Gospodarze odnieśli czwarte zwycięstwo w sezonie i odskoczyli sobotniemu przeciwnikowi na dwa punkty. W meczu 10. kolejki Energa Basket Ligi również zdecydowały dwa punkty. Autorem kluczowego trafienia na 71:69 był Tomasz Śnieg. Rywale mogli jeszcze odpowiedzieć, ale mieli tylko dwie sekundy i pomylił się Michał Michalak. Najlepszy strzelec Legii zdobył 25 punktów. Miał też osiem asyst i aż siedem strat. Nie trafił jednak żadnego z czterech ostatnich rzutów (łącznie 8/16).
Koszykarsko to nie był wielki mecz. Z bardzo osłabioną Legią zmierzyła się PGE Spójnia, która też miała duże problemy. Na dłużej (sześć tygodni) wypadł z gry Piotr Pamuła. Kontuzji (oby niegroźnej) doznał też na piątkowym treningu Mateusz Kostrzewski. W takiej sytuacji trochę z konieczności zagrał Kacper Młynarski, który dopiero w poniedziałek miał rozpocząć treningi. Skrzydłowy trafił 1/8 rzutów, ale dołożył siedem zbiórek i przynajmniej przez kilkanaście minut odciążył kolegów. Tym bardziej, że szybko przewinienia złapał Darnell Jackson.
Legia wyraźnie dominowała w zbiórkach (41:28), ale popełniła za to 22 straty. PGE Spójnia miała 13 takich błędów, ale kilka w nerwowej końcówce. Początek należał jednak do naszej drużyny, która prowadziła 11:4 głównie dzięki świetnej obronie. Atak tego dnia nie był mocną stroną gospodarzy, ale także gości.
Legia po serii 12:1 wyszła na najwyższe swoje prowadzenie (16:12). Później jednak była już stroną goniącą. Do pierwszego przełamania wyniku mogło dojść w końcówce trzeciej kwarty. Tomasz Śnieg, Kacper Młynarski i Raymond Cowels III dali stargardzianom prowadzenie 55:43. Niestety na koniec tej części w bardzo trudnej sytuacji trafił Michalak.
Wszystko było jednak pod kontrolą. Legia się szarpała, ale z dystansu przymierzył Bartosz Bochno, a gdy punkty spod kosza dorzucił Peter Olisemeka było 64:52. Wtedy jednak zaczął się dramat. Głupie straty Biało-Bordowych przywróciły gości do gry. Sześć punktów z rzędu zdobył Filip Matczak w tym raz w dziwnej sytuacji, kiedy wydawało się, że rzut oddał już po gwizdku oznaczającym faul. Skończyło się akcją 2+1. Na szczęście decydujące punkty zdobywał Tomasz Śnieg. Rozgrywający rozkręcił się w drugiej połowie.
Po nerwowej końcówce kibice świętowali cenne i historyczne zwycięstwo. Stargardzianie nie wygrali z Legią żadnego z wcześniejszych sześciu spotkań. W sobotę ta seria przeszła do historii. "Legła, legła Warszawa" niosło się po stargardzkiej hali. Fani nie omieszkali też wypomnieć słabego w tym spotkaniu sędziowania.
Dla PGE Spójni najwięcej punktów zdobył Cowels - 16 (5/9 z gry). W pierwszej połowie dobrze grał również Jokubas Gintvainis, który uzyskał 10 oczek. Rozdał też łącznie siedem asyst (trzy po przerwie). Po siedem punktów i siedem zbiórek miał Peter Olisemeka. W jego przypadku zabrakło skuteczności z linii rzutów wolnych (1/5). W Legii oprócz Michalaka i świetnego w końcówce Matczaka wyróżnił się Milan Milovanović. Center zdobył 15 punktów (6/8 z gry) i miał 11 zbiórek.
Następny mecz PGE Spójnia rozegra w sobotę 7 grudnia w Bydgoszczy. O godz. 19:30 rywalem będzie Enea Astoria. Kolejny pojedynek w Stargardzie odbędzie się w środę 11 grudnia o 19:00. Tu doszło do zmiany terminu, bo pierwotnie mecz ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra planowano na 10 grudnia.
PGE Spójnia Stargard - Legia Warszawa 71:69 (12:16, 23:15, 20:15, 16:23)
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 16, Tomasz Śnieg 12, Tony Bishop 10, Jokubas Gintvainis 10, Darnell Jackson 7, Peter Olisemeka 7, Bartosz Bochno 3, Adam Brenk 3, Kacper Młynarski 3.
