Dogrywka na własne życzenie skończyła się porażką.
W 18. kolejce Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław wygrał z PGE Spójnią Stargard 95:94. Biało-Bordowi po raz drugi przegrali w tym sezonie z tym przeciwnikiem różnicą punktu. Gospodarze mieli bohatera z trzeciego planu, bo kluczowymi blokami popisał się podstawowy koszykarz I-ligowych rezerw, Szymon Tomczak.
To był zdecydowanie lepszy mecz w wykonaniu naszej drużyny niż ten rozgrywany we wrześniu w Stargardzie. Przede wszystkim przez niemal całe spotkanie PGE Spójnia miała inicjatywę i prowadziła. Gospodarze grali bez kontuzjowanego Ivana Ramljaka. W pierwszej piątce zastąpił go niespodziewanie Jan Wójcik. Młody skrzydłowy na początku zaskoczył zdobywając pięć punktów.
Po wyrównanym początku stargardzianie odskoczyli mozolnie budując przewagę. Po świetnym momencie Nicka Fausta było 32:23, ale dwie trójki trafił w odpowiedzi Kyle Gibson. W pierwszej połowie było nawet 10 punktów przewagi, ale podobnie, jak pierwszą kwartę trafieniem zakończył Strahinja Jovanović.
Wszystko świetnie układało się do końcówki trzeciej kwarty. Wtedy po trafieniu Kacpra Młynarskiego było 67:55 - najwyższa przewaga PGE Spójni. Później dwa kontrowersyjne ofensywne przewinienia Biało-Bordowych w tym czwarte Nicka Fausta. Śląsk wrócił do gry na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, bo 10 punktów z rzędu rzucił Aleksander Dziewa. Gospodarze zbliżyli się nawet na 68:69, ale wtedy serią siedmiu punktów odgryzła się PGE Spójnia.
Jeszcze w czwartej kwarcie było 78:69. Rywale trafiali trudne rzuty z dystansu, ale odpowiadał Baylee Steele. Wydawało się, że teraz już nic nie może odebrać zwycięstwa PGE Spójni. Tak było do stanu 82:75, ale od tego czasu Śląsk zdobył osiem punktów, a w odpowiedzi tylko jeden rzut wolny trafił Tomasz Śnieg. Chwilę wcześniej rozgrywający z kontuzją zszedł z boiska, ale na szczęście wrócił na parkiet.
Oczywiście coraz częściej w koszykówce zespoły tracą takie przewagi, ale to, co wydarzyło się w Hali Orbita było kuriozalne. Gdy na 80:83 trafił Jovanović o czas poprosił Maciej Raczyński. PGE Spójnia powinna grać długo i najlepiej wymusić przewinienie. Tymczasem decyzja była inna czyli wznowienie gry na połowie rywala i tylko 14 sekund na akcję.
W sumie nie miało to znaczenia, bo nawet ten czas nie został wykorzystany, a po kilku sekundach bez powodzenia rzucił Steele. Chwilę później po raz piąty faulował Faust i to przy rzucie za trzy punkty. Elijah Stewart nie pomylił się na linii rzutów wolnych zapewniając swojej drużynie dogrywkę. PGE Spójnia postawiła na kolejną krótką akcję, ale Szymon Tomczak zablokował w niej Tomasza Śniega, a wrocławianie nie zdążyli już odpowiedzieć.
Dogrywkę od celnych trójek zaczęli Dziewa i Mateusz Kostrzewski. Po punktach Tomczaka było 90:86, ale PGE Spójnia odrobiła straty i po rzucie Tomasza Śniega wyszła nawet na prowadzenie 94:92. Szymon Tomczak trafił tylko jeden rzut wolny, ale stargardzianie tego nie wykorzystali, a punkty na zwycięstwo zdobył Kyle Gibson. Co ciekawe to koszykarz, który przyjechał żeby zastąpić kontuzjowanego Garretta Nevelsa. Amerykanin zdobył kluczowe punkty w pierwszym meczu.
W ostatniej akcji Steele został zablokowany przez Tomczaka i to WKS wyrwał cenne zwycięstwo, a PGE Spójnia doznała dziewiątej porażki. Dla (małego) usprawiedliwienia to była pierwsza tak zacięta końcówka od momentu, kiedy zespół prowadzi Maciej Raczyński. To może być najlepszy materiał do analiz na przyszłość, bo wcześniejsze mecze kończyły się spokojnymi zwycięstwami lub wyraźniejszymi porażkami w Zielonej Górze i Toruniu.
WKS Śląsk trafił 15/30 prób za trzy punkty, a PGE Spójnia 8/25. Stargardzianie mieli więcej rzutów wolnych (18/22 przy 12/19 rywali) oraz zbiórek (42:45). Gospodarze popełnili 13 strat, a nasi koszykarze tylko osiem. WKS miał osiem bloków, a PGE Spójnia pięć. Kluczowa mogła się jednak okazać rola zmienników. Rezerwowi Śląska rzucili 34 punkty, a w PGE Spójni tylko 11 oczek dołożył Kacper Młynarski, który miał też siedem zbiórek i cztery asysty.
