Materiał sponsorowany
Beniaminek zwykle w tym sezonie nie jest faworytem. Okazuje się jednak, że najlepiej radzi sobie w sytuacji, gdy kompletnie nie daje się mu szans. Spójnia wygrała z mistrzem Polski, Anwilem Włocławek 81:80. Blisko kolejnej niespodzianki była w 14. kolejce Energa Basket Ligi. Po dogrywce tryumfowali jednak niepokonani u siebie ostrowianie 86:84.
Nasz zespół świetnie wszedł w mecz. Po trafieniach Norbertasa Gigi i Huberta Pabiana było 5:0. BM Slam Stal odpowiedziała serią 10 punktów, ale w kolejnych minutach nie zdominowała spotkania. Owszem w pierwszej połowie uzyskała dziewięć punktów przewagi, ale było to jej najwyższe prowadzenie.
Spójnia zawsze wracała do gry. Po 20 minutach było 38:33 dla gospodarzy. Po zmianie stron lepiej prezentował się nasz zespół. Wstrzelił się Rod Camphor, a kapitalny fragment na przełomie trzeciej i czwartej kwarty miał Anthony Hickey. Rozgrywający znalazł sposób na zdobywanie punktów skutecznymi wejściami pod kosz. Łącznie uzyskał 26 oczek, siedem zbiórek i sześć asyst.
Biało-bordowi w czwartej kwarcie prowadzili nawet 65:58. Nie utrzymali tej zaliczki, bo BM Slam Stal to doświadczony zespół. Różnicę w trudnym momencie zrobili podkoszowi - Shawn King (10 punktów i 14 zbiórek) oraz Ivan Maras (11 oczek i sześć zbiórek). W sumie trener Wojciech Kamiński miał aż sześciu koszykarzy, którzy rzucili 10 lub więcej punktów. W Spójni oprócz Hickey’a dwucyfrowy dorobek miał Camphor. To właśnie koszykarz, który rozgrywał dopiero drugie spotkanie w naszym zespole, doprowadził do dogrywki. Rzut na zwycięstwo miał jeszcze Nemanja Jaramaz, ale nie trafił.
Dodatkowy czas to popis Camphora, który zdobył sześć z ośmiu punktów Spójni. Zakończył mecz z dorobkiem 13 oczek, ale był niepocieszony. Wszystko przez jedną z ostatnich akcji spotkania. Przy remisie 84:84 spudłował dwa rzuty wolne. Gdyby trafił postawiłby gospodarzy w bardzo trudnej sytuacji. Pod presją mogliby się oni pomylić. Decydujący cios w odpowiedzi zadał najlepszy strzelec ostrowskiej ekipy, Przemysław Żołnierewicz. Na reakcję zabrakło już czasu, choć szalony rzut z dalekiej odległości zdołał jeszcze oddać Hickey. Do szczęścia trochę zabrakło i z 10. zwycięstwa w sezonie cieszyli się gospodarze.
Zgodnie z przewidywaniami atutem BM Slam Stali były zbiórki (46:32). Gospodarze nie mogli się natomiast wstrzelić w próbach trzypunktowych (4/23). Lepiej szło w tym elemencie Spójni (10/27). Do rodzinnego miasta w niedzielę powrócił koszykarz biało-bordowych, Marcin Dymała. Ze względu na chorobę nie był jednak w pełni sił i nie pojawił się na parkiecie. Szansę dostał natomiast Maciej Raczyński, który w pierwszej połowie zdobył osiem punktów w osiem minut. W składzie zabrakło natomiast Nicka Madraya. Według nieoficjalnych jeszcze informacji z podkoszowym rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron.
BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski - Spójnia Stargard 86:84 (21:18, 17:15, 18:27, 20:16, d. 10:8)
BM Slam Stal: Przemysław Żołnierewicz 19, Nemanja Jaramaz 12, Mike Scott 12, Ivan Maras 11, Michał Chyliński 10, Shawn King 10, Witalij Kowalenko 7, Daniel Szymkiewicz 3, Michał Nowakowski 2.
Spójnia: Anthony Hickey 26, Rod Camphor 13, Maciej Raczyński 8, Shane Richards 8, Piotr Pamuła 6, Marcel Wilczek 6, Wojciech Fraś 5, Norbertas Giga 5, Hubert Pabian 5, Dawid Bręk 2.