Materiał sponsorowany
Nasz zespół po wyrównanym spotkaniu przegrał 75:85. Końcowy wynik to odzwierciedlenie ostatnich czterech minut. - Gratulacje dla zespołu z Torunia za zwycięstwo, ale myślę, że jeszcze większe gratulacje dla naszych zawodników za podjęcie rękawicy, za walkę praktycznie do końca meczu. Oni swoją solidnością pokazali, że będą się liczyć w rywalizacji o najwyższe cele w lidze. My mamy inny cel, ale krok po kroku idziemy w dobrym kierunku - ocenił Kamil Piechucki.
- Trzeba chylić czoła przed zawodnikami. Wykonali dużo pracy w tym tygodniu wiedząc, że jeszcze drugie tyle, albo więcej przed nimi. Myślę, że każdy ma świadomość celu. Kibice też pomagają nam się utrzymać. Będziemy walczyć do samego końca - dodał szkoleniowiec Spójni Stargard.
Beniaminek już wcześniej miał w tym spotkaniu trudny moment. Goście na przełomie drugiej i trzeciej kwarty zdobyli 16 punktów tracąc cztery, co dało im prowadzenie 51:43. Spójnia odpowiedziała serią 8:0, a kilka minut przed końcem prowadziła 68:67 i remisowała 70:70. Czy była szansa na niespodziankę? Okazało się, że to był ostatni dobry moment w tym pojedynku.
- Rozmawialiśmy o tym przed meczem, że Polski Cukier Toruń solidnością będzie chciał grać do końca. Oni nie panikują, nie zmieniają stylu gry. Trafili ważne rzuty za trzy. Należą im się słowa uznania. Musimy dążyć do tego poziomu. Na razie na nim nie jesteśmy - przyznał Kamil Piechucki.
Największym zmartwieniem nie jest jednak porażka, a sytuacja z ostatnich sekund, gdy kontuzji doznał Piotr Pamuła. To nie wyglądało dobrze, a komentarz trenera też nie nastrajał optymistycznie. - Nic nie wiadomo oprócz tego, że jest kontuzjowany. Musi przejść badania. Szukamy jak najlepszych specjalistów żeby go zbadać. To jest jakaś sprawa raczej mięśniowa. Trudny pewnie okres dla nas, bo musimy znaleźć zamiennik na boisku. Życzymy Piotrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że nam pomoże jeszcze w tym sezonie w walce o utrzymanie. Liczymy na niego za jakiś czas. Ciężko powiedzieć za jaki - tłumaczył stargardzki szkoleniowiec.
- Kontuzja może się zdarzyć wszędzie. Zawodnik może iść do sklepu, pośliźnie się i też może sobie coś zrobić. Kontuzja jest wpisana w ten zawód. Niestety nam się to przytrafiło, ale nie spuszczamy głów. Mamy 11 zawodników i ich rolą jest zastąpić Piotrka - dodał pytany o fakt, że wydarzyło się to w bardzo niefortunnym momencie, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte.
Od wyniku badań Piotra Pamuły wiele zależy. Mogą one również wpłynąć na poczynania Spójni na rynku transferowym. - Myśleliśmy żeby się trochę wzmocnić pod koszem. Teraz może sytuacja będzie zupełnie inna. Koszykówka jest bardzo żywiołowym sportem i dużo się zmienia. Przy jednej akcji zmieniło się u nas wszystko. Musimy się zastanowić, co dalej zrobić. Jest za szybko żeby powiedzieć, jaki zawodnik do nas dołączy - zakończył Kamil Piechucki.
- Trzeba chylić czoła przed zawodnikami. Wykonali dużo pracy w tym tygodniu wiedząc, że jeszcze drugie tyle, albo więcej przed nimi. Myślę, że każdy ma świadomość celu. Kibice też pomagają nam się utrzymać. Będziemy walczyć do samego końca - dodał szkoleniowiec Spójni Stargard.
Beniaminek już wcześniej miał w tym spotkaniu trudny moment. Goście na przełomie drugiej i trzeciej kwarty zdobyli 16 punktów tracąc cztery, co dało im prowadzenie 51:43. Spójnia odpowiedziała serią 8:0, a kilka minut przed końcem prowadziła 68:67 i remisowała 70:70. Czy była szansa na niespodziankę? Okazało się, że to był ostatni dobry moment w tym pojedynku.
- Rozmawialiśmy o tym przed meczem, że Polski Cukier Toruń solidnością będzie chciał grać do końca. Oni nie panikują, nie zmieniają stylu gry. Trafili ważne rzuty za trzy. Należą im się słowa uznania. Musimy dążyć do tego poziomu. Na razie na nim nie jesteśmy - przyznał Kamil Piechucki.
Największym zmartwieniem nie jest jednak porażka, a sytuacja z ostatnich sekund, gdy kontuzji doznał Piotr Pamuła. To nie wyglądało dobrze, a komentarz trenera też nie nastrajał optymistycznie. - Nic nie wiadomo oprócz tego, że jest kontuzjowany. Musi przejść badania. Szukamy jak najlepszych specjalistów żeby go zbadać. To jest jakaś sprawa raczej mięśniowa. Trudny pewnie okres dla nas, bo musimy znaleźć zamiennik na boisku. Życzymy Piotrowi szybkiego powrotu do zdrowia. Mam nadzieję, że nam pomoże jeszcze w tym sezonie w walce o utrzymanie. Liczymy na niego za jakiś czas. Ciężko powiedzieć za jaki - tłumaczył stargardzki szkoleniowiec.
- Kontuzja może się zdarzyć wszędzie. Zawodnik może iść do sklepu, pośliźnie się i też może sobie coś zrobić. Kontuzja jest wpisana w ten zawód. Niestety nam się to przytrafiło, ale nie spuszczamy głów. Mamy 11 zawodników i ich rolą jest zastąpić Piotrka - dodał pytany o fakt, że wydarzyło się to w bardzo niefortunnym momencie, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte.
Od wyniku badań Piotra Pamuły wiele zależy. Mogą one również wpłynąć na poczynania Spójni na rynku transferowym. - Myśleliśmy żeby się trochę wzmocnić pod koszem. Teraz może sytuacja będzie zupełnie inna. Koszykówka jest bardzo żywiołowym sportem i dużo się zmienia. Przy jednej akcji zmieniło się u nas wszystko. Musimy się zastanowić, co dalej zrobić. Jest za szybko żeby powiedzieć, jaki zawodnik do nas dołączy - zakończył Kamil Piechucki.