Materiał sponsorowany
- Trenujemy trochę ciężej. Myślę, że to już przyniosło jakieś efekty a za trzy tygodnie będzie to bardzo dobrze pracująca maszyna - mówi podkoszowy Spójni Stargard, Marcel Wilczek.
Stargardzianie świetnie zaczęli sobotni mecz. Pierwszą kwartę wygrali 26:15, a na początku drugiej prowadzili 33:17. Później jednak coś się zacięło i beniaminek przeżywał trudne chwile. W końcówce AZS wygrywał nawet 70:66. Decydujący fragment przegrał jednak 3:10 i cały mecz 73:76.
- Na początku mogło się wydawać, że będzie to łatwa wygrana, ale popełniliśmy dużo głupich błędów. Zaczęliśmy grać za bardzo indywidualnie i rywal się zbliżył do nas. Wytrzymaliśmy na końcu nerwówkę i wygraliśmy. Tym cenniejsze jest to zwycięstwo, że po zaciętej walce do końca - ocenia nasz rozmówca.
- Takie mecze są bardzo ważne. W drugiej połowie nam nie szło. Dużo niecelnych rzutów i strat, ale przepchnęliśmy ten mecz. Takie mecze są podwójnie ważne i tylko się z tego cieszyć - dodaje koszykarz, który zdobył pięć punktów i miał trzy zbiórki.
Warto wspomnieć, że to jedyny gracz Spójni, który ma dodatni wskaźnik +/-. Z Wilczkiem na parkiecie stargardzianie byli w całym sezonie lepsi od rywali o cztery punkty. To wcale niełatwe zadanie, bo zespół większość spotkań przegrał i zdobył łącznie o 190 punktów mniej od przeciwników.
Czy dobry początek uśpił Spójnię? - Możliwe, że tak właśnie było. Każdy myślał, że będzie fajnie, łatwo i przyjemnie, ale rywal zaczął trafiać za trzy. Wprowadziliśmy za bardzo nerwową atmosferę. Każdy za bardzo chciał samemu ten mecz przepchnąć. Doszli nas, ale dwa punkty zostają w Stargardzie - podsumowuje Marcel Wilczek.