Dzisiaj jest: 20.4.2024, imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha

Paweł Ksiądz po Suzuki Pucharze Polski: Cieszymy się, że wracamy na ścieżkę sukcesów

Dodano: 3 lata temu Autor:
Redakcja poleca!

Z prezesem PGE Spójni Stargard porozmawialiśmy o Suzuki Pucharze Polski, końcówce sezonu, przyszłości i transferach.

Paweł Ksiądz po Suzuki Pucharze Polski: Cieszymy się, że wracamy na ścieżkę sukcesów
Patryk Neumann: Na początek gratulacje, bo finał Suzuki Pucharu Polski to największy sukces PGE Spójni Stargard od 24 lat, czyli wicemistrzostwa Polski. Jakim echem odbiło się to w środowisku? Jak wiele gratulacji otrzymał pan ze środowiska koszykarskiego, a może nie tylko?

Paweł Ksiądz: Dziękujemy za gratulacje. Już przed finałem w Lublinie czuliśmy słowa uznania dla gry zespołu. Oczywiście też po finale, że nie położyliśmy się na parkiecie tylko przegrywając nawet różnicą prawie 20 punktów gracze walczyli do końca. Praktycznie jeszcze pięć minut przed końcem wynik był otwarty, bo osiem punktów to są dwie akcje. Niestety genialny Iffe Lundberg odchodząc trafił dwie trójki euroligowe i zespół Enei Zastalu okazał się lepszy. Gratulacji było naprawdę wiele.

Emocje już opadły. W jakich nastrojach wracaliście do Stargardu?

- Oczywiście emocje już opadły. Z przegranego meczu nie można być zadowolonym, ale ogólnie z całego turnieju jesteśmy bardzo zadowoleni. Cieszymy się, że wracamy na ścieżkę sukcesów. Mam nadzieję, że to nie jest tylko jednorazowy sukces, ale po prostu już wejdziemy na taki poziom drużyny, że te sukcesy będziemy powtarzać.

Miał pan duże szczęście, bo był pan wśród ograniczonej grupy osób, która mogła uczestniczyć w tym sukcesie. Niestety tym razem stargardzcy kibice z wiadomych względów musieli dopingować zespół przed telewizorami.

- Na pewno bardzo żałujemy, że trybuny były puste tak, jak co mecz żałujemy, że nie ma tego wsparcia wśród kibiców. Wiemy dokładnie, że hala w Stargardzie bardzo mocno brzmi, bardzo mocno wspiera zespół. Jestem przekonany, że pomimo tak wielkiej odległości pomiędzy Stargardem a Lublinem, jeżeli tylko trybuny byłyby otwarte, na pewno kibice dotarliby na mecze i również aktywnie wspierali nasz zespół.

Wróciliście z Lublina szybciej, niż planowaliście i dlatego nikt nie witał finalisty Suzuki Pucharu Polski.

- Dokładnie. Mamy sprawnego kierowcę. Przyjechaliśmy kilka godzin przed planowanym czasem. Nikt się nie spodziewał, że już przed szóstą będziemy w Stargardzie. Dobra droga, dobry kierowca, ale na pewno wszystko zgodnie z przepisami.

Ma pan osobistą satysfakcję z tego sukcesu? Wcześniej w tym sezonie na pana i na zarząd spadła fala krytyki ze strony kibiców.

- Kibic często patrzy na to, co się dzieje przez pryzmat ostatniego meczu. Po bardzo dobrze zagranym meczu kibic jest zadowolony. Jak mecz jest słabiej zagrany pojawia się krytyka. Wiadomo, że krytyka jedna jest konstruktywna, druga mniej. My, jako zarząd musimy patrzeć dalej w przyszłość, a więc nie od meczu do meczu, tylko, co będzie za chwilę. Przypomnę początek stycznia. Oprócz tego, że Tarrant odszedł z zespołu, nawiedziła nas fala kontuzji.

To było widać w pierwszych meczach nowego roku (King, Legia i MKS). Wtedy wiedzieliśmy, że aby zespół zafunkcjonował, musimy mieć rozgrywających, którzy potrafią poprowadzić zespół. Nie mamy złych zawodników. Powtarzam, że kadra jest lepsza niż rok temu. Jeżeli się nie ma zawodnika na pozycji „1”, który uruchomi tych graczy to niestety 50% a nawet więcej wartości zespołu spada. To było dokładnie widać już w meczach poprzedzających Suzuki Puchar Polski. Przypomnę, że na sześć ostatnich meczów przegraliśmy dwa i to z Enea Zastalem.

Ten sezon to dobra lekcja na przyszłość? A może na takie sytuacje nie da się przygotować?