Ponownie w wyjazdowym meczu ze Śląskiem najlepszym strzelcem był Mateusz Kostrzewski. Na parkiecie spędził 40 minut. Zdobył 24 punkty (9/18 z gry) i miał siedem zbiórek. Baylee Steele do 23 punktów (8/15) dołożył 10 zbiórek (sześć w ataku), trzy przechwyty, po dwie asysty i bloki. Nick Faust miał 15 punktów, po cztery zbiórki i asysty. Tomasz Śnieg w 40 minut uzyskał 15 punktów, osiem asyst i pięć zbiórek. Ponownie nie mógł się wstrzelić Raymond Cowels III - sześć punktów, pięć zbiórek i tylko 1/10 celnych prób z gry.
Gospodarze mieli kilku bohaterów. Aleksander Dziewa do 19 punktów i siedem zbiórek dołożył aż cztery bloki. Czołowymi strzelcami byli też Stewart i Gibson, a double-double pomimo fatalnej skuteczności (5/17) zgarnął Jovanović (15 punktów i 10 asyst). Szymon Tomczak miał trzy punkty, cztery zbiórki i dwa bloki, ale to wszystko w kluczowych momentach.
PGE Spójnia rozegra następny mecz 28 grudnia. Wtedy o 17:35 podejmie GTK Gliwice. Kolejny pojedynek ze Śląskiem natomiast 12 lutego w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski w Lublinie.
WKS Śląsk Wrocław - PGE Spójnia Stargard 95:94 (23:26, 16:21, 22:20, 22:16, d. 12:11)
WKS Śląsk: Aleksander Dziewa 19, Elijah Stewart 19, Kyle Gibson 18, Strahinja Jovanović 15, Mateusz Szlachetka 7, Michał Gabiński 5, Jan Wójcik 5, Akos Keller 4, Szymon Tomczak 3, Jakub Musiał 0.
PGE Spójnia: Mateusz Kostrzewski 24, Baylee Steele 23, Nick Faust 15, Tomasz Śnieg 15, Kacper Młynarski 11, Raymond Cowels III 6, Omari Gudul 0, Szymon Walczak 0.
W 18. kolejce Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław wygrał z PGE Spójnią Stargard 95:94. Biało-Bordowi po raz drugi przegrali w tym sezonie z tym przeciwnikiem różnicą punktu. Gospodarze mieli bohatera z trzeciego planu, bo kluczowymi blokami popisał się podstawowy koszykarz I-ligowych rezerw, Szymon Tomczak.
To był zdecydowanie lepszy mecz w wykonaniu naszej drużyny niż ten rozgrywany we wrześniu w Stargardzie. Przede wszystkim przez niemal całe spotkanie PGE Spójnia miała inicjatywę i prowadziła. Gospodarze grali bez kontuzjowanego Ivana Ramljaka. W pierwszej piątce zastąpił go niespodziewanie Jan Wójcik. Młody skrzydłowy na początku zaskoczył zdobywając pięć punktów.
Po wyrównanym początku stargardzianie odskoczyli mozolnie budując przewagę. Po świetnym momencie Nicka Fausta było 32:23, ale dwie trójki trafił w odpowiedzi Kyle Gibson. W pierwszej połowie było nawet 10 punktów przewagi, ale podobnie, jak pierwszą kwartę trafieniem zakończył Strahinja Jovanović.
Wszystko świetnie układało się do końcówki trzeciej kwarty. Wtedy po trafieniu Kacpra Młynarskiego było 67:55 - najwyższa przewaga PGE Spójni. Później dwa kontrowersyjne ofensywne przewinienia Biało-Bordowych w tym czwarte Nicka Fausta. Śląsk wrócił do gry na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, bo 10 punktów z rzędu rzucił Aleksander Dziewa. Gospodarze zbliżyli się nawet na 68:69, ale wtedy serią siedmiu punktów odgryzła się PGE Spójnia.
Jeszcze w czwartej kwarcie było 78:69. Rywale trafiali trudne rzuty z dystansu, ale odpowiadał Baylee Steele. Wydawało się, że teraz już nic nie może odebrać zwycięstwa PGE Spójni. Tak było do stanu 82:75, ale od tego czasu Śląsk zdobył osiem punktów, a w odpowiedzi tylko jeden rzut wolny trafił Tomasz Śnieg. Chwilę wcześniej rozgrywający z kontuzją zszedł z boiska, ale na szczęście wrócił na parkiet.
