Operacja kciuka i rehabilitacja. Filip Matczak wrócił do gry po prawie trzech miesiącach przerwy.
Był to udany powrót. Koszykarz PGE Spójni Stargard spędził na parkiecie aż 28 minut, a jego zespół wygrał w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław 92:73. - Nadal myślę, że to nie jest jeszcze ta forma, którą mogę mieć - zapewnił Filip Matczak.
- Przede wszystkim chciałbym podziękować drużynie i trenerom, że mam takie zaufanie od sztabu i od drużyny, że dostałem taką szansę grania w tym meczu. Byłem przygotowany do tego spotkania, żeby dać z siebie wszystko. Wykonałem ciężką pracę przez ostatnie tygodnie, żeby być gotowym na powrót - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej koszykarz PGE Spójni Stargard, który był również pytany, jak wytrzyma turniejowy maraton? W sobotę o 19:00 kolejny mecz.
- Cieszy bardzo, że wróciłem na boisko i mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej, bo jednak początek nie należał do najłatwiejszych. Treningi w kontakcie z drużyną to nie to samo, co spotkania ligowe. Na to też byłem przygotowany. Myślę, że na sobotnie spotkanie będę jak najbardziej gotowy żeby dać drużynie jak najwięcej i na takie minuty, na które będę zasługiwał - dodał Filip Matczak.
Reporter Polsatu Sport w pomeczowym wywiadzie pytał natomiast koszykarza PGE Spójni o opatrunek, z którym grał. - Myślę, że ten opatrunek będzie mi towarzyszył do końca sezonu. Jest to jednak ważna część komfortu bycia na boisku. Tym bardziej, że są sytuacje, gdzie jeszcze się odczuwa tego kciuka. Nadal jeszcze to nie jest to, co bym chciał, ale celowaliśmy na to, żebym wrócił pod koniec lutego. Jestem szybciej o dwa tygodnie. Cieszę się bardzo z tego względu i nadal muszę mieć to z tyłu głowy, że ten kciuk jeszcze nie jest taki, jak powinien, ale daję radę - podsumował swoją sytuację Filip Matczak.
W ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski PGE Spójnia Stargard zdominowała przeciwnika. Wygrała wszystkie kwarty, a rozmiary zwycięstwa (92:73) są bardzo okazałe. - Wynik końcowy na pewno nie odzwierciedla całego przebiegu tego spotkania. Były fragmenty, gdzie Śląsk nas dochodził i potrafiliśmy w tych momentach odpowiedzieć nawet ze zdwojoną siłą. To bardzo cieszy i pokazuje, że jesteśmy przygotowani do tego turnieju bardzo dobrze. Wykonaliśmy ciężką pracę żeby się przygotować do tego turnieju jak najlepiej - ocenił obwodowy koszykarz.
- Chyba ten mecz pokazał, że jesteśmy gotowi. Miejmy nadzieję, że wystarczy nam czasu, żeby odpocząć i być przygotowanym do spotkania z Treflem. Myślę, że nasze głowy są gotowe, żeby wyjść i grać tak, jak ze Śląskiem i wyszarpać kolejne spotkanie. Miejmy nadzieję, że tak będzie i na pewno będziemy przygotowani do meczu z Treflem. Ten krótki czas odpoczynku wykorzystamy najlepiej, jak potrafimy, żeby się przygotować do tego spotkania - kontynuował Filip Matczak.
Właśnie czas może być największym problemem PGE Spójni. Trefl grał kilka godzin wcześniej, a do tego szybciej rozstrzygnął mecz z Legią Warszawa (92:56) na swoją korzyść. Dzięki temu podstawowi koszykarze mogli grać krócej. Okazuje się, że taki przebieg wcześniejszego ćwierćfinału zaskoczył koszykarza PGE Spójni, o czym mówił w pomeczowym wywiadzie.
- Ekipa Trefla zagrała świetne zawody z Legią Warszawa. Przed tym spotkaniem myślałem, że to do końca będzie Mecz na styku. Ten wynik trochę zdziwił, ale widocznie Trefl jest bardzo dobrze przygotowany do tego turnieju. Puchar Polski to jest dyspozycja z dnia na dzień. Myślę, że jesteśmy gotowi, żeby stawić im czoła. Nie przyjdziemy i nie położymy się na parkiecie, a wręcz wyjdziemy, jak buldogi - mocno zakończył swoją wypowiedź Filip Matczak.
Przypomnijmy, że w tym sezonie odbyły się dwa bezpośrednie mecze Trefla z PGE Spójnią. Lepszy bilans mają stargardzianie, którzy wygrali u siebie 83:63. We wrześniu przegrali w Sopocie 81:91.
Trefl Sopot - PGE Spójnia Stargard / sobota 13.02.2021 godz. 19:00.