Legia: Michał Michalak 25, Milan Milovanović 15, Filip Matczak 13, Romaric Belemene 8, Drew Brandon 4, Michael Finke 2, Adam Linowski 2, Jakub Nizioł 0, Patryk Nowerski 0, Dawid Sączewski 0.
Koszykarsko to nie był wielki mecz. Z bardzo osłabioną Legią zmierzyła się PGE Spójnia, która też miała duże problemy. Na dłużej (sześć tygodni) wypadł z gry Piotr Pamuła. Kontuzji (oby niegroźnej) doznał też na piątkowym treningu Mateusz Kostrzewski. W takiej sytuacji trochę z konieczności zagrał Kacper Młynarski, który dopiero w poniedziałek miał rozpocząć treningi. Skrzydłowy trafił 1/8 rzutów, ale dołożył siedem zbiórek i przynajmniej przez kilkanaście minut odciążył kolegów. Tym bardziej, że szybko przewinienia złapał Darnell Jackson.
Legia wyraźnie dominowała w zbiórkach (41:28), ale popełniła za to 22 straty. PGE Spójnia miała 13 takich błędów, ale kilka w nerwowej końcówce. Początek należał jednak do naszej drużyny, która prowadziła 11:4 głównie dzięki świetnej obronie. Atak tego dnia nie był mocną stroną gospodarzy, ale także gości.
Legia po serii 12:1 wyszła na najwyższe swoje prowadzenie (16:12). Później jednak była już stroną goniącą. Do pierwszego przełamania wyniku mogło dojść w końcówce trzeciej kwarty. Tomasz Śnieg, Kacper Młynarski i Raymond Cowels III dali stargardzianom prowadzenie 55:43. Niestety na koniec tej części w bardzo trudnej sytuacji trafił Michalak.
Wszystko było jednak pod kontrolą. Legia się szarpała, ale z dystansu przymierzył Bartosz Bochno, a gdy punkty spod kosza dorzucił Peter Olisemeka było 64:52. Wtedy jednak zaczął się dramat. Głupie straty Biało-Bordowych przywróciły gości do gry. Sześć punktów z rzędu zdobył Filip Matczak w tym raz w dziwnej sytuacji, kiedy wydawało się, że rzut oddał już po gwizdku oznaczającym faul. Skończyło się akcją 2+1. Na szczęście decydujące punkty zdobywał Tomasz Śnieg. Rozgrywający rozkręcił się w drugiej połowie.
Po nerwowej końcówce kibice świętowali cenne i historyczne zwycięstwo. Stargardzianie nie wygrali z Legią żadnego z wcześniejszych sześciu spotkań. W sobotę ta seria przeszła do historii. "Legła, legła Warszawa" niosło się po stargardzkiej hali. Fani nie omieszkali też wypomnieć słabego w tym spotkaniu sędziowania.
Dla PGE Spójni najwięcej punktów zdobył Cowels - 16 (5/9 z gry). W pierwszej połowie dobrze grał również Jokubas Gintvainis, który uzyskał 10 oczek. Rozdał też łącznie siedem asyst (trzy po przerwie). Po siedem punktów i siedem zbiórek miał Peter Olisemeka. W jego przypadku zabrakło skuteczności z linii rzutów wolnych (1/5). W Legii oprócz Michalaka i świetnego w końcówce Matczaka wyróżnił się Milan Milovanović. Center zdobył 15 punktów (6/8 z gry) i miał 11 zbiórek.
Następny mecz PGE Spójnia rozegra w sobotę 7 grudnia w Bydgoszczy. O godz. 19:30 rywalem będzie Enea Astoria. Kolejny pojedynek w Stargardzie odbędzie się w środę 11 grudnia o 19:00. Tu doszło do zmiany terminu, bo pierwotnie mecz ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra planowano na 10 grudnia.
PGE Spójnia Stargard - Legia Warszawa 71:69 (12:16, 23:15, 20:15, 16:23)
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 16, Tomasz Śnieg 12, Tony Bishop 10, Jokubas Gintvainis 10, Darnell Jackson 7, Peter Olisemeka 7, Bartosz Bochno 3, Adam Brenk 3, Kacper Młynarski 3.
Legia: Michał Michalak 25, Milan Milovanović 15, Filip Matczak 13, Romaric Belemene 8, Drew Brandon 4, Michael Finke 2, Adam Linowski 2, Jakub Nizioł 0, Patryk Nowerski 0, Dawid Sączewski 0.
Materiał sponsorowany