PGE Spójnia Stargard wygrała z Legią Warszawa 71:69. Bartosz Bochno pod nieobecność kontuzjowanych Piotra Pamuły i Mateusza Kostrzewskiego rozpoczął sobotni mecz w pierwszej piątce i na parkiecie spędził 26, 5 minuty. To jego rekord w tym sezonie. Dorobek naszego rozmówcy to trzy punkty (ważne trafienie w czwartej kwarcie), trzy asysty i dwie zbiórki.
Patryk Neumann: Trzymaliście kibiców do końca w niepewności, ale jest wielka radość po zwycięstwie nad Legią Warszawa 71:69.
Bartosz Bochno: Dokładnie. Niestety każdy ma jakieś swoje problemy, kontuzje. Najważniejsze jest to, że wyszliśmy i walczyliśmy. Myślę, że należały nam się te dwa punkty.
To był mecz obrony. Tak to miało wyglądać w założeniach trenera?
- Tak. Trener mówi: twardo stajemy w obronie, wyprowadzamy szybkie ataki. Może to jeszcze nie jest nasz styl, ale musi być w przyszłości. Nad tym pracujemy i na tym się skupiamy.
Było +12, ale nie udało się do końca zachować spokojnej przewagi.
- Postawili strefę i gdzieś tam się zagubiliśmy. Stanęliśmy, a oni wyprowadzili dwa szybkie ataki. Później obrona na całym boisku. Zabrakło może nie doświadczenia, ale chłodnej głowy żeby to na spokojnie było, ale wygrana cieszy.
Ostatnia akcja w ataku długa, ale skuteczna.
- Brawa dla Tomka. Wziął to na siebie. Pokazał, że jest liderem. Wziął na barki kapitana i poprowadził nas do zwycięstwa.
Pewnie chcieliście zatrzymać Michała Michalaka. Popełnił sporo strat (siedem), ale nawrzucał też dużo punktów (25).
- Tak sporo nawrzucał, ale trzeba popatrzyć, z jakich pozycji. Nie miał otwartych rzutów. Znam Michała. Grałem z nim dwa lata. Wiem, że to jest zawodnik, który ciężko pracuje na to. Wykonuje rzuty. Ma pewność siebie i sam meczu nie wygra.
Co mecz ktoś wypada. Kontuzje nie oszczędzają PGE Spójni. Szczególnie w tych ostatnich tygodniach.
- Co zrobić? Taki jest zawodowy sport. Nie unikniemy tego, ale pokazaliśmy, że nie poddajemy się. Nawet, jak będzie nas pięciu to i tak wyjdziemy i będziemy rzucać się na boisko żeby wygrać mecz.
Na szczęście skład jest szeroki. Pan grał sporo, więcej czasu dostał też Adam Brenk. Każdy stara się wykorzystać swoją szansę.
- Dokładnie. Każdy musi wejść w buty kogoś innego i pokazać, że gramy tutaj po to żeby wygrywać mecze, a nie po to żeby sobie popykać w basket. Najważniejsza jest ciężka wygrana, ale myślę, że będzie nas budowała na przyszłość.
Patryk Neumann: Trzymaliście kibiców do końca w niepewności, ale jest wielka radość po zwycięstwie nad Legią Warszawa 71:69.
Bartosz Bochno: Dokładnie. Niestety każdy ma jakieś swoje problemy, kontuzje. Najważniejsze jest to, że wyszliśmy i walczyliśmy. Myślę, że należały nam się te dwa punkty.
To był mecz obrony. Tak to miało wyglądać w założeniach trenera?
- Tak. Trener mówi: twardo stajemy w obronie, wyprowadzamy szybkie ataki. Może to jeszcze nie jest nasz styl, ale musi być w przyszłości. Nad tym pracujemy i na tym się skupiamy.
Było +12, ale nie udało się do końca zachować spokojnej przewagi.
- Postawili strefę i gdzieś tam się zagubiliśmy. Stanęliśmy, a oni wyprowadzili dwa szybkie ataki. Później obrona na całym boisku. Zabrakło może nie doświadczenia, ale chłodnej głowy żeby to na spokojnie było, ale wygrana cieszy.
Ostatnia akcja w ataku długa, ale skuteczna.
- Brawa dla Tomka. Wziął to na siebie. Pokazał, że jest liderem. Wziął na barki kapitana i poprowadził nas do zwycięstwa.
Pewnie chcieliście zatrzymać Michała Michalaka. Popełnił sporo strat (siedem), ale nawrzucał też dużo punktów (25).
- Tak sporo nawrzucał, ale trzeba popatrzyć, z jakich pozycji. Nie miał otwartych rzutów. Znam Michała. Grałem z nim dwa lata. Wiem, że to jest zawodnik, który ciężko pracuje na to. Wykonuje rzuty. Ma pewność siebie i sam meczu nie wygra.
Co mecz ktoś wypada. Kontuzje nie oszczędzają PGE Spójni. Szczególnie w tych ostatnich tygodniach.
- Co zrobić? Taki jest zawodowy sport. Nie unikniemy tego, ale pokazaliśmy, że nie poddajemy się. Nawet, jak będzie nas pięciu to i tak wyjdziemy i będziemy rzucać się na boisko żeby wygrać mecz.
Na szczęście skład jest szeroki. Pan grał sporo, więcej czasu dostał też Adam Brenk. Każdy stara się wykorzystać swoją szansę.
- Dokładnie. Każdy musi wejść w buty kogoś innego i pokazać, że gramy tutaj po to żeby wygrywać mecze, a nie po to żeby sobie popykać w basket. Najważniejsza jest ciężka wygrana, ale myślę, że będzie nas budowała na przyszłość.
Materiał sponsorowany