Przemysław Brzeziański to jeden z trzech piłkarzy, którzy latem wrócili do Błękitnych Stargard. Bramkostrzelny napastnik rozegrał już trzy spotkania i w Ostródzie strzelił dwa gole. Dla naszego portalu opowiada o meczu z Sokołem, powrocie do Błękitnych oraz o tym, jak łączy pasję z pracą.
Patryk Neumann: Gratuluję sobotniego zwycięstwa z Sokołem Ostróda. Bardzo potrzebowaliście takiego meczu i trzech punktów. Jak ocenia pan wyjazdowe spotkanie Błękitnych Stargard?
Przemysław Brzeziański: Sezon dla Błękitnych nie rozpoczął się tak jakbyśmy wszyscy tego oczekiwali. W pierwszych kolejkach przyszło nam się mierzyć z drużynami, które otwarcie mówią o chęci awansu do Fortuna I ligi. Po trzech porażkach z rzędu zwycięstwo z Sokołem Ostróda było nam bardzo potrzebne zarówno, aby wyjść ze strefy spadkowej, ale także, aby podbudować morale w drużynie. Spodziewaliśmy się, że mecz nie będzie łatwy. Pojechaliśmy z nastawieniem, aby nie stracić bramki. Wiedzieliśmy, że przy takiej grze na pewno stworzymy sobie sytuacje bramkowe. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa.
Miał pan duży udział w tym sukcesie strzelając dwa gole. Pierwsza bramka po błędzie rywali, ale taką sytuację również trzeba wykorzystać.
- Przechodząc do Błękitnych wiedziałem, jakie jest moje zadanie. Jako napastnik jestem odpowiedzialny za strzelanie bramek i cieszę się, że mi się to udało. Tym bardziej, że pomogło to dopisać trzy punkty do ligowej tabeli. Jednak bez dobrej gry całej drużyny nie moglibyśmy się cieszyć z tego wyniku.
Rozpoczął pan sezon w Świcie Skolwin i po kilku meczach miał pan już sześć strzelonych bramek. Tym większym zaskoczeniem był pana transfer do Błękitnych. Jakie były kulisy tych przenosin?
- W Świcie Skolwin dobrze rozpoczęliśmy sezon 2020/2021. Dobra gra całej drużyny na pewno przyczyniła się do ilości strzelonych przeze mnie bramek, jednak Błękitni stawiają przede mną nowe cele i większe wyzwania. Szczegóły transferu niech zostaną tajemnicą.
To pana drugi powrót do klubu ze Stargardu. Czy znajomość miejsca i środowiska ułatwiły podjęcie decyzji o powrocie do Błękitnych?
- Znajomość miejsca i środowiska w jakimś stopniu ułatwiły mi podjęcie decyzji o powrocie do Stargardu. Wiedziałem, że od nowego sezonu trenerem Błękitu jest Tomek Grzegorczyk. Znam go już jakiś czas. Byłem pewien, że wracając tutaj podejmuje dobrą decyzję.
Czy stawia pan sobie jakieś indywidualne cele na rundę jesienną lub cały sezon? Ile bramek chciałby pan strzelić?
- Indywidualne cele nie są moim priorytetem. Chciałbym strzelić tyle bramek, aby dać spokojne utrzymanie mojej drużynie.
W sobotę rozegracie kolejny mecz u siebie tym razem z Hutnikiem Kraków. Rywal to beniaminek, który podobnie, jak Błękitni zdobył siedem punktów. Cel na ten mecz chyba będzie jasny, czyli trzy punkty powinny pozostać w Stargardzie.
- Hutnik Kraków to beniaminek, jednak wiemy, że nie ma łatwych spotkań. Do każdego z nich staramy się przygotować tak samo. Dołożymy wszelkich starań, aby trzy punkty pozostały na Ceglanej.
Czym zajmuje się pan poza piłką? Czy praca wpływa na pana grę lub na przykład wybory klubów, w których pan gra?
- Pomagam bratu i szwagrowi w prowadzeniu rodzinnej firmy. Mam 28 lat i muszę zacząć myśleć o tym, co będę robić po zakończeniu gry w piłkę. Praca jest dla mnie ważna, jednak czuję, że udało mi się połączyć pracę z pasją. Pracuję już kilka dobrych lat i nie zauważyłem, aby odbijało się to na boisku, oczywiście w wyborze klubu ma ona duże znaczenie.
Jak trudno pogodzić grę w piłkę z pracą zawodową?
