- Dla nas i dla drużyny Trefla największą zagadką będzie fizyczność. W piątek graliśmy do późnych godzin wieczornych. Wróciliśmy późno do hotelu. Dla nas to nie jest normalna sytuacja. Zobaczymy, jak zawodnicy zareagują, jeżeli chodzi o stronę fizyczną - zastanawiał się przed sobotnim półfinałem trener Marek Łukomski.
Okazało się, że to jego zespół, choć miał mniej czasu na odpoczynek, lepiej wytrzymał kondycyjnie trudy tego turnieju. Pokazały to druga i szczególnie czwarta kwarta, która dała zwycięstwo 84:73.
- Gratulacje dla mojego zespołu za odniesienie bardzo cennego zwycięstwa. Jesteśmy w finale, natomiast ten mecz jest już dla nas przeszłością. Trzeba myśleć o meczu z Zastalem. Chcemy się jak najszybciej zregenerować i przygotować do niedzielnego meczu. Ukłony za realizowanie taktyki znowu przez całe 40 minut. Zapracowaliśmy na to zwycięstwo i myślę, że wygrała drużyna lepsza. Życzę powodzenia dla trenera Stefańskiego w dalszej części sezonu. My przygotowujemy się do meczu z Zastalem - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej.
Po grudniowym losowaniu drabinki Suzuki Pucharu Polski kibice PGE Spójni Stargard liczyli na finał. Zawodnicy jednak tonowali te nastroje i słusznie, bo przez dwa miesiące sporo się działo. Na szczęście jednak trener Marek Łukomski w porę poukładał zespół.
- Gdy przyszedłem, mówiłem, że potrzebujemy rozgrywającego. Dużo zmieniło przyjście Jay’a. To jest połączony organizm. Jego przyjście i moje przyjście odmieniło grę zespołu - przyznał szkoleniowiec PGE Spójni Stargard, który zdradził ciekawą rzecz.
- Cieszy wiara zespołu, że możemy tutaj coś ugrać. Przed wyjazdem wszyscy spakowali się na trzy dni. Każdy ze sztabu zabrał kilka koszul a zawodnicy koszulki. Nie mówię, że wiedzieliśmy, że tak się stanie, natomiast każdy głęboko wierzył, że przez ciężką pracę na treningach możemy ugrać coś w tym turnieju - przyznał Marek Łukomski.
Do gry wrócił Filip Matczak, ale w sobotę tylko 10 minut spędził na parkiecie Nick Faust. Niestety to efekt urazu, jakiego nabawił się w piątkowym meczu ze Śląskiem. Przez to również przegapił Lotto Konkurs Wsadów.
- Nick Faust miał zbite biodro dlatego jego nieobecność w konkursie wsadów. W meczu z Treflem jeszcze przy jednej z akcji upadł na łokieć. Na szczęście mecz się tak ułożył, że nie potrzebowaliśmy już z niego korzystać. Dopingował drużynę z ławki. Teraz wszystko w rękach fizjoterapeuty, żeby go doprowadzić do pełnej sprawności - tłumaczył Marek Łukomski.
W tej sytuacji szybko na wysokie obroty wskoczył Filip Matczak. Trener wyjaśnił, jakie atuty drużynie daje koszykarz, który wrócił po kontuzji.
- Filip jest klasowym zawodnikiem. Na pewno po tym powrocie do nas chce się pokazać z jak najlepszej strony. Meczów do końca sezonu jest coraz mniej. Każdy zawodnik przeciwko byłemu klubowi chce wypaść dobrze, pokazać się z jak najlepszej strony. Filip nam daje to, że do tej pory mieliśmy jednego bardzo mocnego obrońcę na piłce. Robił to Ray Cowels a teraz możemy wywierać presję przez 40 minut. Jeżeli zmieniamy Ray’a to stawiamy Filipa, żeby krył rozgrywającego zespołu przeciwnego i wywierał na nim ciągłą presję - analizował szkoleniowiec PGE Spójni.
Jak może wyglądać niedzielny finał? W tym sezonie PGE Spójnia przegrała z Enea Zastalem BC 89:98 i 80:97. Paradoksem tych pojedynków jest fakt, że stargardzianie byli na prowadzeniu przez 42 minuty, a ich przeciwnik wygrywał przez tylko 27 minut. To pokazuje, jak trudne warunki stawiali faworytowi, który jedną znakomitą kwartą potrafił rozstrzygnąć losy meczu.
- Ostatnio graliśmy z nimi i przez 30 minut toczyliśmy wyrównane spotkanie. Teraz mamy dodatkowo Filipa Matczaka. Trzeba ich szanować i wiedzieć, że grają najlepszy basket w Polsce, ale nie bać się ich. Mamy też swoje atuty. Będziemy chcieli je wykorzystywać i powalczyć o dobry wynik w tym meczu.
Finaliści Suzuki Pucharu Polski spotkają się ponownie po dziewięciu dniach. Czego 5 lutego zabrakło PGE Spójni, żeby u siebie zaskoczyć lidera Energa Basket Ligi?
- Analizowaliśmy, że w tamtym meczu zabrakło nam trochę zdrowia. Dołączył do nas Filip. Mam nadzieję, że Nick będzie w niedzielę zdrowy. Fizycznie tego meczu nie ustaliśmy, natomiast to jest dla nas nowe doświadczenie granie dzień po dniu. Oni na ten rytm są bardziej przygotowani niż każdy inny zespół. Dla nas to będzie nowe doświadczenie. Musimy się jak najszybciej zregenerować i na tej pozytywnej energii wykrzesać siły na to, żeby powalczyć z Zastalem przez 40 minut - podsumował Marek Łukomski.