Oczywiście coraz częściej w koszykówce zespoły tracą takie przewagi, ale to, co wydarzyło się w Hali Orbita było kuriozalne. Gdy na 80:83 trafił Jovanović o czas poprosił Maciej Raczyński. PGE Spójnia powinna grać długo i najlepiej wymusić przewinienie. Tymczasem decyzja była inna czyli wznowienie gry na połowie rywala i tylko 14 sekund na akcję.
W sumie nie miało to znaczenia, bo nawet ten czas nie został wykorzystany, a po kilku sekundach bez powodzenia rzucił Steele. Chwilę później po raz piąty faulował Faust i to przy rzucie za trzy punkty. Elijah Stewart nie pomylił się na linii rzutów wolnych zapewniając swojej drużynie dogrywkę. PGE Spójnia postawiła na kolejną krótką akcję, ale Szymon Tomczak zablokował w niej Tomasza Śniega, a wrocławianie nie zdążyli już odpowiedzieć.
Dogrywkę od celnych trójek zaczęli Dziewa i Mateusz Kostrzewski. Po punktach Tomczaka było 90:86, ale PGE Spójnia odrobiła straty i po rzucie Tomasza Śniega wyszła nawet na prowadzenie 94:92. Szymon Tomczak trafił tylko jeden rzut wolny, ale stargardzianie tego nie wykorzystali, a punkty na zwycięstwo zdobył Kyle Gibson. Co ciekawe to koszykarz, który przyjechał żeby zastąpić kontuzjowanego Garretta Nevelsa. Amerykanin zdobył kluczowe punkty w pierwszym meczu.
W ostatniej akcji Steele został zablokowany przez Tomczaka i to WKS wyrwał cenne zwycięstwo, a PGE Spójnia doznała dziewiątej porażki. Dla (małego) usprawiedliwienia to była pierwsza tak zacięta końcówka od momentu, kiedy zespół prowadzi Maciej Raczyński. To może być najlepszy materiał do analiz na przyszłość, bo wcześniejsze mecze kończyły się spokojnymi zwycięstwami lub wyraźniejszymi porażkami w Zielonej Górze i Toruniu.
WKS Śląsk trafił 15/30 prób za trzy punkty, a PGE Spójnia 8/25. Stargardzianie mieli więcej rzutów wolnych (18/22 przy 12/19 rywali) oraz zbiórek (42:45). Gospodarze popełnili 13 strat, a nasi koszykarze tylko osiem. WKS miał osiem bloków, a PGE Spójnia pięć. Kluczowa mogła się jednak okazać rola zmienników. Rezerwowi Śląska rzucili 34 punkty, a w PGE Spójni tylko 11 oczek dołożył Kacper Młynarski, który miał też siedem zbiórek i cztery asysty.
Ponownie w wyjazdowym meczu ze Śląskiem najlepszym strzelcem był Mateusz Kostrzewski. Na parkiecie spędził 40 minut. Zdobył 24 punkty (9/18 z gry) i miał siedem zbiórek. Baylee Steele do 23 punktów (8/15) dołożył 10 zbiórek (sześć w ataku), trzy przechwyty, po dwie asysty i bloki. Nick Faust miał 15 punktów, po cztery zbiórki i asysty. Tomasz Śnieg w 40 minut uzyskał 15 punktów, osiem asyst i pięć zbiórek. Ponownie nie mógł się wstrzelić Raymond Cowels III - sześć punktów, pięć zbiórek i tylko 1/10 celnych prób z gry.
Gospodarze mieli kilku bohaterów. Aleksander Dziewa do 19 punktów i siedem zbiórek dołożył aż cztery bloki. Czołowymi strzelcami byli też Stewart i Gibson, a double-double pomimo fatalnej skuteczności (5/17) zgarnął Jovanović (15 punktów i 10 asyst). Szymon Tomczak miał trzy punkty, cztery zbiórki i dwa bloki, ale to wszystko w kluczowych momentach.
PGE Spójnia rozegra następny mecz 28 grudnia. Wtedy o 17:35 podejmie GTK Gliwice. Kolejny pojedynek ze Śląskiem natomiast 12 lutego w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski w Lublinie.
WKS Śląsk Wrocław - PGE Spójnia Stargard 95:94 (23:26, 16:21, 22:20, 22:16, d. 12:11)
WKS Śląsk: Aleksander Dziewa 19, Elijah Stewart 19, Kyle Gibson 18, Strahinja Jovanović 15, Mateusz Szlachetka 7, Michał Gabiński 5, Jan Wójcik 5, Akos Keller 4, Szymon Tomczak 3, Jakub Musiał 0.
PGE Spójnia: Mateusz Kostrzewski 24, Baylee Steele 23, Nick Faust 15, Tomasz Śnieg 15, Kacper Młynarski 11, Raymond Cowels III 6, Omari Gudul 0, Szymon Walczak 0.
Materiał sponsorowany