Najważniejszy był oczywiście wynik drużyny, a PGE Spójnia Stargard dotarła do finału. Po drodze wygrała ze Śląskiem Wrocław 92:73 i Treflem Sopot 84:73. W meczu o trofeum musiała uznać wyższość Enea Zastalu BC Zielona Góra (73:86).
Oprócz sobotnich konkursów, które wygrali Jan Wójcik ze Śląska i Martins Laksa z Pszczółki Startu Lublin była tylko jedna indywidualna nagroda. Tytuł MVP zasłużenie zgarnął Gabriel Lundberg z Enea Zastalu. Sprawdźmy jednak, jak w różnych statystycznych kategoriach wypadli koszykarze PGE Spójni Stargard. Jest się czym chwalić.
Raymond Cowels III był trzeci w klasyfikacji strzelców. W trzech meczach zdobył łącznie 50 punktów. Wyprzedzili go Lundberg (70) i Rolands Freimanis (53). Czwarty był Jay Threatt (47), siódmy Baylee Steele (37), a ósmy Filip Matczak (33). Oczywiście fakt, że PGE Spójnia rozegrała trzy mecze wpływa na to, że było więcej szans na poprawę tego dorobku. W przypadku tak krótkiego turnieju - w przeciwieństwie do całego sezonu nie bierzemy pod uwagę średnich zdobyczy.
Najbardziej zapracowanym koszykarzem był Gabriel Lundberg, który na parkiecie spędził 99 minut i 12 sekund. Za nim uplasowali się jednak Raymond Cowels (97:47) i Jay Threatt (89:13).
Baylee Steele i Geoffrey Groselle z Enei Zastalu mieli po 23 zbiórki. Podkoszowy PGE Spójni lepiej wypadł pod swoją tablicą, a 15 zbiórek było najlepszym wynikiem spośród wszystkich graczy. Szósty w ogólnej klasyfikacji zbiórek (13) był Omari Gudul.
Kongijczyk był chwalony za ten turniej i słusznie. Miał też cztery bloki (trzy w meczu ze Śląskiem). To dało pierwsze miejsce w tej klasyfikacji wspólnie z Dariuszem Wyką. Koszykarz Legii swoje cztery bloki miał w jedynym meczu, jaki rozegrał. Gudul miał też najwięcej fauli (10). Cowels wymusił natomiast 14 przewinień i był to drugi wynik, bo 15 razy faulowany był Lundberg.
Jay Threatt w trzech meczach rozdał 23 asysty. W tej klasyfikacji nie było żadnych wątpliwości, kto jest najlepszy. Drugi w tym zestawieniu Lundberg miał 16 asyst. Rozgrywający PGE Spójni szczególnie w dwóch pierwszych meczach prezentował się kapitalnie. Zdobywał sporo punktów, ale nie forsował rzutów. Po prostu korzystał z tego, co dawali mu rywale. Co jednak najważniejsze potrafił uruchomić kolegów, a bardzo dobra współpraca z podkoszowymi otwierała nowe możliwości w ataku.
Oprócz sobotnich konkursów, które wygrali Jan Wójcik ze Śląska i Martins Laksa z Pszczółki Startu Lublin była tylko jedna indywidualna nagroda. Tytuł MVP zasłużenie zgarnął Gabriel Lundberg z Enea Zastalu. Sprawdźmy jednak, jak w różnych statystycznych kategoriach wypadli koszykarze PGE Spójni Stargard. Jest się czym chwalić.
Raymond Cowels III był trzeci w klasyfikacji strzelców. W trzech meczach zdobył łącznie 50 punktów. Wyprzedzili go Lundberg (70) i Rolands Freimanis (53). Czwarty był Jay Threatt (47), siódmy Baylee Steele (37), a ósmy Filip Matczak (33). Oczywiście fakt, że PGE Spójnia rozegrała trzy mecze wpływa na to, że było więcej szans na poprawę tego dorobku. W przypadku tak krótkiego turnieju - w przeciwieństwie do całego sezonu nie bierzemy pod uwagę średnich zdobyczy.
Najbardziej zapracowanym koszykarzem był Gabriel Lundberg, który na parkiecie spędził 99 minut i 12 sekund. Za nim uplasowali się jednak Raymond Cowels (97:47) i Jay Threatt (89:13).
Baylee Steele i Geoffrey Groselle z Enei Zastalu mieli po 23 zbiórki. Podkoszowy PGE Spójni lepiej wypadł pod swoją tablicą, a 15 zbiórek było najlepszym wynikiem spośród wszystkich graczy. Szósty w ogólnej klasyfikacji zbiórek (13) był Omari Gudul.
Kongijczyk był chwalony za ten turniej i słusznie. Miał też cztery bloki (trzy w meczu ze Śląskiem). To dało pierwsze miejsce w tej klasyfikacji wspólnie z Dariuszem Wyką. Koszykarz Legii swoje cztery bloki miał w jedynym meczu, jaki rozegrał. Gudul miał też najwięcej fauli (10). Cowels wymusił natomiast 14 przewinień i był to drugi wynik, bo 15 razy faulowany był Lundberg.
Jay Threatt w trzech meczach rozdał 23 asysty. W tej klasyfikacji nie było żadnych wątpliwości, kto jest najlepszy. Drugi w tym zestawieniu Lundberg miał 16 asyst. Rozgrywający PGE Spójni szczególnie w dwóch pierwszych meczach prezentował się kapitalnie. Zdobywał sporo punktów, ale nie forsował rzutów. Po prostu korzystał z tego, co dawali mu rywale. Co jednak najważniejsze potrafił uruchomić kolegów, a bardzo dobra współpraca z podkoszowymi otwierała nowe możliwości w ataku.
Materiał sponsorowany