również mieli problemy ze skutecznością. Filip Matczak zdobył 13 punktów (5/15 z gry). Raymond Cowels III zatrzymał się na sześciu punktach z pierwszej kwarty (2/9). Double-double skompletował Baylee Steele - 10 punktów (4/7) I 13 zbiórek. Co ciekawe w rotacji pojawił się Filip Siewruk i w pięć minut zdobył dwa punkty. W Pszczółce Starcie 19 punktów zdobył Dustin Ware, który trafił 11 rzutów wolnych. Devin Searcy miał 15 punktów i 11 zbiórek, a Kamil Łączyński rozdał osiem asyst.
Pszczółka Start Lublin - PGE Spójnia Stargard 87:86 (26:20, 23:24, 15:20, 23:22)
Pszczółka Start: Dustin Ware 19, Devin Searcy 15, Sherron Dorsey-Walker 11, Martins Laksa 8, Roman Szymański 8, Thomas Davis 7, Yannick Franke 6, Kamil Łączyński 6, Mateusz Dziemba 5, Kacper Borowski 2, Damian Jeszke 0.
PGE Spójnia: Kacper Młynarski 19, Jay Threatt 16, Filip Matczak 13, Mateusz Kostrzewski 11, Baylee Steele 10, Raymond Cowels III 6, Omari Gudul 6, Francis Han 3, Filip Siewruk 2.
Koszykarze Pszczółki Startu zaczęli od błędu 24 sekund, ale to zawodnik gospodarzy Sherron Dorsey-Walker rozpoczął mecz od czterech punktów. Większym kłopotem były jednak dwa szybkie faule Jay’a Threatta. Dobry początek miał za to Raymond CowelsIII. Po jego dwóch trójkach PGE Spójnia prowadziła 8:7. Jeszcze w pierwszej kwarcie działo się sporo. Martins Laksa zdobył osiem punktów. Po jego trójce gospodarze odjechali na 22:13. Filip Matczak i Kacper Młynarski odpowiedzieli serią siedmiu oczek. Było już blisko, ale Pszczółka Start po 10 minutach wygrywał 26:20.
Kolejna odsłona to dalsza gonitwa. PGE Spójnia grała zrywami. Początkowo zbliżyła się do przeciwnika, ale po kilku błędach było 37:25 dla gospodarzy. Stargardzianie mieli też lepszy moment. Do gry wrócił Jay Threatt, a po dobrych akcjach Kacpra Młynarskiego i Mateusza Kostrzewskiego różnica zmalała do czterech punktów (41:37).
Przy tym, co po przerwie reprezentacyjnej zaprezentowały obie drużyny oraz uwzględniając brak Nicka Fausta, pierwsza połowa była nadspodziewanie ofensywna. Po 20 minutach gospodarze prowadzili 49:44. Po dziewięć punktów rzucili dla nich w tej części Dustin Ware oraz Sherron Dorsey-Walker. W PGE Spójni 10 oczek miał Kacper Młynarski, a po dziewięć Mateusz Kostrzewski i Filip Matczak.
Trzecią kwartę od trójki zaczął Baylee Steele. Kolejne indywidualne akcje nie przynosiły jednak efektu, a gospodarze odskoczyli na 55:47. Presja w defensywie zaczęła jednak przynosić efekt w postaci strat Pszczółki Startu. PGE Spójnia mogła grać szybciej, a co najważniejsze zespołowe akcje były kluczem do kapitalnej serii 11 punktów z rzędu. Było jeszcze kilka szans, żeby poprawić ten dorobek, bo przez kilka minut gospodarzom nic nie wychodziło.
Po sześciu punktach Omariego Gudula było nawet 64:59. Jeszcze w trzeciej kwarcie Pszczółka Start doprowadziła jednak do remisu, a licząc z początkiem kolejnej części gospodarze zrewanżowali się serią 11 oczek. Długą niemoc trójką przerwał Baylee Steele. Po dwóch kolejnych trójkach do remisu 75:75 doprowadził Kacper Młynarski. Drużyna prowadzona przez trenera Davida Dedka miała jednak kolejne odpowiedzi na takie zrywy.
Ostatnia minuta ciągnęła się w nieskończoność. To była wojna nerwów na linii rzutów wolnych. Do tego trenerzy wykorzystywali przysługujące im przerwy, żeby dokładnie planować kolejne akcje. Niestety po dwa razy spudłowali Mateusz Kostrzewski i Jay Threatt. Po drugiej stronie nie mylił się faulowany często Dustin Ware i to jego zespół wygrał 87:86. Trójkę trafił jeszcze Kacper Młynarski, ale zabrakło czasu, żeby zrobić coś jeszcze.
Gospodarze trafili 31/62, a nasi koszykarze 34/80 prób z gry. PGE Spójnia oddała aż 36 rzutów za trzy punkty i trafiła 12. Pszczółka Start miała w tym elemencie 5/18, ale lepiej czuła się bliżej kosza. Spudłowała też tylko jeden z 21 rzutów wolnych, a Biało-Bordowi mieli w tym elemencie fatalne 6/14. Do tego byli wyraźnie słabsi w zbiórkach (37:45). Na plus tylko pięć strat przy 14 przeciwnika.
Najlepszym strzelcem PGE Spójni z 19 punktami był Kacper Młynarski (7/15 z gry). Jay Threatt statystycznie nie wypadł źle. Miał 16 punktów, po pięć zbiórek i asyst. Trafił jednak tylko 6/17 prób z gry w tym 1/8 za trzy. W końcówce wszystkie akcje rozgrywał sam. We wcześniejszych meczach przynosiło to efekt. W Lublinie działało, ale dopiero w ostatnich akcjach, a wtedy przy kilku punktach straty okazało się, że było trochę za późno.
Inni obwodowi koszykarze również mieli problemy ze skutecznością. Filip Matczak zdobył 13 punktów (5/15 z gry). Raymond Cowels III zatrzymał się na sześciu punktach z pierwszej kwarty (2/9). Double-double skompletował Baylee Steele - 10 punktów (4/7) I 13 zbiórek. Co ciekawe w rotacji pojawił się Filip Siewruk i w pięć minut zdobył dwa punkty. W Pszczółce Starcie 19 punktów zdobył Dustin Ware, który trafił 11 rzutów wolnych. Devin Searcy miał 15 punktów i 11 zbiórek, a Kamil Łączyński rozdał osiem asyst.
Pszczółka Start Lublin - PGE Spójnia Stargard 87:86 (26:20, 23:24, 15:20, 23:22)
Pszczółka Start: Dustin Ware 19, Devin Searcy 15, Sherron Dorsey-Walker 11, Martins Laksa 8, Roman Szymański 8, Thomas Davis 7, Yannick Franke 6, Kamil Łączyński 6, Mateusz Dziemba 5, Kacper Borowski 2, Damian Jeszke 0.
PGE Spójnia: Kacper Młynarski 19, Jay Threatt 16, Filip Matczak 13, Mateusz Kostrzewski 11, Baylee Steele 10, Raymond Cowels III 6, Omari Gudul 6, Francis Han 3, Filip Siewruk 2.
Materiał sponsorowany