W 5. kolejce Energa Basket Ligi Biało-Bordowi wygrali z GTK Gliwice 97:93. Obie drużyny mają w tym sezonie po dwa zwycięstwa. Stargardzianie jednak udowodnili, że potrafią grać dogrywki w meczach z GTK. W minionych rozgrywkach na swoim terenie również byli lepsi po 45 minutach. To był mecz walki i błędów. Takie zwycięstwa jednak mogą zbudować zespół.
Obie drużyny zaczęły od mocnej obrony. Efektownych akcji nie brakowało przede wszystkim w defensywie. PGE Spójnia miała aż dziewięć bloków w tym osiem w pierwszej połowie. Żadna z drużyn nie uzyskała większej przewagi. Gospodarze najwyżej prowadzili 31:24. Po 20 minutach było jednak 42:41 dla PGE Spójni.
Stargardzianie fatalnie rozpoczęli drugą połowę. GTK zdobyło sześć punktów z rzędu wykorzystując proste straty naszej drużyny. W tym spotkaniu ponownie był to najgorszy element (22 przy 13 rywali). Na szczęście jednak Biało-Bordowi szybko wrócili na prowadzenie. Ich mocną bronią były rzuty z dystansu - 13/32 do 8/28 w wykonaniu GTK.
W drugiej połowie goście mieli sześć punktów przewagi. Oczywiście w koszykówce to niewiele. Wszystko rozstrzygało się w końcówce. W niej GTK prowadziło 82:81. Po nieudanej akcji PGE Spójni Payton Henson miał dwa rzuty wolne, ale nie wykorzystał żadnego. W odpowiedzi szaloną trójkę trafił Kacper Młynarski. Stargardzianie mogli grać do końca, ale nie chcieli losów meczu zostawiać do ostatniej sekundy.
To częściowo się zemściło, bo do dogrywki zdążył jeszcze doprowadzić Duke Mondy. Dodatkowy czas to już wojna nerwów. Obie drużyny dość pewnie wykonywały rzuty wolne. W ostatniej minucie jednak stargardzianie odskoczyli na cztery punkty. Gospodarze byli cały czas w grze, ale nasz zespół totalnie ich zaskoczył. Kilkanaście sekund przed końcem PGE Spójnia mogła zagrać długą akcję. Tymczasem trener Kamil Piechucki po przerwie na żądanie przeniósł piłkę na połowę rywala, a szybki i celny rzut oddał Raymond Cowels III. Amerykanin ustalił wynik meczu na 97:93.
Cowels zdobył 31 punktów. Trafiał z dystansu. Wymuszał też rzuty wolne (6/6). Miał również osiem zbiórek i dwa bloki. Znakomity mecz rozegrał też Kacper Młynarski - 23 punkty i dziewięć zbiórek. Skrzydłowy odpoczywał tylko przez nieco ponad minutę. Po pierwszej połowie miał na swoim koncie trzy oczka. Po zmianie stron trafiał jednak z dystansu. Sprawdził się też, jako podkoszowy.
Obaj trenerzy w drugiej połowie zdecydowali się na grę bez klasycznych centrów. Paweł Turkiewicz długo na ławce trzymał Joe Furstingera (2/10 z gry). Kamil Piechucki miał inny problem, bo kontuzji (prawdopodobnie skręcenie kostki) doznał Justin Tuoyo. Dopiero w końcówce do gry powrócił Peter Olisemeka, który w dogrywce trafił ważne rzuty. Nigeryjczyk zdobył pięć punktów. Miał też sześć zbiórek i aż pięć bloków.
Pewnym punktem drużyny był Mateusz Kostrzewski - 14 punktów i sześć zbiórek. Niestety we wtorkowym meczu miał problemy z przewinieniami i w decydujących fragmentach nie mógł już pomóc drużynie. Sporo kłopotów mieli natomiast rozgrywający. Tomasz Śnieg trafił 3/11 prób z gry i popełnił pięć strat. Jokubas Gintvainis miał natomiast 1/6 z gry i cztery straty. Na plus dla Litwina jego sześć asyst. Dla GTK Gliwice 30 oczek rzucił natomiast Duke Mondy, który miał też pięć asyst i sześć strat.
PGE Spójnia miała więcej zbiórek - 50:37. Przeciwko GTK problemy były jednak z kreowaniem gry oraz z szybkim atakiem. Stargardzianie próbowali przyspieszać, ale nie wychodziło im to dobrze. Przed naszą drużyną sporo pracy. Będzie na to trochę czasu, bo następny mecz stargardzianie rozegrają w sobotę 2 listopada. Wtedy o godz. 16:00 podejmą Śląsk Wrocław.
GTK Gliwice - PGE Spójnia Stargard 93:97 (23:22, 18:20, 21:21, 22:21, d. 9:13)
GTK: Duke Mondy 30, Milivoje Mijović 12, Payton Henson 11, Brandon Tabb 11, Kacper Radwański 9, Łukasz Diduszko 7, Joe Furstinger 6, Mateusz Szlachetka 5, Dawid Słupiński 2, Piotr Hałas 0.
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 31, Kacper Młynarski 23, Mateusz Kostrzewski 14, Tomasz Śnieg 11, Piotr Pamuła 6, Jokubas Gintvainis 5, Peter Olisemeka 5, Justin Tuoyo 2, Bartosz Bochno 0.
Materiał sponsorowany