Był to udany powrót. Koszykarz PGE Spójni Stargard spędził na parkiecie aż 28 minut, a jego zespół wygrał w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski ze Śląskiem Wrocław 92:73. - Nadal myślę, że to nie jest jeszcze ta forma, którą mogę mieć - zapewnił Filip Matczak.
- Przede wszystkim chciałbym podziękować drużynie i trenerom, że mam takie zaufanie od sztabu i od drużyny, że dostałem taką szansę grania w tym meczu. Byłem przygotowany do tego spotkania, żeby dać z siebie wszystko. Wykonałem ciężką pracę przez ostatnie tygodnie, żeby być gotowym na powrót - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej koszykarz PGE Spójni Stargard, który był również pytany, jak wytrzyma turniejowy maraton? W sobotę o 19:00 kolejny mecz.
- Cieszy bardzo, że wróciłem na boisko i mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej, bo jednak początek nie należał do najłatwiejszych. Treningi w kontakcie z drużyną to nie to samo, co spotkania ligowe. Na to też byłem przygotowany. Myślę, że na sobotnie spotkanie będę jak najbardziej gotowy żeby dać drużynie jak najwięcej i na takie minuty, na które będę zasługiwał - dodał Filip Matczak.
Reporter Polsatu Sport w pomeczowym wywiadzie pytał natomiast koszykarza PGE Spójni o opatrunek, z którym grał. - Myślę, że ten opatrunek będzie mi towarzyszył do końca sezonu. Jest to jednak ważna część komfortu bycia na boisku. Tym bardziej, że są sytuacje, gdzie jeszcze się odczuwa tego kciuka. Nadal jeszcze to nie jest to, co bym chciał, ale celowaliśmy na to, żebym wrócił pod koniec lutego. Jestem szybciej o dwa tygodnie. Cieszę się bardzo z tego względu i nadal muszę mieć to z tyłu głowy, że ten kciuk jeszcze nie jest taki, jak powinien, ale daję radę - podsumował swoją sytuację Filip Matczak.
W ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski PGE Spójnia Stargard zdominowała przeciwnika. Wygrała wszystkie kwarty, a rozmiary zwycięstwa (92:73) są bardzo okazałe. - Wynik końcowy na pewno nie odzwierciedla całego przebiegu tego spotkania. Były fragmenty, gdzie Śląsk nas dochodził i potrafiliśmy w tych momentach odpowiedzieć nawet ze zdwojoną siłą. To bardzo cieszy i pokazuje, że jesteśmy przygotowani do tego turnieju bardzo dobrze. Wykonaliśmy ciężką pracę żeby się przygotować do tego turnieju jak najlepiej - ocenił obwodowy koszykarz.
- Chyba ten mecz pokazał, że jesteśmy gotowi. Miejmy nadzieję, że wystarczy nam czasu, żeby odpocząć i być przygotowanym do spotkania z Treflem. Myślę, że nasze głowy są gotowe, żeby wyjść i grać tak, jak ze Śląskiem i wyszarpać kolejne spotkanie. Miejmy nadzieję, że tak będzie i na pewno będziemy przygotowani do meczu z Treflem. Ten krótki czas odpoczynku wykorzystamy najlepiej, jak potrafimy, żeby się przygotować do tego spotkania - kontynuował Filip Matczak.
Właśnie czas może być największym problemem PGE Spójni. Trefl grał kilka godzin wcześniej, a do tego szybciej rozstrzygnął mecz z Legią Warszawa (92:56) na swoją korzyść. Dzięki temu podstawowi koszykarze mogli grać krócej. Okazuje się, że taki przebieg wcześniejszego ćwierćfinału zaskoczył koszykarza PGE Spójni, o czym mówił w pomeczowym wywiadzie.
- Ekipa Trefla zagrała świetne zawody z Legią Warszawa. Przed tym spotkaniem myślałem, że to do końca będzie Mecz na styku. Ten wynik trochę zdziwił, ale widocznie Trefl jest bardzo dobrze przygotowany do tego turnieju. Puchar Polski to jest dyspozycja z dnia na dzień. Myślę, że jesteśmy gotowi, żeby stawić im czoła. Nie przyjdziemy i nie położymy się na parkiecie, a wręcz wyjdziemy, jak buldogi - mocno zakończył swoją wypowiedź Filip Matczak.
Przypomnijmy, że w tym sezonie odbyły się dwa bezpośrednie mecze Trefla z PGE Spójnią. Lepszy bilans mają stargardzianie, którzy wygrali u siebie 83:63. We wrześniu przegrali w Sopocie 81:91.
Trefl Sopot - PGE Spójnia Stargard / sobota 13.02.2021 godz. 19:00.
Materiał sponsorowany