- Wiadomo, że na początku było mi ciężko się przyzwyczaić, ale z czasem stawało się to coraz łatwiejsze. Teraz myślę, że całkiem dobrze mi to wychodzi.
Patryk Neumann: Gratuluję sobotniego zwycięstwa z Sokołem Ostróda. Bardzo potrzebowaliście takiego meczu i trzech punktów. Jak ocenia pan wyjazdowe spotkanie Błękitnych Stargard?
Przemysław Brzeziański: Sezon dla Błękitnych nie rozpoczął się tak jakbyśmy wszyscy tego oczekiwali. W pierwszych kolejkach przyszło nam się mierzyć z drużynami, które otwarcie mówią o chęci awansu do Fortuna I ligi. Po trzech porażkach z rzędu zwycięstwo z Sokołem Ostróda było nam bardzo potrzebne zarówno, aby wyjść ze strefy spadkowej, ale także, aby podbudować morale w drużynie. Spodziewaliśmy się, że mecz nie będzie łatwy. Pojechaliśmy z nastawieniem, aby nie stracić bramki. Wiedzieliśmy, że przy takiej grze na pewno stworzymy sobie sytuacje bramkowe. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa.
Miał pan duży udział w tym sukcesie strzelając dwa gole. Pierwsza bramka po błędzie rywali, ale taką sytuację również trzeba wykorzystać.
- Przechodząc do Błękitnych wiedziałem, jakie jest moje zadanie. Jako napastnik jestem odpowiedzialny za strzelanie bramek i cieszę się, że mi się to udało. Tym bardziej, że pomogło to dopisać trzy punkty do ligowej tabeli. Jednak bez dobrej gry całej drużyny nie moglibyśmy się cieszyć z tego wyniku.
Rozpoczął pan sezon w Świcie Skolwin i po kilku meczach miał pan już sześć strzelonych bramek. Tym większym zaskoczeniem był pana transfer do Błękitnych. Jakie były kulisy tych przenosin?
- W Świcie Skolwin dobrze rozpoczęliśmy sezon 2020/2021. Dobra gra całej drużyny na pewno przyczyniła się do ilości strzelonych przeze mnie bramek, jednak Błękitni stawiają przede mną nowe cele i większe wyzwania. Szczegóły transferu niech zostaną tajemnicą.
To pana drugi powrót do klubu ze Stargardu. Czy znajomość miejsca i środowiska ułatwiły podjęcie decyzji o powrocie do Błękitnych?
- Znajomość miejsca i środowiska w jakimś stopniu ułatwiły mi podjęcie decyzji o powrocie do Stargardu. Wiedziałem, że od nowego sezonu trenerem Błękitu jest Tomek Grzegorczyk. Znam go już jakiś czas. Byłem pewien, że wracając tutaj podejmuje dobrą decyzję.
Czy stawia pan sobie jakieś indywidualne cele na rundę jesienną lub cały sezon? Ile bramek chciałby pan strzelić?
- Indywidualne cele nie są moim priorytetem. Chciałbym strzelić tyle bramek, aby dać spokojne utrzymanie mojej drużynie.
W sobotę rozegracie kolejny mecz u siebie tym razem z Hutnikiem Kraków. Rywal to beniaminek, który podobnie, jak Błękitni zdobył siedem punktów. Cel na ten mecz chyba będzie jasny, czyli trzy punkty powinny pozostać w Stargardzie.
- Hutnik Kraków to beniaminek, jednak wiemy, że nie ma łatwych spotkań. Do każdego z nich staramy się przygotować tak samo. Dołożymy wszelkich starań, aby trzy punkty pozostały na Ceglanej.
Czym zajmuje się pan poza piłką? Czy praca wpływa na pana grę lub na przykład wybory klubów, w których pan gra?
- Pomagam bratu i szwagrowi w prowadzeniu rodzinnej firmy. Mam 28 lat i muszę zacząć myśleć o tym, co będę robić po zakończeniu gry w piłkę. Praca jest dla mnie ważna, jednak czuję, że udało mi się połączyć pracę z pasją. Pracuję już kilka dobrych lat i nie zauważyłem, aby odbijało się to na boisku, oczywiście w wyborze klubu ma ona duże znaczenie.
Jak trudno pogodzić grę w piłkę z pracą zawodową?
- Wiadomo, że na początku było mi ciężko się przyzwyczaić, ale z czasem stawało się to coraz łatwiejsze. Teraz myślę, że całkiem dobrze mi to wychodzi.
Materiał sponsorowany