- Na pewno wnioski będziemy z tego wyciągać i już były wyciągnięte. To nowe założenia co do skautingu. Widać bardzo mocno, że polska liga jest ligą specyficzną. Nie zawsze duże nazwisko wpasowuje się w ligę. Dwaj ostatni zawodnicy, których pozyskaliśmy (Threatt i Han) mieli doświadczenie z polskich parkietów. Naprawdę dobrze weszli w zespół i praktycznie prosto z samolotu zagrali bardzo dobre zawody.

Patrzymy w przyszłość. Zastanawiamy się, jak budować zespół. Chcemy tak, jak rok temu stabilizacji, ale rynek pokaże, jak duża będzie ta stabilizacja. Zespół wygląda naprawdę fajnie, ale wiadomo, że w kontraktach dwie strony muszą się dogadać. Na dzień dzisiejszy mamy jedno nazwisko. Tomek Śnieg, który będzie grał w następnym sezonie. Reszta zależy od wielu innych czynników.

Taki sukces, jak finał Suzuki Pucharu Polski na pewno pomoże w kontekście przyszłości i negocjacji ze sponsorami. Przede wszystkim w zatrzymaniu Polskiej Grupy Energetycznej.

- Zawsze sukces sportowy pomaga. Łatwiej się rozmawia, bo sponsor widzi od strony marketingowej i wizerunkowej, że marka PGE i miasta jest bardzo mocno uwidoczniona.

Jakie plany na końcówkę sezonu przed PGE Spójnią Stargard?

- Niezmienne. Walczymy o play-off. Jesteśmy bardzo blisko jednak trzeba postawić "kropkę nad i". Mamy sześć meczów. Trzeba wygrać przynajmniej połowę z nich. Wtedy będziemy się cieszyć i walczyć dalej. Prawdopodobnie trafimy wtedy na Zastal i będziemy szukać rewanżu za te porażki.

Trener na konferencji prasowej po finale mówił, że trzeba będzie sprowadzić zespół na ziemię.

- Dokładnie. Mówiliśmy o tym już w rozmowach w autobusie, że sukces celebrować trzeba przez chwilę. Teraz zespół odpoczywa. W piątek odbędzie się pierwszy trening. Już myślimy o tym, bo 28 lutego mamy następny mecz. Mamy kolejny maraton. Mecze będą rozgrywane co trzy dni. Znowu długi wyjazd Radom i Lublin. Później trzy bardzo ważne mecze w Stargardzie i wyjazd do Starogardu. To, że skończymy rundę zasadniczą przed ostatnią kolejką, to nie znaczy, że to będzie nasz ostatni mecz. Chcemy oczywiście na spokojnie później przygotowywać się do fazy play-off.

Praktycznie cała Energa Basket Liga szaleje, bo zbliża się końcówka okna transferowego. Czy w PGE Spójni Stargard możemy się też spodziewać transferów?

- Cała liga szaleje, ale ja mam satysfakcję, że my już nie szalejemy. Skład się ustabilizował. Okazało się, że można otworzyć praktycznie całą dziewiątkę graczy. Każdy dołożył swoją cegiełkę w ostatnich meczach i wie, jaka jest jego rola. Nie ma, co tej układanki burzyć, dlatego z trenerem jesteśmy ciągle w kontakcie i na dzień dzisiejszy nie potrzebujemy żadnych nowych zawodników. Gramy tym, co mamy i miejmy nadzieję, że przez ten ostatni miesiąc nie będzie żadnych kontuzji, a zespół będzie wyglądał tak, jak przez ostatnie tygodnie.

Ruchy są jednak ogromne. Nie obawia się pan, że ktoś będzie chciał wyciągnąć koszykarzy PGE Spójni? Wiadomo, że na przykład Enea Zastal bardzo wzbogacił się na odejściu Lundberga do CSKA Moskwa.

- Nie ukrywam, że były takie sygnały, które krążyły odnośnie naszych zawodników, że jest propozycja wykupu, czy przejścia. My jednak chcemy dograć sezon tym, co mamy. Nigdy nie mów nigdy, ale nie sądzę, żeby coś się wydarzyło.

Nie można zapomnieć o jeszcze jednym sukcesie z minionego weekendu. Juniorzy starsi PGE Spójni Stargard awansowali do półfinału mistrzostw Polski. W decydującym meczu szalał Filip Siewruk, który zdobył 44 punkty.

- Tak oczywiście też oglądaliśmy w Lublinie przekaz na żywo przez Internet. W pewnym momencie były -23 punkty i zespół się sprężył. Rozmawiałem z trenerem Majorem. Może też zespół seniorów ich napędził, że się nie poddali. W końcówce udało się wygrać i awansować do półfinału. Zespół jedzie w ostatni weekend lutego do Gdańska. Też jestem po rozmowie z trenerem Mieczysławem Majorem. Jesteśmy w pierwszej dwunastce w Polsce U-19. To już jest bardzo duży sukces, ale trener analizując siłę zespołu widzi szanse na finał.

 
Materiał sponsorowany
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Stargard i blue. Fotorelacja