- Zawsze otwarcie jest ważne. Tym bardziej, że zaczęliśmy przed naszymi kibicami. Ta liga będzie taka, jak w poprzednim sezonie. Zespół z Pruszkowa wielokrotnie pokaże na co go stać. Był okres bardzo dobrej gry. Myślę przede wszystkim o drugiej kwarcie i końcówce pierwszej. To ukierunkowało i zdecydowało o wyniku spotkania - powiedział szkoleniowiec Spójni Stargard, Krzysztof Koziorowicz.
 
Gospodarze prowadzili w sobotę nawet różnicą 37 punktów. Mieli, więc szansę, żeby już od pierwszej kolejki przewodzić w tabeli I ligi. Ostatecznie jednak roztrwonili część tej zaliczki a wyższe zwycięstwo odniósł ich najbliższy przeciwnik, R8 Basket AZS Politechnika Kraków, który pokonał KK Warszawa 84:58.
 
- Trzeba zajmować się każdym kolejnym meczem. Nasza ławka jest krótka. Wypadł nam Szymański. Bardzo szkoda Sebastiana. Trudno powiedzieć, kiedy wróci do gry. Potrzebujemy jeszcze gracza pod koszami żeby nam się łatwiej rotowało, ale to melodia przyszłości. Na razie gramy tym składem, w którym jesteśmy. Młodzi muszą się szybko wdrażać i korzystać z okazji pokazując swoje możliwości na boisku. W tym momencie zdobędą zaufanie u kolegów z zespołu i u mnie - tłumaczył stargardzki trener.
 
Oczywiście w innym nastroju był opiekun Elektrobud-Investment ZB Pruszków. Chwalił on przeciwnika, ale do swoich zawodników nie miał większych pretensji. - Gratuluję drużynie gospodarzy, bo zagrali bardzo dobre zawody. Spójnia udowodniła, że będzie walczyć o wysokie cele w tym sezonie. Jest to bardzo mocny zespół. Uważam, że pierwsza trójka tej ligi. Mieliśmy swój plan na ten mecz. Niestety nie udało nam się powalczyć mocniej. Liczyliśmy na to, że przynajmniej będziemy w grze - analizował Marek Zapałowski.
 
Obie drużyny kolejne mecze zagrają w sobotę 30 września. Spójnia na wyjeździe zmierzy się z R8 a do Pruszkowa przyjedzie Noteć Inowrocław.