Okazało się, że to jego zespół, choć miał mniej czasu na odpoczynek, lepiej wytrzymał kondycyjnie trudy tego turnieju. Pokazały to druga i szczególnie czwarta kwarta, która dała zwycięstwo 84:73.
- Gratulacje dla mojego zespołu za odniesienie bardzo cennego zwycięstwa. Jesteśmy w finale, natomiast ten mecz jest już dla nas przeszłością. Trzeba myśleć o meczu z Zastalem. Chcemy się jak najszybciej zregenerować i przygotować do niedzielnego meczu. Ukłony za realizowanie taktyki znowu przez całe 40 minut. Zapracowaliśmy na to zwycięstwo i myślę, że wygrała drużyna lepsza. Życzę powodzenia dla trenera Stefańskiego w dalszej części sezonu. My przygotowujemy się do meczu z Zastalem - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej.
Po grudniowym losowaniu drabinki Suzuki Pucharu Polski kibice PGE Spójni Stargard liczyli na finał. Zawodnicy jednak tonowali te nastroje i słusznie, bo przez dwa miesiące sporo się działo. Na szczęście jednak trener Marek Łukomski w porę poukładał zespół.
- Gdy przyszedłem, mówiłem, że potrzebujemy rozgrywającego. Dużo zmieniło przyjście Jay’a. To jest połączony organizm. Jego przyjście i moje przyjście odmieniło grę zespołu - przyznał szkoleniowiec PGE Spójni Stargard, który zdradził ciekawą rzecz.
- Cieszy wiara zespołu, że możemy tutaj coś ugrać. Przed wyjazdem wszyscy spakowali się na trzy dni. Każdy ze sztabu zabrał kilka koszul a zawodnicy koszulki. Nie mówię, że wiedzieliśmy, że tak się stanie, natomiast każdy głęboko wierzył, że przez ciężką pracę na treningach możemy ugrać coś w tym turnieju - przyznał Marek Łukomski.
Do gry wrócił Filip Matczak, ale w sobotę tylko 10 minut spędził na parkiecie Nick Faust. Niestety to efekt urazu, jakiego nabawił się w piątkowym meczu ze Śląskiem. Przez to również przegapił Lotto Konkurs Wsadów.
- Nick Faust miał zbite biodro dlatego jego nieobecność w konkursie wsadów. W meczu z Treflem jeszcze przy jednej z akcji upadł na łokieć. Na szczęście mecz się tak ułożył, że nie potrzebowaliśmy już z niego korzystać. Dopingował drużynę z ławki. Teraz wszystko w rękach fizjoterapeuty, żeby go doprowadzić do pełnej sprawności - tłumaczył Marek Łukomski.
W tej sytuacji szybko na wysokie obroty wskoczył Filip Matczak. Trener wyjaśnił, jakie atuty drużynie daje koszykarz, który wrócił po kontuzji.
- Filip jest klasowym zawodnikiem. Na pewno po tym powrocie do nas chce się pokazać z jak najlepszej strony. Meczów do końca sezonu jest coraz mniej. Każdy zawodnik przeciwko byłemu klubowi chce wypaść dobrze, pokazać się z jak najlepszej strony. Filip nam daje to, że do tej pory mieliśmy jednego bardzo mocnego obrońcę na piłce. Robił to Ray Cowels a teraz możemy wywierać presję przez 40 minut. Jeżeli zmieniamy Ray’a to stawiamy Filipa, żeby krył rozgrywającego zespołu przeciwnego i wywierał na nim ciągłą presję - analizował szkoleniowiec PGE Spójni.
Jak może wyglądać niedzielny finał? W tym sezonie PGE Spójnia przegrała z Enea Zastalem BC 89:98 i 80:97. Paradoksem tych pojedynków jest fakt, że stargardzianie byli na prowadzeniu przez 42 minuty, a ich przeciwnik wygrywał przez tylko 27 minut. To pokazuje, jak trudne warunki stawiali faworytowi, który jedną znakomitą kwartą potrafił rozstrzygnąć losy meczu.
- Ostatnio graliśmy z nimi i przez 30 minut toczyliśmy wyrównane spotkanie. Teraz mamy dodatkowo Filipa Matczaka. Trzeba ich szanować i wiedzieć, że grają najlepszy basket w Polsce, ale nie bać się ich. Mamy też swoje atuty. Będziemy chcieli je wykorzystywać i powalczyć o dobry wynik w tym meczu.
Finaliści Suzuki Pucharu Polski spotkają się ponownie po dziewięciu dniach. Czego 5 lutego zabrakło PGE Spójni, żeby u siebie zaskoczyć lidera Energa Basket Ligi?
- Analizowaliśmy, że w tamtym meczu zabrakło nam trochę zdrowia. Dołączył do nas Filip. Mam nadzieję, że Nick będzie w niedzielę zdrowy. Fizycznie tego meczu nie ustaliśmy, natomiast to jest dla nas nowe doświadczenie granie dzień po dniu. Oni na ten rytm są bardziej przygotowani niż każdy inny zespół. Dla nas to będzie nowe doświadczenie. Musimy się jak najszybciej zregenerować i na tej pozytywnej energii wykrzesać siły na to, żeby powalczyć z Zastalem przez 40 minut - podsumował Marek Łukomski.
Materiał sponsorowany